• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Organizacja > Akta postaci > Zaakceptowane > Czarodzieje > Lavinia Flume
Lavinia Maelle Flume
Obrazek postaci
Dusza
Personalia rodziców
Melody Flume, Cornel Fawcett
Aspiracje
Na zawsze oddychać bliskością natury, skrzyżować kuguchara z niuchaczem (jak? tego nie wie)
Amortencja
Czekolada, pieczone orzechy, sosna, tytoń
Różdżka
10 cali, giętka, rdzeń z włosa z ogona jednorożca, drzewo sosnowe
Hobby, pasje
Lasy i ich historie, rozmowy z duchami, magiczna fauna, taniec, grzybobranie
Bogin
Martwa matka
Umysł
Data urodzenia
07 lutego 1941
Miejsce urodzenia
Wieś Burley w hrabstwie Hampshire
Miejsce zamieszkania
Bór nieopodal Burley w Hampshire
Język ojczysty
Angielski
Genetyka
Potomkini wili
Ukończona szkoła
Hogwart, Gryffindor
Zawód
Magiwet
Czystość krwi
Czysta
Status majątkowy
Zakurzona sakiewka
Ciało
21
160
49
Wiek
Wzrost
Waga
brązowe
srebrny blond
Kolor oczu
Kolor włosów
Budowa ciała
Filigranowa, o lekko zarysowanych mięśniach i kobiecych kształtach. Miękka skóra o jasnej karnacji, pozbawiona skaz.
Znaki szczególne
Srebrzysty odcień włosów, miękkość chodu, często widywana boso. Dość nietypowy ubiór, kwiaty noszone we włosach, własnoręcznie wykonana biżuteria z leśnych znalezisk.
Preferowany ubiór
Kolorowy, pogodny, aczkolwiek niedopasowany, często zszywany z różnych skrawków materiału. Brak w nim ładu i składu, a jednak w przedziwny sposób patchwork zdaje się tworzyć harmonijną jedność.
Zajęty wizerunek
Thea Ros
Obrazek postaci

1941-1948 - Życie z matką

Nad wioskowymi kominami unoszą się kłęby siwych chmur, w które długo wpatruje się jako bosa dziewczynka, prowadzona za rękę przez równie bosą matkę, narzekającą, że za moment będą spóźnione. Pozszywana ze szmat sukienka kotłuje się między nogami, gdy próbuje nadążyć za szybkim matczynym krokiem, ale jej nogi są za krótkie, a zewsząd otacza ją przecież setka ciekawych rozpraszaczy. Ubrania rozwieszone na sznurze i suszące się w blasku słońca opatrzono wzorami, które widzi zbyt rzadko. Starsze dzieci bawią się w kałuży, przeskakują przez nią, ale częściej lądują w błocie i zanoszą się pogodnym śmiechem; chciałaby do nich dołączyć. Kobiety plotkują przy studni, rzucając jej matce dziwne spojrzenia, przypominające złośliwe ślipia polującej sowy. Odgłosy sapnięć, piłowania i zgrzytania dobiegają z miejsca, gdzie nieopodal wznoszony jest nowy dom. Pies szczeka na idącego kołyszącym się krokiem człowieka o nienaturalnie czerwonej twarzy, który wykrzykuje coś do siedzących na ławce kompanów. Tyle kolorów, tyle bodźców; widzi je tylko wtedy, gdy do matuli docierają listy, a ona ciągnie za sobą córkę, by czegoś się nauczyła. Wołają Melody do trudnych porodów, do złamanych kończyn, do niemijającej gorączki, do kaszlu tak strasznego, że jego echo niesie się po ścieżkach kości głęboko w jej ciele. Mieścinowy medyk niedawno zmarł i nikt inny nie zdołał go zastąpić, chyba tylko dlatego wpuszczają jej mamę do swoich chat. Panie domu strzelają szmatami zapatrzonych w srebrnowłosą istotę synów, jeśli mogą, każą mężom zająć się pracą, a jeśli to mężom potrzebna jest pomoc, strzegą izb jak gargulce. Mężczyźni tak nie robią, to widać od razu. Są dla nich mili, uczynni, a jej matka korzysta z ich uprzejmości, jeśli nie narazi się tym na torpedujące spojrzenia przyrzeczonych im kobiet. "Ucz się", mówi Lavinii po wszystkim, "że do życia wcale nie potrzeba pieniędzy. Wystarczą szczodrość i przysługi." 

Przychodzi bowiem na świat z rozrzedzoną do ćwierci wilą krwią. Dar i przekleństwo w jednej posoce determinują sposób, w jaki Melody Flume nauczyła się żyć i co wpaja do głowy swojej latorośli. Mieszkają na skraju Burley, w małej, oddalonej od centrum wioski chatce z pomalowanymi na granatowo drzwiami, które od wewnątrz matula ozdobiła wzorami kwiatów i ptaków. Jest pogodnym dzieckiem, ciekawskim i nieuważnym, nie dostrzega niepochlebnych spojrzeń, które przyciąga jak magnes, smuci ją jedynie to, że podczas zabawy chłopcy często wołani są do domu i rzadko kiedy może spędzić z nimi więcej czasu. Lubi ich, są milsi niż dziewczynki, więc kiedy zostaje tylko z nimi, odłącza się od grupy, wędrując po okolicznych lasach. Poznaje wszystkie drzewa, kłania się tym, które pochylają się w jej stronę ku ziemi, zagląda do lisich nor i wplata gałązki w swoje włosy, udając ducha kniei. Połknięta przez bór, nie czuje ani strachu, ani samotności. Tu jest jej lepiej - w ciszy i rześkości powietrza odnajduje swoje miejsce, znosi do domu grzyby, gdzie razem z matulą oddzielają gatunki trujące od jadalnych; wspina się po gałęziach i wypatruje dzikich zwierząt, a za każdym razem, gdy zobaczy łanię z młodym albo przebiegającego wśród chaszczy lisa, serce w jej piersi rośnie dwukrotnie.

Pewnego dnia świat szarzeje, bo Melody Flume znika. Przepada jak kamień w wodę, bez ostrzeżenia, bez pożegnania, zostawia za sobą wiele pytań i żadnej odpowiedzi. "Gdzie jesteś, mamo?", pyta mała Lavinia, patrząc przez gęstą ścianę drzew na gardziel lasu, ale nie widzi tam tańczącej z wiatrem zjawy matuli. Nie ma jej, nigdzie jej nie ma. Z dnia na dzień dziecko ogarnia coraz większy strach, nie rozumie, o czym rozmawiają dorośli, nie wie, co mają na myśli, mówiąc, że ktoś musi ją wziąć pod swoje skrzydła, i tym bardziej nie pojmuje, dlaczego wtedy zapada tak grobowa cisza. Przed szereg wychodzi lokalny kaznodzieja, bezdzietny i samotny, ale zanim zdąży skończyć zdanie, ze zgromadzonej na placyku tłuszczy wychyla się pomarszczona wiekiem postać. Czarne jak noc włosy przetykane grubymi nićmi siwizny, powłóczysta, poszarpana na rąbkach szata, zapadnięte oczy; deklaruje, że weźmie ze sobą to kaczątko, a z ramion mieszkańców spada niewidzialny ciężar - jedynie kaznodzieja wydaje się niepocieszony. Upiorna kobieta chwyta Lavinię za nadgarstek i każe jej się spakować, zanim razem ruszą niewydeptaną drogą przez leśne zarośla. Ta kobieta to Vesta Fawcett, mieszkająca w trzewiach lasu znawczyni zwierząt, czarownica pasująca do obrazów tutejszych legend; jej babcia, do czego nigdy dziecku się nie przyznaje. Przeraża dziewczynkę swoim wyglądem: jej skóra jest blada i cienka jak pomarszczony papier, ciało chude i cherlawe, ale kryje się w nim zaskakująca siła. Wszystko w niej sugeruje, że jest złą czarownicą z bajek. Wszystko, poza tym, jak jest naprawdę.



1948-1952 - Życie z Vestą

Vesta nie okazuje się złą kobietą. Surową - owszem, skrzekliwą i złośliwą - jeszcze bardziej, nie żywi jednak niechęci wobec swojej nowej wychowanki, nie traktuje jej bestialsko, nie dokłada dziecku zmartwień, których i tak ma w sercu na pęczki po zniknięciu matuli. Lavinii zostaje przeznaczony pokój pachnący sosną, a z jego okien widać poletko pod drzewami, na którym rosną borowiki. Stara leśniczówka stoi pośrodku niczego, otoczona ciszą zakłócaną przez szum gałęzi i odgłosy zwierząt doglądanych przez Fawcett, zarówno jej własnych, ale i dochodzących do zdrowia zwierząt gospodarskich mieszkańców Burley. To urocze miejsce, spokojne, przeszyte bliskością natury i duchów błąkających się po zmroku przez leśne połacie; ogień w palenisku rozgania chłód wieczorów, w trakcie których zadaje sobie pytanie o to, kiedy wróci mama. Nie ma odwagi zadać go piastunce, nie po tym, jak pierwszą odpowiedzią było "nigdy, i dobrze zrobisz, pisklaku, jeśli o niej zapomnisz". Dlaczego? Dlaczego nigdy nie mogą porozmawiać o kobiecie, która - co pozostaje niedopowiedziane - uwiodła syna Vesty? Co takiego zrobiła Melody Flume, dokąd odeszła? Jest bezpieczna? Chyba nie mogłaby zapomnieć o córce, Lavinia nie chce w to wierzyć. Jednakże upływ czasu jest nieubłaganą machiną, zmieniają się pory roku, a po matce nadal nie ma śladu. Może naprawdę jej nie chce. 

Pod czepliwym wzrokiem opiekunki Lavinia powoli rozkwita. Pomaga magiweterynarz przy zwierzętach, uczy się o ich chorobach, chowa dłonie w miękkich sierściach i mówi do czworo(lub mniej, lub więcej)nogów, nawet dla nich tańczy, bo wierzy, że w ten sposób pomaga im w zdrowieniu. A bardzo chce, by wszystkie ze zwierząt wyzdrowiały. Czasem przynosi im kwiaty zebrane z leśnych łąk, zaś przy tych obłożnie chorych układa ołtarzyki z kostek ptaków, zgubionych piór, pogniecionych liści i fragmentów szyszek, prosząc duchy przyrody o pomoc. Czasem to pomaga, czasami nie. Vesta, choć wie, że podobne gusła nie mają racji bytu, nie tępi w dziewczynce tych odruchów, raczej przygląda się im z ciekawością, gdy mała nie patrzy, a potem zaciska ręce na krzywej dębowej lasce i każe jej wracać do domu, przygotować wieczerzę. To proste, aczkolwiek samotne życie. I tak jest do czasu listu, który pewnego dnia przybywa do ich domu, niesionego przez puchacza o mądrych oczach. 
To, że Lavinia jest czarownicą, nie dziwi. Jej magia objawiła się wcześnie, na dwa dni przed ukończeniem drugiego roku życia, więc wiadomość z Hogwartu jest naturalnym następstwem tamtego odkrycia. Choć dziewczynka się boi, próbuje nie pokazywać tego nawet przed samą sobą; boi się wejścia między nowe wrony, boi się niedopasowania, boi się, że tamten świat tak bardzo ją oczaruje, że trudno będzie jej wrócić do domu. Nie może jednak odmówić i chyba nawet nie chce. Razem z Vestą zwiedzają Pokątną, po której ćwierćwila wędruje boso; żadna z nich nie dba o obuwie, dziecko nie lubi go nosić, a opiekunka twierdzi, że ma ważniejsze sprawy na głowie, niż przypominanie o tym co chwila. Zaś mimo swojego strachu, Lavinia jest światem magii zachwycona. Lubi patrzeć na różne twarze mijanego tłumku, ogląda okładki książek, zagląda do kociołków, wspina się na żerdzie sów, zanim sprzedawca łagodnym głosem prosi, by zeszła na dół, uśmiechnięty pobłażliwie. Zamiast nagany, dostaje błyszczącą zabawkę, którą czarodziej pozwala jej podać niuchaczowi. To miłe, że gagatek nie próbuje jej okraść, ale z drugiej strony dziewczynka nie ma przy sobie nic, czym mogłaby go zainteresować. 
Vesta twierdzi, że jej pisklę zapracowało sobie przy zwierzętach na wyprawkę szkolną i trudno powiedzieć, czy to kłamstwo, czy nie. W oczach staruszki czai się ciepło, kiedy wydaje się jej, że Lavinia na nią nie patrzy. Pod powłoką skóry zdają się kotłować sprzeczne emocje, jakby nie mogła zdecydować się, czy jest zadowolona, że wilowate dziecię da jej spokój na kilka miesięcy, czy może wolałaby, żeby ta została w domu. Koniec końców nie ma to znaczenia.

 

1952-1958 - Życie w Hogwarcie

Hogwart zapiera dech w jej piersi. Ogromny zamek pełen duchów, z którymi można porozmawiać, kolorowe proporce w Wielkiej Sali, Tiara Przydziału zastanawiająca się między Hufflepuffem i Gryffindorem, choć Lavinii nic to nie mówi. Ostatecznie wybór pada na dom lwa i to tam kieruje swoje energiczne, lekko podskakujące z ekscytacji kroki. Dzieje się to, co zawsze dziać się musi: przykuwa przy tym spojrzenia, jedne zauroczone i zainteresowane, inne zazdrosne, niezbyt przychylne i ciągnące za sobą wymieniane przez dziewczęta plotki. Tym razem nie zwraca na to uwagi, tylko zachłannie rozgląda się po niesamowitym miejscu, a potem wgryza się w ucztę, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyła. Wszystko tu jest inne. Wszystko tu sprawia, że czuje motyle w brzuchu; że czuje się zakochana w Hogwarcie. I w chłopcach, którzy otaczają ją od pierwszych dni nauki.
Miłostki Lavinii nie trwają długo, przychodzą i odchodzą, przyćmiewając kwestię edukacji. Zdarza się, że zaniedbuje prace domowe, a potem uśmiecha się do jednego z kolegów i przychodzi na zajęcia z gotowym wypracowaniem. Nie jest w tym jednak pełna premedytacji: nigdy nie każe, nigdy nie oczekuje, nigdy nie wymaga, za to jeśli coś spada jej z nieba, odpowiada słodkim uśmiechem i dłońmi zaciśniętymi lekko na palcach rozmarzonego chłopca. Nie ma w sobie matczynego materializmu, za to jest roztargniona, jest zakochana w przeżywaniu, jest zachłyśnięta kolorową gamą emocji, jest błędnym ognikiem, który z naturalną gracją wodzi na manowce. Mimo że lubi się uczyć, niewiele z tego wychodzi: głowa Lavinii ma niesamowitą łatwość zapominania większości podręcznikowych formułek. Łatwo przyswaja jedynie ONMS oraz zielarstwo, pozostałe przedmioty uwzględniono w sylabusie chyba tylko po to, by uprzykrzyć jej życie. 

Podczas wakacji wraca do Vesty. Z ulgą zdejmuje buty i chodzi po leśnej ściółce boso, ciesząc się nie do końca wygodnym wrażeniem igiełek wbijających się w podeszwy stóp oraz podobną do balsamu ulgą miękkiego mchu. Pomaga wtedy przy weterynaryjnej pracy, dogląda zdrowienia zwierząt, chodzi za swoją piastunką do gospodarstw, zajmując się też niemagiczną fauną. Przy okazji przeżywa nowe miłości, wpada w nowy ciąg niekończących się zauroczeń, wodzi na pokuszenie chłopców Burley, których przestrzegają przed nią niezadowolone matki i siostry. Niektóre z nich każą Fawcett zamknąć Lavinię w leśniczówce, na co ta tylko rechocze pod nosem i macha chudą ręką. "Co będzie, to będzie. Lepiej trzepnij syna w czerep, jak chcesz, żeby oprzytomniał", mówi lekceważąco przy rodzącej krowie. Naturalnie zdaje sobie sprawę z magii płynącej w żyłach podopiecznej, a z jakiegoś powodu nigdy jej za to nie karze. Mówi tylko, by była bardziej ostrożna, kiedy sprawy zaczynają być zbyt intensywne. Melody Flume nie zniknęła z własnej woli, Vesta o tym wie; przyszli po nią, zabrali w płaszczu zmierzchu i wywieźli tam, gdzie srebrnowłose nimfy cieszą męskie ego. Ona już nie wróci, ale to nie znaczy, że Lavinia musi podzielić jej los.



1958 - Życie po Hogwarcie

Szkołę kończy z przeciętnymi wynikami, bardziej zaaferowana pożegnaniami z przyjaciółmi, niż dyplomami i ocenami. Żałuje, że więcej tu nie wróci; patrzy na zamek ze łzami wzruszenia, snuje się jego korytarzami po raz ostatni i żegna się ze wszystkimi bliskimi jej duchami. Zanim jednak na dobre wróci do Burley, rok po Hogwarcie jej droga wiedzie w objęcia Londynu - tu trzyma za ręce swojego oblubieńca i w ferworze miłości decyduje się z nim ustatkować. To starszy brat szkolnego kolegi, ukończył szkołę magii kilka lat wcześniej i od wtedy czeka na nią, wijąc gniazdo, w którym mogą razem zamieszkać. A nielojalność względem młodszego, który także reagował na Lavinię maślanymi oczami? Trudno, tak bywa. W imię miłości trzeba czasem coś poświęcić.
Stolica Wielkiej Brytanii to miejsce zbyt ogromne i zbyt betonowe, by można było je zrozumieć albo oswoić. Drogi plączą się ze sobą w niezrozumiałych dla Flume kompozycjach, ludzie zdają się wiecznie dokądś spieszyć, nawet pachnie tu nieciekawie. Ale kim jest, by z tak błahych powodów rezygnować z zakochania, mającego na pewno przetrwać dłużej niż tydzień? Zamiast grymasić, pozwala partnerowi pokazywać sobie co bardziej interesujące miejsca, zwiedza je przy nim i za każdym razem zadziwia ją bogactwo miastowej kultury. Nie ma o nim pojęcia, zadaje głupiutkie pytania, które on uznaje za urocze, spiesząc z wyjaśnieniami; pokazuje jej, jak jeździć na łyżwach i cieszy oko naturalną zwinnością Lavinii, oplatającą go sobie wokół palca. Zabiera ją nawet do magicznych menażerii i przysłuchuje się rozmowom, które ona prowadzi ze sprzedawcami, głodna innego spojrzenia na faunę niż to, które poznała przy Veście.
Zamroczeni sielanką, mają ochotę złożyć sobie wieczne przysięgi i twierdzą, że to jedynie kwestia czasu, bo on najpierw chce zarobić na piękne wesele. I niestety staje się to początkiem końca, ponieważ pod jego spowodowaną pracą nieobecność ćwierćwila dochodzi do wniosku, że okres zauroczenia mija, a na miejscu podrygów serca pojawia się rutyna, której nie może znieść. Upłynął przecież cały kwartał. Jej emocje stygną, przez co Londyn zaczyna uwypuklać swoją mało atrakcyjną stronę, a do głosu dochodzi tęsknota za bliskimi stronami, ich nieskończoną zielenią. "To koniec", pewnego dnia decyduje Lavinia i spakowawszy swoje rzeczy, znika bez pożegnania. Wie z doświadczenia, że pożegnania mają w sobie moc ponownego rozbudzania jej uczuć i tak być nie może, naprawdę chce wrócić już do domu.
I wraca - do chaty w lasach płożących się wokół Burley, gdzie za jakiś czas przejmuje sporą część obowiązków Vesty, opiekując się zwierzętami. Pomaga odnaleźć drogę błądzącym po borach wędrowcom, patrzy zza drzew na myśliwych tropiących zwierzynę, uśmiecha się do artystów malujących pejzaże przy małym rzecznym wodospadzie, chichocze z mugoli szukających potwierdzenia legend o wiedźmach mieszkających w okolicy. Tańczy do muzyki szumu liści, śpiewa dla niewidzialnych ludzkim okiem duchów mieszkających w drzewach, krzewach i mchu. To zwykłe życie. Wciąż proste, pozbawione hogwarckiego blichtru, ale spokojne i dobre. Nie docierają do niej echa wojny i politycznych niesnasek, nie martwi się jutrem, nie dba o przyszłość czarodziejskiego świata, nie próbuje wtykać nosa w sprawy, które ją przerastają. Bo i po co? Ma swój las. Tyle jej wystarczy.

0
Pozostało PP
mixed
0
Pozostało PM
11
5
0
OPCM
Uroki
Czarna magia
5
0
0
Transmutacja
Magia lecznicza
Eliksiry
10
11
19
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Ścieżka II — Magiczne rośliny
Zielarstwo
Ziołolecznictwo
Ścieżka III — Opieka nad magicznymi stworzeniami
Hodowla magicznych stworzeń
Wiedza i zrozumienie magicznych stworzeń
Tropienie i śledzenie
Leczenie magicznych stworzeń
Ścieżka XIII — Szpiegostwo
Skradanie się
Ścieżka XV — Przetrwanie
Sztuka kamuflażu
Zrozumienie rytmów przyrody i pór roku
Ścieżka XVI — Społeczeństwo i wpływy
odczytywanie emocji i czujność
urok osobisty
Ścieżka XVII — Artyzm i twórczość
śpiew
rzeźba w drewnie
Ścieżka XVIII — Sport
taniec
pływanie
wspinaczka
jeździectwo
łyżwiarstwo
Ścieżka XIX — Technika i rzemiosło
gotowanie
szycie

drzewko

Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
10-27-2025, 12:54

Witamy na forum Serpens!

Mistrz Gry utworzył dla Ciebie osobisty dział, w którym została umieszczona Twoja skrytka bankowa. Udaj się do niego i opublikuj temat z sowią pocztą oraz umieść tam swój prywatny kuferek. Na start otrzymujesz też od nas skromny prezent – znajdziesz go w swoim ekwipunku.

Możesz już rozpocząć zabawę na forum! Zachęcamy, abyś sprawdził, co Ci się przyśniło, rozeznał się w aktualnych wydarzeniach oraz spytał, kto zaczyna.

Odtąd Twoje słowa, decyzje i sojusze mają znaczenie. Uważaj, komu zaufasz — wężowe języki są zdradliwe. Dobrej zabawy!

Karta zaakceptowana przez: Violet Macnair

    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
10-28-2025, 14:07

Lavinia Flume

Ekwipunek

pozostałe przedmioty spoza automatycznego ekwipunku

darmowa sowa pocztowa

Historia rozwoju

[31.10.2025] zatwierdzenie karty postaci, +1 OPCM [prezent powitalny]
    Odpowiedz
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:13 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.