• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Centralny Londyn > Pokątna > Zakrzywiony zaułek
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
07-10-2025, 20:29

Zakrzywiony zaułek
Ulica Pokątna ma wiele odnóg i zaułków. Tuż za Antykwariatem, gdy zmierza się w stronę Banku Gringotta, można skręcić w jeden z nich - na pierwszy rzut oka nie widać, że jest ślepy, bo po kilku metrach ostro zakręca, a ściany stojących wzdłuż niego kamienic są również wygięte w półkrąg. Próżno tu jednak szukać sklepów, lokali usługowych czy kawiarni. To cichsza uliczka, gdzie stoją wyłącznie kamienice mieszkalne. Drzwi prowadzą na klatki schodowe bądź do domów jednorodzinnych pozbawionych ogródka. Jest tu dość czysto i cicho, gdzieniegdzie po ścianach wspinają się pnącza bluszczu, a ze ścian wystają niewielkie balkony. W niektórych oknach suszy się pranie, a z innych słychać krzyki.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Francesca Goldsmith
Zwolennicy Dumbledore’a
As I watched them I knew I'd probably never be like that
Wiek
25
Zawód
Auror
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
mugolak
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
panna
Uroki
Czarna Magia
19
0
OPCM
Transmutacja
20
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
11
Brak karty postaci
09-27-2025, 19:26
7 marca 1962 roku



Stukot kropel deszczu zderzających się z podłożem wypełniał całą przestrzeń. Intensywny, wręcz onieśmielający swoim wigorem. Strugi deszczu spływały po jej włosach, notoryczne zakładanie czarnych kosmków za uszy niewiele pomagało. Powinna pomóc sobie zaklęciem lub schronić się pod wiatą, lecz jej spojrzenie skupione było na scenie, która odgrywała się przed nią.
Była piąta rano, 7 marca 1962 roku i właśnie odnaleziono ciało Thomasa Botta. Przynajmniej takie imię i nazwisko dołączono do ciała, tak mawiali do niego sąsiedzi. Taką tożsamość mu nadali i do momentu weryfikacji ciała przed rodzinę oraz różdżki w jej głowie będzie tak się przedstawiać.
Dyżur powinna rozpocząć za trzy godziny, miała zaplanowany cały dzień na zaległości w dokumentacji, słodkiej odmiany papierologii. Nagła sowa, która zbudziła ją z głębokie snu oznaczała całkowitą zmianę priorytetów tego dnia, gdzie indziej będą jej oczy patrzeć i czego innego będzie słuchać. Obok niej stał Simon, policjant, który na wezwanie sąsiadów o niepokojącym zapachu jako pierwszy przybył na miejsce. Jego jasna karnacja nie mogła ukryć bieli, która wyraziście połyskiwała na jego twarzy. Był młody, zapewne jeden z pierwszych jego trupów w karierze. Obecnie scena akcji była odgrodzona, do mieszkania na pierwszym piętrze dostęp miały tylko służby, które będą próbowały rozgryźć zagadkę śmierci, a często wpierw musieli zrozumieć tajemnice życia Thomasa Botta.
– Dobra robota, Simon – uznanie, które miało dodać mu animuszu, pewnej odwagi do kolejnych działań. Było podkreśleniem dobrze przeprowadzonego przygotowania, mieli obecnie całą przestrzeń do działania. Założyła bawełnianie rękawiczki i z cichym westchnieniem skierowała się w stronę przeznaczenia tego poranka. Na miejscu pracowali technicy, którzy zabezpieczali ślady, spisywali zastaną rzeczywistość. Zauważyła leżące ciało w gabinecie po prawej stronie, lecz wpierw ruszyła na przechadzkę po mieszkaniu. Panował w nim bałagan, chaos, który wkradał się do ścian i półek. Wszędzie leżały tomy książek poświęcone magizoologi, magibotanice i geografii; mnóstwo stronnic zapisanych ledwo czytelnym pismem, rysunki hipogryfów, które powieszone były na ścianie. Każdy hipogryf podpisany był imieniem, płcią i krótką genealogiczną historią. W kuchni na blacie usytuowany był talerz z częściowo przygotowanymi kanapkami, jakby przerwane zostało jego zajęcie w połowie. Na dole ustawiona była miska z jedzeniem, najprawdopodobniej dla kota, którego obecnie nie mogła zlokalizować. Wróciła do gabinetu, w którym skupieni był już ich uzdrowiciel, który nie leczył, lecz potwierdzał, to co martwym było.
Mężczyzna, młody ok. 30 letni z bujną, rudą aureolą włosów.  Ubrany w piżamę, okrytą wełnianym swetrem. Zdecydowanie nie miał zamiaru wychodzić nigdzie tamtego dnia. Oczy miał zamknięte, na twarzy zastygły spokój. Lewa strona ciała z dziwnymi oznakami poparzenia, lecz nie wyglądało to jak zwykły kontakt z ogniem. Spodziewała się, że to był powód czemu sprawą mieli zająć się aurorzy.
– Infernalis Ignis ? – pyta na głos, czym zwraca na siebie uwagę Leslie. Drobna, niskiego wzrostu czarownica wygląda, jakby cały świat zawisł na jej barkach. Zmęczenie, które ją wypełnia jawnie uwydatnia się na jej twarzy. Wzdycha, zapewne myśli, że ten dzień posiada o jednego trupa za dużo.
– Tak podejrzewam i nie było to jedyne zaklęcie, które w niego skierowano, lecz dopiero po sekcji będę mogła Ci więcej powiedzieć. Zmarł około 30 godzin temu, tyle wiem na pewno – i była to wystarczająca wiedza na ten moment. Sięgnęła dłońmi do jego kieszeni, lecz nie znalazła niczego interesującego. Następnie podeszła do biurka, pełnego papierów, galeonów i notatek. Ktokolwiek tu był nie był zainteresowany jego badaniami ani pieniędzmi, wykluczało to rabunek z powodu korzyści finansowych. W szafce znalazła stertę listów, pisanych ładnym, kaligraficznym stylem.
Twoja Millicent
Wspomnienia wspólnych podróży, uwagi na temat metodyki badawczej i pilna potrzeba spotkania w tym miejscu, co zawsze. Listy były jednak stare, zeszłoroczne i wyjątkowo zagniecione, jakby wielokrotnie trzymane w dłoniach. Nie musiała długo zastanawiać się nad tożsamością autorki, sama dała jej odpowiedź. Fawley, zapewne z tych Fawley’ów. Westchnęła głośno, wręcz nieprofesjonalnie ciężko radząc sobie ze skomplikowaniem sprawy, które właśnie miało miejsce. Nakazała zaopiekowanie się dokumentacją, za kilka godzin cała powinna odnaleźć się na jej biurku. Błagalne spojrzenie Simona w końcu na nią zadziałało, podeszła do niego, co przyjąć ze zdecydowaną ulgą.
– Zdobyliśmy adres rodziców Botta – powiedział z pewną mizernością w tonie, pewnie niechętny, aby na koniec swojej zmiany czynić takie honory. Pokiwała głową, odbierając od niego karteczkę ze spisanym miejscem zamieszkania. Wypuścili dziecko do Londynu i teraz wróci do nich w trumnie. Ostatni raz spojrzała na pomieszczenie, na to co zostało z Thomasa Botta i ponownie wyszła przed budynek. Nadal padało, nieustanie zaklinając pogodą rzeczywistość. Była to jedna z najtrudniejszych części pracy, gdy było się złą nowiną i trucicielką rodziny. Chciała dać im jeszcze moment, zaznać lekkiej pobudki nie zmroczonej tragedią. Bott zasłużył jednak na pożegnanie, na spoczynek i udanie się na drugą stronę.  Musieli go rozpoznać, nadać ciału imię i nazwisko oraz dać im wszystkim szanse na znalezieniego tego, który widział go jako ostatni.

zt
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:09 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.