• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Organizacja > Akta postaci > Zaakceptowane > Czarodzieje > Primrose E. Burke
Primrose Edith Burke
Obrazek postaci
Dusza
Personalia rodziców
Tytania Burke z domu Black i Marcus Burke
Aspiracje
Stanie się odkrywcą starych ruin i artefaktów zapomnianych przez wieki
Amortencja
Drzewo sandałowe, piżmo, jaśmin i zapach starego pergaminu
Różdżka
Kasztan z włóknem z poroża królaka rogatego
Hobby, pasje
Jazda konna, szermierka, gra na skrzypcach, czytanie romansów
Bogin
Martwe ciała rodzeństwa
Umysł
Data urodzenia
5.05.1937
Miejsce urodzenia
Burke Manor, Derbyshire
Miejsce zamieszkania
Burke Manor, Derbyshire
Język ojczysty
Angielski
Genetyka
Czarownica
Ukończona szkoła
Hogwart (Revenclaw)
Zawód
Badacz artefaktów, run
Czystość krwi
Błękitna krew
Status majątkowy
Bezdenna sakiewka
Ciało
25
157
57
Wiek
Wzrost
Waga
Zielony
Ciemnobrązowe
Kolor oczu
Kolor włosów
Budowa ciała
Drobna budowa ciała, ale wysportowana przez treningi szermierki oraz jazdę konną
Znaki szczególne
Mały pieprzyk nad górną wargą
Preferowany ubiór
Wygodny, elegancki ale dość stonowany ubiór, w którym łączy klasyczne kroje z echem poprzednich epok. Od czasu do czasu można ją spotkać w bardziej zdobnych kreacjach. Kolory: granat, czerń, szarość, fiolety i burgund.
Zajęty wizerunek
Pheobe Tonkin
Obrazek postaci

1948 - Przybycie do Hogwartu


1955 - Zakończenie nauk w Hogwarcie


1955 - Nauka pracy z artefaktami


1958 - Pierwsza ekspertyza


1959 - Praca nad artefaktami kultury celtyckiej i nordyckiej


1959/60 - Pierwsze zaręczyny


1962 - Drugie zaręczyny


Wiosna

Był ciepły, majowy wieczór przesiąknięty zapachem róż oraz frezji, w ogrodzie owady kończyły swój codzienny taniec wokół kwiatów, a delikatny wiatr muskał liście drzew, gdy pośród murów Burke Manor zaczął się nieść płacz nowonarodzonego dziecka – dziewczynki, której dano na imię – Primrose, gdyż była niczym tchnienie wiosny w ścianach rodowej posiadłości.

Płacz był głośny, aż dziw brał, że w tak małych płucach mieści się tyle energii. W tym momencie rodzice wiedzieli, że urodziła im się córka, która może być dumą ale również utrapieniem rodziny Burke. Ciąża żony Marcusa nie była dla nikogo zaskoczeniem, ale to, że urodziła się dziewczynka. Wszyscy mówili, że będzie kolejny syn. Państwo Burke posiadali już dwóch synów. Istniała obawa, że rodzeństwo nigdy nie znajdzie wspólnego języka. Jednak mała dziewczynka, o brązowych włosach oraz zielonych oczach, które zdawały się zmieniać odcień zależnie od jej nastroju, nie zaprzątała sobie tym głowy. Rodzinna posiadłość był jej królestwem i miejscem zabaw. Sypialnia matki, komnatą cudów i skarbów, a gabinet ojca jaskinią mrocznych tajemnic. Dziecko dość długo nie jest świadome swojego pochodzenia, tak samo Prim nie mogła zdawać sobie sprawy jakie plany na jej temat snują rodzice. Jednak nieświadomie powoli odkrywała z czym wiąże się nazwisko Burke.

Zaczęło się od znajdywania zapisów z podróży ojca czy też wuja, na początku nie potrafiąc jeszcze składać liter oglądała z zachwytem naszkicowane obrazki, a potem z zapartym tchem czytała zapiski. Widziała, że przeżywali przygody, narażali życie aby zdobywać cenne artefakty. W swojej głowie widziała siebie przedzierającą się przez dżungle… Jednak rzeczywistość okazała się zgoła inna. Ale nie taka zła. Wychowywana wraz z braćmi nabywała wszystkie umiejętności jakie powinna znać dziewczyna z elity. Poza sztuką wysławiania się, znajomości malarstwa, uczyła się jeździć konno oraz szermierki. Nie raz chciała dorównać braciom i choć czasami przypominano jej, że podarte rajstopy nie przystają dziewczynce zdarzało się jej biegać z rozwianym włosem po ogrodach czy też ganiać za królikami. Dopóki była dzieckiem rodzice przymykali na to oko. Do czasu, kiedy okres dzieciństwa przeszedł w okres dorastania i już nie była chochlikiem, który zaglądał do gabinetu ojca, utrapieniem chodzącym za Xavierem z prośbą o kolejne opowieści, kopią matki, która słuchała jej grania na skrzypcach. Miała wyruszyć do Hogwartu by zacząć kreować siebie.

Czas nauki

Hogwart znała z opowieści matki oraz rodzeństwa. Bracia jak tylko zjawiali się w domu pełni podekscytowania przerzucali się historiami na temat szkoły. Prim zazdrościła im z całego serca więc wyczekiwała dnia swoich jedenastych urodzin. Miała w głowie cały plan. Dostanie się do domu Slytherina, znajdzie przyjaciółkę od serca, będzie pilnie się uczyć i pewnego dnia wyruszy w podróż dookoła świata w poszukiwaniu cennych artefaktów. Podzieliła się swoim planem z rodzeństwem, które słuchało ją z uwagą, a kiedy skończyła bracia wybuchnęli śmiechem i nic sobie nie robili z jej oburzonej miny.
-Kochana siostrzyczko – powiedzieli – przecież ty ledwo wystajesz ponad stół. Nie wejdziesz do żadnej jaskini. -Jeszcze zobaczycie! - Wybuchnęła zła na ich lekceważenie. Zamknęła się w swoim pokoju by pod wieczór znaleźć stos książek przygodowych oraz pamiętniki dziadka. Do niespodzianki została doręczona odręczna notatka: “By rozbudzić pragnienia. X”

Już pierwszy dzień szkoły zweryfikował jej plany na przyszłość. Kiedy Tiara przydziału oznajmiła, że pasuje do domu Ravenclaw zamarła patrząc tęsknie w stronę Ślizgonów. Tam było jej rodzeństwo, tam były koleżanki z innych rodzin, z którymi bawiła się w czasie pikników czy zjazdów. Machali do niej, a ona szła do innego stołu z ciężkim sercem i obawą, że już zawiodła własnych rodziców. Jednak w liście matka jej pogratulowała oraz zapewniła, że bycie Krukonem to żadna ujma na honorze. Wręcz przeciwnie, wartości tego domu powinny pomóc jej się rozwijać oraz przynieść dumę rodzinie Burke. Z tym zapewnieniem z ochotą rozpoczęła swoje nowe życie, które pokochała. Primrose nie należała do ponuraków, za to uwielbiała pchać nos w nieswoje sprawy. Często zaglądała tam gdzie nie powinna, czytała o tym o czym nie mogła wiedzieć, zadawała pytania, o których nie powinna myśleć. Jednak był ktoś kto ją zachęcał do odkrywania świata i rozbudzał ciekawość – starsi bracia. Najstarszy Xavier ciągle podsycał jej ciekawość. Jawił się młodszej siostrze niczym bohater z powieści awanturniczych, a jednocześnie mentor, który opowiadał o tym co widział i słyszał. W Prim zaś miał wdzięcznego słuchacza, który spijał z jego ust każde słowo. Cierpliwie odpowiadał na wszystkie pytania jakie padały z jej ust, słuchał jej gry na skrzypcach oraz wędrował z nią na długie spacery, które wręcz uwielbiała, gdzie wspinali się po skałkach i oglądali czerwień słońca. Wracali roześmiani i pokryci błotem ze źdźbłami trawy we włosach. To pod wpływem braci zaczęła z większym zapałem studiować starożytne runy czy historię magii, ale lubiła też zaklęcia, które były miłą odmianą od liter. A tych było coraz więcej, ponieważ im więcej czytała, im częściej zaglądała do gablot w Burke Manor tym więcej artefaktów widziała, a w jej ręce trafiały zapiski w językach, których zupełnie nie rozumiała. Miała już nieźle opanowany francuski, ten zaś wywodził się z grupy języków romańskich więc łacina nie okazała się tak ciężka, ale inne manuskrypty - stały się zagadką. Zagadką, którą chciała rozwikłać.

Siedząc ze słownikami, innymi przetłumaczonymi pracami zaczęła swoją przygodę z zapomnianymi językami, chcąc wręcz zachłannie, posiąść wiedzę jaką skrywały dokumenty. Każde przetłumaczone zdanie było dla niej wielkim sukcesem, a jak mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia. W jej przypadku nie było inaczej. Pierwszy tekst tłumaczyła prawie rok. Kolejny już tylko sześć miesięcy. Ojciec zauważył zaangażowanie córki i jak to miał w zwyczaju podsunął jej odpowiednie pozycje do czytania, a Xavier przywoził nowe opowieści o najróżniejszych artefaktach ze swoich podróży, a te inspirowały do kolejnych poszukiwań. Tak trafiła na opisy prastarej magii i rytuałów, w których często korzystano z artefaktów. Primrose znalazła swoje powołanie, a świat artefaktów miał stanąć przed nią otworem. Starała się mieć dobre oceny z każdego przedmiotu, chciała być dumą rodziców, ale czasami się nie dało. To właśnie wtedy, na piątym roku Primrose wiedziała jaką drogę musi obrać w swoim życiu. Zostanie badaczem. Na czas egzaminów zaszyła się w bibliotece, wiedziała, że to co uszło braciom na sucho w czasie nauki, jej nie będzie wybaczone. Pannie z dobrego domu nie wypada mieć słabych ocen. Ze starożytnych run i historii magii otrzymała wybitny, z obrony przed czarną magią oraz zaklęć powyżej oczekiwań, zaś z transmutacji ledwo zadowalający, co było jej osobistą tragedią i sprawiło, że zamknęła się na dwa dni w swoim pokoju bojąc się pokazać rodzicom na oczy.


Rodzinne interesy

Marcus Burke bardzo dbał o przekazywanie rodzinnych tradycji młodszemu pokoleniu, z naciskiem na te, których nauczył się od swoich rodziców. Nikogo nie przymuszano do uczestnictwa w przyjęciach, zostawiano im także swobodę w wypowiadaniu swojego zdania, niekoniecznie w sposób grzeczny czy taktowny. Zasada kultury obowiązywała tylko najbliższych, ponieważ wierzyli z żoną w siłę jedności. Wrogami były osoby mieszające się z niższą krwią, mugole. Pan Burke zawsze jasno mówił o swoich przekonaniach starając się podawać konkretne argumenty za nimi stojące. Mocno narzucał swoim dzieciom własne (bardzo wrogie) zdanie co do szlam. Krzywił się, kiedy tylko słyszał pochlebne opinie na temat zdrajców krwi. Będąc człowiekiem z natury spokojnym nie wybuchał gniewem, ale też nie tolerował sprzeciwu.

W momencie kiedy skończyła szkołę od razu została wprowadzona w rodzinne interesy. Nie wszystkie, tego miała pełną świadomość. Xavier też musiał wydeptać własną ścieżkę i dostrzegała, że zajmował się ubijaniem intratnych układów, spotykał się z innymi przedstawicielami rodzin, dobijał targów. To nie było w jej zakresie zainteresowań. Zdecydowanie wolała pochylanie się nad tekstami, odkrywaniem tajemnic dawno już zapomnianych, ale nie tylko w starych zapiskach. Pewnego dnia ojciec dał jej do przetłumaczenia dokument zapisany w staroceltyckim. Ten język był trudny, pełen niuansów, gdzie chociażby słowo “krew” miało bardzo podobny zapis jak “oddech” czy też “tchnienie”. O pomyłkę nie było trudno. Nie mniej, zabrała się do pracy z zapałem przez co zarwała parę nocy. Praca się opłaciła, otrzymała informacje o starych kręgach runicznych, które mieściły się na terenie Derbyshire. Wraz z ojcem udała się na wyprawę, która zajęła im cały dzień. Kiedy się ściemniało dotarli we właściwe miejsce, wcześniej klucząc i błądząc po okolicy. Stare kręgi, porośnięte, ukryte między wysokimi drzewami było ledwo dostrzegalne. Jednak oni wiedzieli, że są we właściwym miejscu - czuli energię bijącą z dawnych kręgów mocy. Runy, których teraz już się nie używa, wyblakłe nadal pulsowały szczątkową siłą prastarej, pierwotnej magii. Odnalezienie pojedynczych artefaktów było już o wiele prostsze, ale stanowiło niebezpieczeństwo więc odpowiednio je zabezpieczyli. Wracając do domu otrzymała polecenie, że ma zająć się artefaktami. Zrozumieć ich cel następnie trafią albo do sprzedaży dla kolekcjonerów bądź do skarbca Burke Manor.

W ten oto sposób znalazła swoje miejsce w rodzinnym interesie. Rodzima magia, wpływy celtyckie, nordyckie i saskie - wielki tygiel różnych tradycji magicznych, które czekały na odkrycie. Katalogowała kolejne artefakty jakie przychodziły do rodzinnego sklepu. Archiwizowała dokumentację wdrażając się coraz bardziej w swoją pracę. Coraz to nowe dokumenty czy stare zapiski sprawiały, że sięgała po opinie innych badaczy tym samym poszerzając grono znajomości wśród innych, którzy mieli większą wiedzę, a których artykuły czytała w specjalistycznych magazynach. To sprawiło, że zaczęła opanowywać również staronordycki, tym samym coraz lepiej rozumiejąc runy i ich zapis, a to przekładało się na jej pracę z artefaktami. Na razie nie była dopuszczona do pracy nad przedmiotami dla klientów. Ojciec chciał, aby zdobyła najpierw doświadczenie na przedmiotach, które miały zostać w zbiorach rodzinnych. To sprawiało, że sama nauka była o wiele łatwiejsza i mniej stresująca. Jednak starszy brat miał jeszcze inne dla niej zadanie. Nie mogła wiecznie unikać rozmów z kontrahentami oraz musiała znać wartość artefaktów i orientować się chociaż częściowo w finansach.

Xavier postawił przed nią księgę rachunkową i zaczął wdrażać w kolejne aspekty rodzinnego interesu. Skąd brały się przychody, a skąd dochody, gdzie mieli największy zysk materialny, a gdzie społeczny i utrzymywanie pewnych kontaktów było niezbędne. Wskazywał jej również jak bardzo jej praca będzie niezbędna kiedy zacznie dokonywać ekspertyz dla klientów oraz jak wiele ich udziałów leży w handlu artefaktami. Miała świadomość tego wszystkiego, ale zobaczenie liczb otworzyło jej oczy jeszcze bardziej. Później przyszedł czas na rozmowy - na początku była ich bierną uczestniczką obserwując starszego brata i poznając go od zupełnie innej strony. Gdzie dla rodziny był czuły, opiekuńczy, czasami zaborczy, tak w rozmowach biznesowych przybierał postawę chłodną, kalkulującą, a nieraz i straszna. Nie posiadała jego aparycji ale dostrzegała co działa i rozumiała, że to nie jest sztuczna poza. Te dwie twarze jej brata składały się na jego całość. Z czasem zaczęła odzywać się w rozmowach, przedstawiała dokumentację, historię przedmiotu, tłumaczyła jego zawiłe znaczenie - stawała się znawcą i ekspertem. W 1958 roku dokonała pierwszej analizy artefaktu dla klienta i zaczęła wkraczać jeszcze bardziej w rodzinny biznes stając się jego częścią. Wyprawy po całej Anglii celem odkrywania zapomnianych miejsc lub też odwiedzania tych znanych i szukania kolejnych ich tajemnic stały się jej codziennością. Wychowywana w Derbyshire panna Burke poznała smak niezależności oraz swobody. Mogła mówić to co myślała, mogła się realizować w zadaniach, które ją fascynowały. Chciała realizować się w badaniach naukowych, odkrywać tajemnice zapomnianych artefaktów, zgłębić starożytne runy. Wiedziała, że przed nią stoi otworem cały świat, wystarczyło po niego sięgnąć ręką. Zaczęło się od pracy w rodzinnym sklepie. Biznes był szorstki, bywał okrutny ale miał jasne zasady. Z czasem zaczęła mieć kontakt z dostawcami i ustalała z nimi stawki oraz relacje na jakiej opiera się ich współpraca.


Szalej, ale nie trać głowy

Z czarną magią miała do czynienia za każdym razem kiedy coś trafiało w jej ręce. W swojej małej pracowni poznawała tajniki i jej siłę oraz możliwości, a to co zobaczyła fascynowało młody umysł panny Burke. Chłonęła wiedzę niczym gąbka, wdawała się w długie dyskusje z braćmi oraz kuzynkami, wykazywała bystrość umysłu oraz doskonały zmysł obserwacji i czuła, że wreszcie znalazła swoje miejsce gdzie czuła się spełniona. Na salonach była elegancko ubraną, trochę zbyt bezpośrednią panną Burke, a w pracowni stawała się - Prim, kobietą, która nie pozwalała swojemu umysłowi odpoczywać. Kiedy Marcus zorientował się, że najmłodsza latorośl jest coraz bardziej zainteresowana czarną magią i sama poszukuje informacji postanowił przyjść córce z pomocą. Nie tego się spodziewała po chłodnym i zdystansowanym mężczyźnie. Oczywiście, nie usiadł obok niej i nie zaczął wdrażać córki z ojcowską miłością. Położył na jej biurku parę ciężkich tomów i kazał przeczytać w dwa tygodnie. Następnie przepytywał ją z wiedzy i korygował błędy. Był surowym nauczycielem ale sprawiedliwym. Chciała aby był z niej dumny więc przykładała się jeszcze mocniej do nauki. W końcu, pewnego dnia pozwolił jej przeprowadzić badania na jednym z artefaktów. Nie skończyło się to dobrze. Spowodowało, że Primrose cierpiała na koszmary senne co doprowadziło do tego, że bała się zasnąć i zamknąć oczy. Unikała kładzenia się do łóżka, a jak tylko pozwoliła aby sen przyszedł budziła się z krzykiem. Ojciec zabronił jednak, aby bracia ingerowali, skoro Prim chciała obcować z czarną magią musiała nauczyć się z nią funkcjonować. Po jakimś czasie zaczęła robić notatki i pomimo umęczonego umysłu analizować wszystkie wydarzenia po przeprowadzonych badaniach i już wiedziała gdzie popełniła błąd. Jednak aby go naprawić potrzebowała pomocy. Z pomysłem oraz szczegółowo rozpisanym planem poszła do ojca prosić o wsparcie. Marcus z uznaniem pokiwał głową, a to sprawiło, że wróciła jej cała energia. Kolejne działania sprawiły, że koszmary odeszły, a artefakt trafił na gablotę w sklepie.

To wydarzenie sprawiło, że zaczęła spisywać swoje spostrzeżenia oraz wnioski, tworzyć analizę, stawiać tezy i budować opinie. To zaś zachęciło ją do podzielenia się swoimi spostrzeżeniami z szerszym gronem. Tak powstał pierwszy, mały artykuł na temat kręgów runicznych oraz symboliki kamiennej w tworzeniu artefaktów i ich analizy. Nie spodziewała się wielkiego szumu, nie mniej parę listów przyszło z gratulacjami o tych samych ludzi, których wcześniej pytała o ekspertyzy, a przecież miała ledwie dwadzieścia cztery lata. Ten mały sukces zachęcił ją do dalszej pracy. Od przeszło roku pracuje nad zbieraniem danych odnośnie wpływu kultury i mitologii nordyckiej na symbolikę artefaktów ziemi angielskiej. Specjalnie kontaktowała się w tej sprawie z norweskimi i duńskimi naukowcami, którzy posiadali wiele informacji we własnych wykopaliskach. Ma nadzieję, że uda się jej kiedyś wybrać do nich, aby na własne oczy zobaczyć to czym dysponują. Na razie musiała wystarczyć jej korespondencja listowna oraz inne artykuły.

Choć większość dni upływała jej wśród książek, starych manuskryptów lub też na wspinaczkach, jeździe konnej, treningach szermierki oraz spotkaniach towarzyskich tak nie była ślepa na to co się dzieje wokół niej. Brat wspominał o rosnącej sile skupiającej się wokół pewnego czarodzieja.  Człowieka, który wyznawał poglądy bliskie jej rodzinie, który twierdził, że czysta krew jest ponad wszystko inne, a czarodzieje powinni dominować nad resztą świata. Nie chciała się opowiadać i dołączać do jakieś organizacji uważając, że nie ma takiej potrzeby. Choć wieczne ukrywanie się bywało utrapieniem, tak nie stanowiło dla niej wielkiego dyskomfortu. Nawet wolała to, że wciąż byli w cieniu. Nie chciała nawet myśleć, co by się stało, gdyby ich artefakty trafiły w ręce mugoli. Ich wojna już pokazała co potrafią zrobić, do czego są zdolni. Otwarte wypowiedzenie im wojny mogło tylko zaszkodzić, a nie pomóc. Nie należała też do osób, które były zwolennikami radykalizacji wszystkiego wokół nich. Było jej dobrze tam gdzie jest - mogła się realizować, mogła pogłębiać swoja wiedzę i niech ona pozostanie niewidoczna dla świata mugolskiego.


Życie to nie romans

Nie samymi artefaktami człowiek żyje i wiedziała to sam Primrose, która poza aktywnością fizyczną lubiła zanurzać się w świat zupełnie odmienny od tego, w którym żyła. Trochę zawstydzona a trochę podekscytowana zaczytywała się w licznych książkach przygodowych i romansach. Zanurzając się w głębokim fotelu, z sączącą się muzyką z gramofonu oraz kubkiem herbaty znikała w światach odmiennych od tych, które sama znała. Czy marzyła o wielkich porywach serca? Oczywiście, że tak! Czy myślała, że przeżyje wielką miłość, nie da się zaprzeczyć. Ucieczka w marzenia było jedną z jej nielicznych cech, kiedy ukazywała się jej druga strona - wrażliwa na otaczające ją piękno i emocje. Podobnie jak inni, składała się z wielu warstw, ale tylko nieliczni mieli możliwość dostrzeżenia tych najdelikatniejszych, w których śmiała się pełnym głosem, oblewała rumieńcem, tańczyła czy z pełną pasją grała na skrzypcach pozwalając, aby muzyka ją w pełni pochłonęła.

Nadal była młoda, pełna życia i chciała je poznać, czerpać z niego pełnymi garściami. Jednak przyszły obowiązki. Informacja o zaręczynach spadła jak grom z jasnego nieba, choć powinna się spodziewać takiego obrotu spraw. Młody pan Selwyn był elokwentny, elegancki i chłodny w obejściu. Zostali sobie przedstawieni i postawieni przed faktem dokonanym. Nie buntowała się, chociaż gniew w niej rósł. Nie porwał jej swoją osobą, nie sprawił, że widziała siebie u jego boku. Starała się go poznać, wychodziła z inicjatywą spotkań, ale to ktoś inny zawrócił jej w głowie. Porwał ją w inny świat, pokazał, że może być interesująca rozmowa, że można czuć te emocje, które widziała u bohaterów książek, w których się zaczytywała. Uległa tej fantazji, dała się porwać chwili, momentowi słabości, zapatrzyła się w niego, ale to było tylko z jej strony. On był uprzejmy, rozbudził jej kobiecość, pozwolił na rozkwit. Kiedy zrobiło się gorąco, sama uciekła paląc się ze wstydu. Nie mogła być zła. Nie było żadnych obietnic, nie było żadnych deklaracji. To wszystko było wyłącznie jej wyobraźnią. Przełknęła gorzką pigułkę szykując się na stanie się panią Selwyn. Jakiś czas później zaręczyny zerwano. Nie cierpiała z tego powodu. Obydwie rodziny uznały, że jednak ten sojusz w takim układzie nie sprzyja nikomu. Być może pomógł w tym fakt, że Primrose przyłapała przyszłego pana młodego na zabawianiu się z inną panną kiedy byli umówieni na spotkanie. O swojej przygodzie i równe nieobyczajnym zachowaniu nikomu nie wspomniała. Nie było takiej potrzeby. Mogła odetchnąć z ulgą, była wolna. Skupiła się na swojej pracy, na swoim rozwoju i rodzinie, zupełnie nie spodziewając się, że w jej życie wkroczy Bradford Bulstrode.

Z jednej strony, nikt się nie dziwił, a z drugiej byli zaskoczeni. Panna Burke nie wydawała się zainteresowana małżeństwem. Przynajmniej oficjalnie, a jednak szybko rozeszła się wieść, że została zaręczona z wdowcem Bulstrode. Na jej palcu zalśnił pierścionek, który oznajmiał o szczerych intencjach Bradforda, a sama czarownica nie wydawała się niezadowolona jak w przypadku poprzednich zaręczyn.


0
Pozostało PP
mind
30
Pozostało PM
10
12
9
OPCM
Uroki
Czarna magia
0
0
0
Transmutacja
Magia lecznicza
Eliksiry
5
10
8
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Ścieżka V — Starożytne runy
Wiedza o runach północnoeuropejskich
Inne starożytne systemy zapisu
Ścieżka VI — Nauka
Znajomość teorii magii
Planowanie i metodologia badań
Ścieżka VIII — Historia i kultura magiczna
Historia cywilizacji
Znajomość obyczajów i etykiety
Mitologia i folklor
Analiza i interpretacja starożytnych tekstów
Archeologia i badanie artefaktów
Ścieżka XI — Ekonomia i handel
Zarządzanie finansami
Sztuka negocjacji handlowych
Rozpoznawanie wartości przedmiotów dotyczących profesji postaci
Ścieżka XIV — Odkrywanie świata
Eksploracja ruin i starożytnych miejsc
Ścieżka XVI — Społeczeństwo i wpływy
Perswazja
Ścieżka XVII — Artyzm i twórczość
Muzyka (skrzypce)
Ścieżka XVIII — Sport
Jazda konna
Szermierka
Wspinaczka
Ścieżka XX — Poliglotyzm
Francuski
Łacina
Norweski
Staroangielski

drzewko

Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
07-31-2025, 08:01

Witamy na forum Serpens!

Mistrz Gry utworzył dla Ciebie osobisty dział, w którym została umieszczona Twoja skrytka bankowa. Udaj się do niego i opublikuj temat z sowią pocztą oraz umieść tam swój prywatny kuferek. Na start otrzymujesz też od nas skromny prezent – znajdziesz go w swoim ekwipunku.

Możesz już rozpocząć zabawę na forum! Zachęcamy, abyś sprawdził, co Ci się przyśniło, rozeznał się w aktualnych wydarzeniach oraz spytał, kto zaczyna.

Odtąd Twoje słowa, decyzje i sojusze mają znaczenie. Uważaj, komu zaufasz — wężowe języki są zdradliwe. Dobrej zabawy!

Karta zaakceptowana przez: Lucinda Macnair

    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
08-05-2025, 14:23

Primrose Burke

Ekwipunek

pozostałe przedmioty spoza automatycznego ekwipunku

darmowa sowa pocztowa

Historia rozwoju

[05.08.2025] zatwierdzenie karty postaci, +1 CM
[21.09.2025] Nagroda za wydarzenie: Człowiek, który został ministrem, +15 XP
    Odpowiedz
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:02 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.