• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Organizacja > Akta postaci > Zaakceptowane > Czarodzieje > Augustus Rookwood
Augustus Theseus Rookwood
Obrazek postaci
Dusza
Personalia rodziców
Sigrun i Theseus Rookwood
Aspiracje
zdobycie siły i potęgi, rozwijanie czarnej magii, stanie się ojcem chrzestnym przestępczego świata
Amortencja
tytoń, palone w kominku drewno, pieczeń z hipogryfa, kobiece, słodkie perfumy
Różdżka
włos z grzywy chimery, jesion, 13 i pół cala, sztywna
Hobby, pasje
czarna magia, hazard, boks, bójki, kobiety
Bogin
śmierciotula
Umysł
Data urodzenia
31.10.1929
Miejsce urodzenia
Anglia, Cheshire
Miejsce zamieszkania
Anglia, Cheshire
Język ojczysty
Angielski
Genetyka
Metamorfomag
Ukończona szkoła
Hogwart, Slytherin
Zawód
właściciel pubu, lichwiarz, oszust, przestępca, przemytnik
Czystość krwi
Czysta
Status majątkowy
Stabilna sakiewka
Ciało
32
192
90
Wiek
Wzrost
Waga
ciemnoniebieskie
blond
Kolor oczu
Kolor włosów
Budowa ciała
wysoki wzrost, szerokie ramiona i wąskie biodra, umięśniona sylwetka, długie ręce i nogi, dłonie szorstkie i silne; ostra linia szczęki i wyraziste rysy twarzy
Znaki szczególne
kilka tatuaży, w tym Mroczny Znak na lewym przedramieniu; liczne blizny na całym ciele, najbardziej charakterystyczna to gruba blizna po prawej stronie torsu, pod obojczykiem; dłuższe, nieprzycięte włosy i zarost
Preferowany ubiór
szaty czarodziejów w ciemnych odcieniach, kolorach ziemi i neutralnych, stonowane i nierzucające się w oczy, najczęściej obleka się w czerń; często nosi kurtkę ze smoczej skóry i ciężkie buty; gdy zachodzi potrzeba sięga po elegantsze koszule i marynarki
Zajęty wizerunek
Charlie Hunnam
Obrazek postaci
Wygramy, a jak nie, to przynajmniej rozwalimy kilka łbów.

31,10,1929 - narodziny w Cheshire

Mawiali, że jego matka była wariatką.
Większą czułością i uwagą obdarzała swoje liczne psy i magiczne stworzenia, aniżeli jedynego syna, którego przyjście na świat nie miało nic wspólnego z miłością. W tysiąc dziewięćset dwudziestym siódmym roku aranżowanie małżeństw było na porządku dziennym, tak też stało się w przypadku rodziców Augustusa. Wśród rodzin czarodziejów czystej krwi niczym dziwnym nie było także zawieranie związków pomiędzy kuzynostwem dalekiego stopnia, aby uniknąć mieszania krwi – dlatego też Theseus Rookwood, niespełna trzydziestoletni magizoolog i egzekutor niebezpiecznych zwierząt w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, poślubił swoją daleką kuzynkę – Sigrun, o której mówiono, że ma nie po kolei w głowie i iście ognisty temperament, lecz na tym mężczyźnie przywodzącym na myśl figurę wykutą z zimnego marmuru nie robiło to większego wrażenia.
W Noc Duchów w tysiąc dziewięćset dwudziestym dziewiątym roku urodził się ich pierwszy syn i jedyne dziecko – Augustus Theseus, imiona otrzymał po swym dziadku i ojcu. Krzyk niemowlęcia, większego i cięższego niż przeciętnie, którego włosy zmieniały barwę co rusz, dołączył do akompaniamentu ujadania psów, śmiechu mężczyzn świętujących jego płeć na parterze domu w Cheshire i nie ucichł niemal do rana. Od samego początku dawał się matce i bezdzietnej, starszej ciotce, która pomagała przy jego wychowaniu, we znaki. Zawsze był głośny, marudny i domagający się wciąż uwagi, kolejnego posiłku i zabawki. Sigrun mówiła o nim „nieznośny”, ojciec śmiał się i powtarzał „moja krew”. Ciotka nazywała Augustusa łobuzem odkąd tylko nauczył się chodzić. Nie potrafił usiedzieć na miejscu, nie lubił spokojnie się bawić, uciechę zaś przynosiły mu wszelkie psoty i robienie ciotce na złość. Na jego uroczej buzi małego cherubinka, okalanej przez złociste loki pojawiał się uśmiech za każdym razem, gdy tylko ciotka Petronella wpadała w szał. Nie powstrzymywała go nawet świadomość nieuchronnej kary – ani ojciec, ani matka nie mieli dla niego litości, gdy przesadził, odczuwał ich uderzenia boleśnie na nagiej skórze i później szukał ucieczki z pokoju, w którym zamykali go bez posiłku, by dać mu nauczkę. Odczuwał przed obojgiem zarówno lęk, jak i szacunek, lecz był niepokorny i temperamentny nie mniej niż Sigrun. Szukał sposobu, aby ich oszukać, wymknąć się, zatuszować swoją winę i zamaskować psotę. Prędko nauczył się kłamać, wypierać i oszukiwać. Winę zrzucał na kuzynów, na liczne psy, na inne dzieci z pobliskiej wioski. Nie odczuwał wyrzutów sumienia, jakby nigdy go nie miał. Ojciec, kiedy zorientował się po czasie, nawet wymierzywszy mu karę, niejednokrotnie zdumiał się i pochwalił go za spryt – i to sprawiało, że mały Augustus puchł z dumy nad swoim występkiem, zamiast go żałować.


1934 - objawienie się magii

Niecierpliwie wyczekiwał dnia, gdy poczuje w palcach własną magię. Odkąd tylko sięga pamięcią rodzice powtarzali mu, że jest czarodziejem, że nie ma możliwości, aby narodził się charłakiem, że pewnego dnia otrzyma własną różdżkę i nauczy się rzucać czary. Mówili mu to z takim przekonaniem, niemal napastliwie, że prędko pojął, iż brak talentu magicznego jest czymś haniebnym, zwłaszcza w rodzinie czarodziejów. Miał poniekąd świadomość, że to musi się stać, skoro tak jak matka otrzymał gen metamorfomagii, nie potrafił jednak tego kontrolować - kolor jego włosów, kształt nosa czy uszu zmieniały się pod wpływem emocji, najczęściej tych negatywnych, bo Augustus od najmłodszych lat miewał napady niekontrolowanej złości.
O tym, że mugole i magowie narodzeni w ich rodzinach są czymś gorszym rodzice mawiali otwarcie; zasiali w jego sercu nienawiść od pierwszego dnia życia, wpajając do głowy, że czystokrwiści czarodzieje stoją ponad niemagicznymi i powinni zyskać nad nimi władzę. Matka zawsze głośno psioczyła na Kodeks Tajności, ojciec wyklinał polityków i rody ze słynnej dwudziestki ósemki, które według niego zdradzały własną krew wspierając mugolską sprawę. Augustus, jako dziecko, nierzadko próbował więc wymusić ten pierwszy przejaw magii, wielokrotnie skłamał matce i ojcu, że to już się stało, lecz na ich oczach nie zdołał tego powtórzyć. Później był wściekły na siebie. Magia przyszła jednak w chwili, gdy potrzebował jej najbardziej.
Był chłopcem śmiałym, odważnym i niekiedy wręcz lekkomyślnym. Pakował się w kłopoty, sam bywał przyczyną kłopotów innych i wynosił z tego ogromną, złośliwą uciechę. Potrafił zarazem udawać i kłamać, udawał czarującego chłopca przy dorosłych, aby odsunąć od siebie podejrzenia i zrzucić winę na kogoś innego, miał niebywały talent do wyślizgiwania się konsekwencjom jak wąż. Bywały jednak dni, gdy ponosił przy tym porażkę, a wiosenny dzień, gdy jego czarodziejscy kumple się ulotnili i pozostawili na pastwę losu starszych, mugolskich młodzieńców, którzy zamierzali dać mu nauczkę, zapadł Augustusowi w pamięć. Stał się też jednym z powodów silnej nienawiści jaką żywi po dziś dzień wobec niemagicznych. Uciekał przed nimi w popłochu, w ciemny las, wstydził się tego okrutnie, że odczuwa lęk przed kimś takim jak mugole, panika zmuszała go jednak do ucieczki – był wciąż zaledwie dzieckiem. Biegnąc potknął się i spadł z urwiska, a upadek z podobnej wysokości zabiłby każdego, nawet dorosłego mężczyznę – tymczasem Augustus odbił się od mchu jak od mugolskiej trampoliny i wylądował po drugiej stronie wąwozu; gdy dotknął dłońmi pnia starego dębu, wślizgnął się do dziupli jakby jego kości były z gumy, a on sam niewielki jak wiewiórka. Czekał tam aż do świtu, dopiero wtedy upewnił się, że jego oprawcy zniknęli i powrócił do domu, gdzie ojciec zdążył już zaalarmować wszystkich czarodziejów w okolicy; matka nie wydawała się jego zniknięciem specjalnie przejęta. Uśmiechnęła się dopiero wtedy, gdy ujrzała manifestację magii syna własne oczy, a zaraz potem prychnęła kpiąco – „Nie urodziłabym charłaka, dajcie spokój”.
Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że dopiero magia sprawiła, że stał się coś wart w oczach własnych rodziców. Zaczęli wówczas przychylniej na niego patrzeć, choć ich wychowanie wciąż pozostawało surowe i dalekie od ciepła czy czułości. Sigrun opowiadała mu o magicznych stworzeniach, ojciec zaś nauczył go latać na dziecięcej miotełce i podstaw quidditcha, do którego Augustus zapałał ogromnym uczuciem. Razem z Theseusem wysłuchiwał relacji z rozgrywek w Czarodziejskiej Rozgłośni Radiowej, kiedy tylko nauczył się czytać śledził kolumnę sportową w Proroku Codziennym, a na każde urodziny prosił o bilety na mecz Jastrzębi z Falmouth. Wtedy już zaczął wyobrażać sobie samego siebie jako jednego z nich, wszystkim wokół opowiadał, że pewnego dnia zostanie kapitanem ich drużyny. Zarówno Sigrun jak i Theseus zbywali te brednie milczeniem, albo kpinami z dziecięcych marzeń, sugerując, aby pomyślał o czymś, co przystoi Rookwoodowi – opowiadali o wilkołakach, które należy wytropić i kontrolować, o obrzydliwych mieszańcach, zagrażających czarodziejom. W podobnym tonie wypowiadali się o wielu innych istotach i czarodziejach, przekonując chłopca, że wszyscy poza magami błękitnej i czystej krwi, którzy nie mieszają jej ze szlamem, są godni pogardy. Skrzaty domowe? Stworzone, aby służyć czarodziejom. Gobliny? Podobnie, ale na nich należało uważać, bo choć nie miały różdżek, bywały zorganizowane. W ich domu w Cheshire krążyła cicha pochwała dla tego, co działo się poza granicami kraju - dla Grindelwalda, który zamierzał podporządkować mugoli czarodziejom, choć Rookwoodowie uważali, że to wciąż za mało. Zarówno rodzice Augustusa, jak i dziadek, wujowie i większość krewnych z dumą opowiadała o czasach, kiedy czarodzieje nie musieli ukrywać magii, a sięganie po najmroczniejszą z nich nie było tak surowo karane. Niektórzy pochlebnie wspominali o Instytucie Magii Durmstrang, o ich zdrowym poglądzie na czarną magię, jednak przywiązanie do rodzinnych stron i tradycji, ich lokalny patriotyzm nie pozwalał, aby Theseus i Sigrun zdecydowali się posłać syna do innej placówki.
Wszystko to Augustus chłonął jak gąbka, a serce skażone nienawiścią za młodu – miało już tylko powolnie gnić.


1941 - wyjazd do Hogwartu

W dniu jedenastych urodzin, zgodnie z oczekiwaniami, otrzymał list z Hogwartu z listą niezbędnych podręczników i artykułów szkolnych. Urodził się jednak jesienią, na wyjazd przyszło mu zatem czekać wiele długich miesięcy, kiedy to rodzice odmawiali mu zakupu różdżki – z obawy, że zdąży zrobić z niej niewłaściwy użytek, wiedzieli już, że nie mogli mu ufać. Wychowali wszak żmiję na własnej piersi. Dopiero w sierpniu zabrali go na Pokątną, gdzie zapełnili jego szkolny kufer, a Augustus przez następny miesiąc spał zaciskając palce na różdżce z jesionu z rdzeniem z włosa chimery.
Już podczas pierwszej podróży do Hogwartu wdał się w pierwszą sprzeczkę, gdy namolnie wypytywał chłopca i dziewczynkę w przedziale, do którego nieproszony się dosiadł, o status ich krwi; prędko zostało to jednak ukrócone przez szkolnego prefekta, a on siedział z kwaśną miną, niezadowolony, że mógłby oddychać tym samym powietrzem co szlamy. Tiara Przydziału ledwie dotknęła jasnej czupryny, a wykrzyknęła Slytherin, dzięki czemu ojciec nakreślił mu w liście kilka słów zadowolenia. Szkoła była ogromna, stara i pełna tajemnic, które Augustus pragnął spenetrować i poznać, to okazało się jednak trudniejsze niż przypuszczał. Nauczyciele mieli go na oku, nierzadko posyłali listy do ojca pełne oburzenia, a później on musiał mierzyć się z wyjcami i karami, które czekały na niego w domu. Z wiekiem zaczynał uczyć się panować nad darem metamorfomagii i jął to  wykorzystywać; nawet zmiana koloru włosów na kruczą czerń pomagała wyprzeć się występku i uniknąć szlabanu. Ich otrzymywał bowiem całkiem sporo: był bowiem porywczy, nosił w sobie wiele niewyjaśnionego gniewu, pałał wpojoną za młodu niechęcią do mugolaków oraz zdrajców krwi, o czym krzyczał najgłośniej ze wszystkich Ślizgonów. Gdy Hogwart pogrążył się w panice przed starożytnym potworem, który zamordował dziewczynkę mugolskiego pochodzenia, Augustus Rookwood nie czuł nawet odrobiny żalu; w czasie przemowy dyrektora uśmiechał się głupio, milczał jedynie z obawy przed kolejnym szlabanem. Gdy nauczycieli nie bylo w pobliżu, jego ulubioną rozrywką było strasznie pierwszorocznych przed potworem z Komnaty Tajemnic.
Rósł jak na drożdżach. Zawsze był wyższy i większy od chłopców w swoim wieku, lecz w latach nastoletnich rozwój ten nabrał tempa. Od maleńkości spędzał sporo czasu na świeżym powietrzu, lubił aktywność fizyczną i jeszcze przed szkołą nauczył się latać na miotle i zasad quidditcha  - kwestią czasu było więc przyjęcie go do drużyny quidditcha, do czego doszło na jego trzecim roku nauki. Objąwszy pozycję pałkarza w drużynie Ślizgonów, piastował ją do momentu ukończenia szkoły, choć kilkukrotnie został zawieszony za bójki i awantury, przez co ominął kilka meczów. Znalazł się jednak pod szczególną opieką profesora Slughorna, mającego słabość do uczniów z dobrych rodzin, bądź wykazujących się talentem  - Augustus miał i jedno i drugie. Rookwoodowie byli starą rodziną czystej krwi, zamożną i słynącą z ręki do magicznych stworzeń, on sam zaś uchodził za wyjąktowo dobrego gracza quidditcha. Przyjął Augustusa do Klubu Ślimaka i nierzadko usprawiedliwiał przed innnymi nauczycielami napady złości burzą hormonów i młodzieńczą głupotą. Z obawy przed straceniem miejsca w drużynie młody Rookwood szczególną uwagę przykładał do tuszowania swoich występków i nauki panowania nad metamorfomagią. Zgodnie z poleceniem Slughorna nie zaniedbywał też nauki, choć ona nie przynosiła mu żadnej przyjemności - poza opieką nad magicznymi stworzeniami, gdzie mógł blyszczęć dzięki wiedzy przekazanej przez rodziców. Historia magii, eliksiry i zielarstwo były dla niego szczególną męką i z ulgą zrezygnował z nich po piątym roku. Wiedział doskonale jak planuje własną przyszłość. Wbrew woli rodziny zamierzał podjąć karierę sportową, a dopiero później, kiedy się zestarzeje - podążyć śladem ojca, na to będzie miał czas, gdy młodość przeminie. Utwierdziła go w tym przekonaniu odznaka kapitana drużyny Ślizgonów, którą otrzymał na szóstym roku i nosił ją na piersi z największą dumą. Nawet matka wyraziła wówczas swoje zadowolenie, bo i ona otrzymała w Hogwarcie wówczas podobną. Zbliżył się do niej, gdy przestał być dzieckiem. Kiedy odkrył tajemną komnatę w ich domu, gdzie powietrze wydawało się ciężkie od czarnej magii. Zarówno matka, jak i ojciec udawali, że tego nie widzą, że nie zauważają zniknięcia niektórych ksiąg z ich biblioteczki. Jedynie czasem przestrzegali go, aby nie wyrządził sobie krzywdy, a kiedy się to już stało - wzywali zaufanego uzdrowiciela.


1948 - ukończenie szkoły i podjęcie kariery sportowej

Lata szkolne minęły szybciej, niż zdążył się spostrzec, choć niektóre tygodnie (szczególnie te poprzedzające egzaminy) wydawały się wówczas trwać w nieskończoność. Kończył szkołę jako czarodziej pełnoletni, mający już licencję na teleportację; mimo wykształcenia magicznego, które posiadł, nie wydawał się ani trochę dojrzalszy, ani mądrzejszy, wciąż był porywczy, butny i arogancki. Zyskał wysoką ocenę z opieki nad magicznymi stworzeniami, całkiem niezłą z obrony przed czarną magią i uroków, pozostałe wyniki nie były wcale imponujące. Nie obawiał się jednak, koneksje ojca zapewniłyby mu zapewne staż w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, bo uczyć się nie chciał, ale to odkładał na bliżej nieokreśloną przyszłość. Wrócił na garnuszek rodziców i rzec by można było, że żył jak pasożyt na ich koszt, lecz miesiące po szkole poświęcał na treningi quidditcha, siłowe i sprawnościowe, a w międzyczasie pomagał w hodowli aetonanów matki. Wytrwale wysyłał listy do trenerów wszystkich drużyn quidditcha, aż wreszcie zaproponowano mu rekrutację do Armat z Chudley - i przyjęto go na ławkę rezerwowych. Nie był tym zachwycony, wiedział doskonale, że od 1892 roku grali słabo i nie zdołali dotrzeć do żadnego finału, pierwszy raz jednak zacisnął zęby, powściągnął język i przyjął to, co los mu oferował, mając świadomość tego, że musi jakoś zacząć. W porównaniu z zawodowymi graczami, to co prezentował sobą w szkole było co najwyżej średnie. Miał okazję, aby uczyć się od lepszych od siebie i trenować pod okiem profesjonalisty, korzystał więc z tego i dawał z siebie wszystko na boisku, arogancko wierząc w swój talent i w to, że pewnego przywdzieje szatę Jastrzębi z Falmouth. Minął niemal rok zanim nabrał odpowiedniej techniki i oszlifował swój talent, aby awansował do pierwszego składu. Armaty wciąż jednak nie odnosiły większych sukcesów, co przynosiło mu ogromny zawód i frustrowało niemiłosiernie. Odreagowywał to w barach, gdzie pojawiał się ze zmienioną twarzą i wdawał się w bójki i awantury. Wielu nie zadawało żadnych pytań, bo tłumaczył się zawsze treningami - pałkarze przecież zawsze obrywali wyjątkowo mocno. 
Czas wypełniały mu wówczas częste treningi, zarówno na boisku quidditcha, jak i siłowe, śledzenie rozgrywek, punktacji w lidze i wszelkich wiadomości sportowych. Mieszkał wciąż w rodzinnym domu, zbywał ojca i dziadka, gdy wspominali o pannach, którym powinien był się oświadczyć, a w rzadko wolnych chwilach grywał w karty i uprawiał turystykę barową w całej Wielkiej Brytanii i Irlandii. Miał słabość do swawoli, hazardu, pięknych kobiet i ognistej whisky, co ostatecznie miało go pogrążyć. Pierwsze lata po szkole były dla Augustusa jednak jak sen - stawał się coraz lepszy, komentatorzy sportowi go chwalili, aż wreszcie spełniło się to, co ujrzałby w zwierciadle pragnień. Wylądował pierw na ławce rezerwowych Jastrzębii z Falmouth, a po kilku miesiącach przeszedł do pierwszego składu. Ich pałkarz uległ dziwnemu, niewyjaśnionemu wypadkowi, a kontuzja wykluczała go z profesjonalnej gry - "cóż za wielka szkoda", wzdychał fałszywie Rookwood, a w rodzinnym domu opróżnił razem z ojcem cały barek.


1953 - wyrzucenie z drużyny

Miał wówczas życie o jakim marzył. Odnosili sukcesy na boisku, z przyjemnością mógł rozwalić komuś łeb całkiem legalnie i to w akompaniamencie ryku zachwyconych kibiców, zaczął zarabiać całkiem pokaźne kwoty galeonów, które później nierzadko przegrywał w karty - a czasami wygrał dwa razy tyle. Lgnęły do niego kobiety, te łase na galeony i jego sławę, a także te rozmiłowane w przystojnej twarzy i wysokich ramionach. Zamykał je w objęciach wszystkie, wypuszczał równie szybko, ich ciała mu wystarczały, dusz nie chciał, imion nie pamiętał już o świcie. Uchodził za bawidamka, czarusia i kłamcę, lecz mimo to wciąż cieszył się zainteresowaniem ze strony płci pięknej, z czego bezczelnie korzystał - i nie zamierzał się ustatkować, uważał, że jest na to zbyt młody, na to później przyjdzie czas. Zdążył zarobić trochę pieniędzy, wynieść się z rodzinnej posiadłości do domu, który pozostawił po sobie bezdzietny wuj i rozpocząć życie na własny rachunek. Przez tych kilka lat żył jak król, a przynajmniej tak właśnie się czuł - niezwyciężony, niepokonany i mający przed sobą cały świat. Nawet wtedy, gdy nie docierali do finału, kiedy leżał w szpitalu świętego Munga z kolejną kontuzją śmiał się i kpił z wszystkiego i wszystkich. A później, kiedy nikt nie widział niszczył w domu wszystko, co dało się zniszczyć na drobny mak, byleby tylko wyładować swój gniew i frustrację. 
Zawsze miał trudności z zapanowaniem nad sobą. Po jednym z przegranych meczy, gdy wspólnie z chłopakami z drużyny zapijali gorycz porażki, wdał się w awanturę z drugim pałkarzem, ale Augustus nie wiedział kiedy powiedzieć sobie dość. Rzucił się na niego z pięściami, pobił tak dotkliwie, że tamten wylądował u uzdrowiciela. Na nic zdały się tłumaczenia, że to były emocje podszyte alkoholem. Z dnia na dzień usunięto go z drużyny, bo nie dość, że przekroczył granicę, to zrobił to w pubie - i rozeszła się o tym plotka, narażając na szwank dobre imię Jastrzębi. Sam zniszczył swoją reputację i pogrzebał własną karierę sportowa, która nagle dobiegła końca. Żadna drużyna nie odpowiedziała już na jego list. Nikt nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Z jego agresją, wybuchami gniewu, porywczością i gwałtownością. Jako pałkarz był skończony.


1955 - zakup pubu

Znalazł się bez pracy i - jak sądził - bez przyszłości. Był wściekły, lecz nie widział w sobie problemu, a zakłamanym trenerze, w prasie, która się na niego uwzięła i wszystkich dookoła. Frustracja w nim narastała, a on coraz częściej przywdziewał obce twarze, aby móc wyładować się na kimś anonimowo, dokładnie tak, aby magiczne służby nie wpadły na jego trop. To był okres, kiedy stał się stałym gościem w biblioteczce rodziców, gdy czas na treningi quidditcha poświęcał na zgłębianie czarnej magii. W niej znajdywał paradoksalne ukojenie, ujście swej złości. Znów pomagał w hodowli matki, lecz to mu nie wystarczało. Ojciec był na niego wściekły, mówił, że teraz musi minąć trochę czasu, że skandal musi ucichnąć zanim załatwi mu jakąś posadę, lecz Augustus ani myślał przywdziać teraz eleganckiej szaty i nudzić się w Ministerstwie Magii. Podstępem pomnażał galeony, które zgromadził jako członek popularnej drużyny. Część wygrał w karty, pozostałą kwotę wyłudził i oszukał kilku czarodziejów. Przychodziło mu to coraz łatwiej. Za zgromadzoną kwotę kupił opuszczony bar w Zachodnim Londynie, który przez następne miesiące remontował własnymi rękami. Pod koniec tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego piątego roku otworzył "Złoty Dzban", miejsce, gdzie sam był sobie szefem. Długo jednak nie popracował uczciwie. 
Zaglądali do niego różni czarodzieje.  Nie zawsze porządni. Augustus zaś zawsze miał gadane, potrafił przekonać i namówić innych do zrobienia tego, co sobie umyślił. Coraz częściej zwoływali się wspólnie, aby coś - jak to mówili - załatwić. Zaczęło się niewinnie. Od drobnych kradzieży, włamań, a z biegiem lat nabierali odwagi i pewności siebie. Rookwood zajął się przemytem, rozprowadzaniem nielegalnych substancji i przedmiotów pod barem. Złoty Dzban zawsze służył mu jako doskonała przykrywka Nigdy nie zapomniał jednak o szansach, które zaprzepaścił i nie przepracował tego w pełni. Buzował w nim żal, gorycz porażki i wściekłość przywodząca na myśl szatańską pożogę. Zadawanie ran i bólu innym przynosiło mu satysfakcję, bo skoro cierpiał on - powinni byli i inni. Dawało to poczucie kontroli i władzy nad drugim człowiekiem, a to stawało się coraz bardziej uzależniające, tak jak i czarna magia. Podniecała go myśl, że pozostaje nieuchwytny dzięki darowi metamorfomagii i umiejętności tuszowania śladów. Był dobry w tym co robi, może nawet lepszy niż w sporcie, bo tak rzadko grał, że jego dawne umiejętności zaczynały osiadać kurzem. Posiadł jednak nowe, które pozwalały mu żyć równie wygodnie i przynajmniej nie nudno.


1958 - wypalenie Mrocznego Znaku

Przy barze w Złotym Dzbanie jednego z wieczorów zasiadł mężczyzna, którego twarz wydawała się Augustusowi obca i znajoma zarazem. Jak rzadko kiedy wzdłuż kręgosłupa przebiegł mu zimny dreszcz, serce zabiło szybciej od niepokoju, gdy spojrzał mu w lodowate oczy, których nie sięgnął jadowity uśmiech. Rookwood szybko wyrzucił z głowy szkolne lata, lecz pamiętał tego człowieka jak przez mgłę - był prefektem, gdy Augustus uczył się na pierwszym, drugim, może i trzecim roku. Od tamtej pory spotykali się coraz częściej, choć nigdy już nie w Złotym Dzbanie.  Nie publicznie. Zaufał mu, bo ufał Macnairowi, który także był obecny w czasie tych spotkań. Riddle jak mało kto przemawiał z sensem. Przemawiał tak, że Rookwood nabrał mylnego przekonania, że jest rozumiany. A to, co ten człowiek potrafił sprawiało, że Augustusowi zapierało dech w piersiach - i jak nigdy wcześniej musiał przyznać sam przed sobą, że spotkał kogoś, przed kim winien pochylić czoła, że od niego pragnie się uczyć. Nie zauważył nawet momentu, w którym zaczął wypełniać rozkazy - już nie Riddle'a, a Lorda Voldemorta. Na jego lewym przedramieniu pojawił się pierwszy tatuaż - wąż prześlizgujący się przez nagą czaszkę. Symbol tego, co ich łączyło, symbol przyszłości, którą zamierzali sobie wydrzeć. Pod jego wpływem sięgnął po mroczną sztukę magiczną jaką była legilimencja. Czarny Pan nie uczył go osobiście, nie miał dla niego aż tyle łaskawości, Rookwood zasięgnął pomocy u własnego wuja, który zawsze wiedział, gdy kłamie jako dziecko. Jemu mógł ufać, choć nierzadko wychodził od niego jeszcze bardziej wściekły, kiedy jego wspomnienia zostały wydarte siłą w odwecie. Uczył się tej sztuki powoli, lecz przyznać musiał, że żałował, że nie zaczął wcześniej - wydzierane myśli okazywały się cenniejsze od słów wypowiadanych pod przymusem.
Może dzięki sztuczkom Voldemorta mógł działać swobodnie w Złotym Dzbanie. Był dla niego przydatny. Zdobywał informacje, działał pod przykrywką, handlował tym, czym nie powinien i zdobywał to, czego zdobyć legalnie nie sposób. Dla wszystkich innych - prowadził bar, który nie cieszył się dobrą sławą, zasłynął jako miejsce dobre dla hazardzistów i wielbicielu mocniejszych trunków. Oraz bójek. W sześćdziesiątym pierwszym, w piwnicach Złotego Dzbana, odbyły się pierwsze walki na pięści i magiczne pojedynki, gdzie chętni czarodzieje walczyli o galeony i nie tylko. Augustus nierzadko sam bierze w nich udział, choć częściej pełni rolę prowadzącego i bukmachera. Czasami do Złotego Dzbana przychodzą czarodzieje i czarownice wiedzący że pożyczy im pieniądze bez zadawania pytań - i nie mający świadomości, że lichwiarz nie ma żadnej litości, a odbierze im później pięciokrotnie więcej.
Augustus Rookwood pozostawał wciąż nienasycony - magii, galeonów, alkoholu i ryzyka. Przede wszystkim dobrej zabawy.

0
Pozostało PP
wand
0
Pozostało PM
7
5
16
OPCM
Uroki
Czarna magia
0
0
0
Transmutacja
Magia lecznicza
Eliksiry
15
15
10
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Ścieżka III — Opieka nad magicznymi stworzeniami
Wiedza i zrozumienie magicznych stworzeń
Ścieżka XI — Ekonomia i handel
Zarządzanie finansami
Ścieżka XII — Przestępczość
Włamywanie się i otwieranie zamków
Fałszerstwo i manipulacja dowodami
Sabotaż i eliminacja śladów
Przemyt i czarny rynek
Ścieżka XIII — Szpiegostwo
Kamuflaż i maskowanie tożsamości
Unikanie pułapek i zabezpieczeń
Skradanie się
Ścieżka XV — Przetrwanie
Tropienie i śledzenie
Ścieżka XVI — Społeczeństwo i wpływy
kłamstwo
zastraszanie i manipulacja
urok osobisty
Czujność i rozpoznawanie emocji
Ścieżka XVIII — Sport
walka wręcz
quidditch
Ścieżka XX — Poliglotyzm
goblidegucki
Ścieżka XXI — Magiczna umiejętność
Legilimencja

drzewko

Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
07-24-2025, 09:54

Witamy na forum Serpens!

Mistrz Gry utworzył dla Ciebie osobisty dział, w którym została umieszczona Twoja skrytka bankowa. Udaj się do niego i opublikuj temat z sowią pocztą oraz umieść tam swój prywatny kuferek. Na start otrzymujesz też od nas skromny prezent – znajdziesz go w swoim ekwipunku.

Możesz już rozpocząć zabawę na forum! Zachęcamy, abyś sprawdził, co Ci się przyśniło, rozeznał się w aktualnych wydarzeniach oraz spytał, kto zaczyna.

Odtąd Twoje słowa, decyzje i sojusze mają znaczenie. Uważaj, komu zaufasz — wężowe języki są zdradliwe. Dobrej zabawy!

Karta zaakceptowana przez: Lucinda Macnair

    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
08-27-2025, 18:59

Augustus Rookwood

Ekwipunek

pozostałe przedmioty spoza automatycznego ekwipunku

darmowa sowa pocztowa

Historia rozwoju

[27.08.2025] zatwierdzenie karty postaci, +1 CM
[29.08.2025] Zdobycie trofeum: Pierwszy dzień w Hogwarcie, +20 XP
[06.10.2025] Zdobycie trofeum: Gall Anonim, +50 XP
[02.11.2025] Zdobycie trofeum: Jest Leviosa, nie Leviosaaa, +20 XP
    Odpowiedz
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:01 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.