• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Wschodni Londyn > Stary cmentarz przy Mile End
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
07-09-2025, 21:02

Stary cmentarz przy Mile End
Na lekko górzystym uboczu, za wielką ozdobną, lecz zardzewiałą bramą oraz niskim murkiemn w kolorze szaro-ceglanego kamienia, leży stary cmentarz przy Mile End – zapomniany przez miasto, porzuciny, zarośnięty przez różnorodność pnących chwastów i mchów – przeżarty wilgocią, rozkruszony na drobne kawałki. Rzędy pochylonych nagrobków, porośniętych bluszczem i naroślą, kryją nazwiska, których nikt już nie pamięta. Anioły z odłamanymi skrzydłami patrzą na przechodniów martwymi oczami, a wiatr przemyka między drzewami niczym jęczące dusze. Niektórzy mówią, że pochowano tu ofiary zarazy, inni, że ludzi z zakazanych eksperymentów medycznych z czasów II wojny. Niezależnie od wersji, miejsce ma złą sławę. Dzieci mówią o „śpiewającej mogile”, z której nocą dobywa się melodyjny, kobiecy głos. Bezdomni trzymają się z daleka, bo coś „chodzi między nagrobkami i nie lubi być oglądane”. W samym centrum cmentarza znajduje się marmurowe mauzoleum bez inskrypcji, z drzwiami zamkniętymi na łańcuchy. Zatarte nazwiska nie sugerują żadnej rodziny.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Zacharias Crouch
Czarodzieje
Wiek
36
Zawód
pracownik naukowy Evershire College
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
17
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
14
12
6
Brak karty postaci
08-18-2025, 21:30
15.03.62.


Cmentarze wywoływały uzasadniony niepokój. Przynajmniej w jego odczuciu było to coś głęboko zakorzenionego w ludzkiej naturze, bo ilekroć przychodziło myśleć o śmierci czy obcować choćby z jej namiastką, budził się pierwotny instynkt przetrwania. Pragnienie bycia jak najdalej, byleby myśli nie zostały skalane refleksją, że życie kiedyś dobiegnie końca.
Czy sam obawiał się tego momentu? Rozmyślał nad tym dość często, nie potrafiąc dojść do ostatecznych wniosków. Gdy patrzył na moment ten przez pryzmat straty najbliższych, ścisk w żołądku zdawał się przybierać na mocy, natomiast gdy traktował temat rzeczowo, jako pewien etap, przez który każdy musiał przejść, a za którym niekoniecznie było cokolwiek (więc teoretycznie nie powinien się już niczym troskać) było mu nieco lepiej. Zachodziła tu zależność czysto emocjonalna, z której zdawał sobie sprawę, ale nadal nie był pewien czy to coś co będzie miało znaczenie w momencie, kiedy sam zmierzy się z ostatecznym. To zabawne jak bardzo potrafił w takich momentach odcinać się od przeszłości i własnych przeżyć związanych ze stratą. Stare blizny były w rzeczywistości jedynie złudnie okryte zgrubiałym naskórkiem – pod jego warstwą nadal jątrzyły się rzeczy nigdy nie przepracowane. Ale… mechanizmy obronne spełniały jednak swoją rolę.
Kiedy przeszedł przez bramę cmentarza dość wczesną porą, bo chłód zawieszony w powietrzu przylepiał się do płaszcza, a delikatny kożuch mgły kąpał nagrobki niemal po same ich czubki, był raczej skupiony na tym, że stało przed nim zadanie.
List zupełnie nieoczekiwany zastał go w czasie, gdy przeżywał lekkie spowolnienie w pracy i zwyczajnie miał sporo przestrzeni na rzeczy, które zaniedbywał w ostatnich miesiącach. Pani Macnair zdawała się więc pojawić w idealnym momencie z nie mniej idealną propozycją, której Crouch nie mógł odmówić.
Wciskając twarz nieco głębiej w kołnierz przeszedł alejkami dalej ku wyznaczonemu miejscu spotkania. Nigdy wcześniej tu nie chadzał i choć może nie powinien, nie potrafił odmówić sobie sposobności, aby pokonać drogę na swój sposób – niespiesznie, z dużą dozą uważności. Był wcześniej, więc nie bał się o nietaktowne spóźnienie. Przed oczami, gdzieś w mlecznej bieli, majaczyła mu bryła mauzoleum, która niezmiennie stała tam niczym kompas, wskazujący drogę i tyle mu wystarczało, aby czuć pewność oraz nie bać się o to, że się zgubi pomiędzy kamieniami z wykutymi weń nazwiskami, których większości nie mógł nawet kojarzyć. Ufał, iż dzisiejsze spotkanie przyniesie mu coś cennego, przede wszystkim z punktu widzenia naukowego, bo to przyciągało go przecież najbardziej.
Po dobrych kilku minutach spaceru, przybliżył się ostatecznie do miejsca wskazanego przez Irinę Macnair – jej postać pozostawała dla niego wciąż w sferze domysłów i kształtów nadawanych przez innych ludzi, nie zawsze mających z nią bezpośredni kontakt. Crouch uważał, że to naprawdę niewiele, tyle co nic, nie próbował więc nawet nastawiać się konkretnie do pierwszej rozmowy. Zresztą, nauczył się nie rozmyślać przesadnie o kwestiach towarzyskich, jakby te, zupełnie oderwane od świata naukowców, były jedynie jakimś mało istotnym dodatkiem do życia. Mógł jednak sądzić, że będzie to kontakt z osobą niezwykle rzeczową, podchodzącą profesjonalnie do tematu, jak wynikało z otrzymanego listu. Tyle mu wystarczało.

    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Irina Macnair
Śmierciożercy
Wspomnienia są jak zwłoki. Po wydobyciu nigdy nie są takie same.
Wiek
45
Zawód
kostucha, matka i rzeźbiarka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
30
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
5
Brak karty postaci
08-21-2025, 19:24
Z porannych mgieł wyłaniało się coś jeszcze. Coś więcej niż krzywo powtykane w ziemię sto lat temu nagrobki i rosnące od niepamiętnych wieków drzewa. Obleczona w czerń stała tam nieruchomo, jakby jedna z licznych symbolicznych rzeźb. Dłoń wsparta na kolumnie zdobiącej grobowiec lekko zaciskała się. Doły czarnej spódnicy niknęły gdzieś w morzu tej mlecznej toni. Na twarzy jawiło się spojrzenie skupione, skoncentrowane na jednym tylko punkcie i zupełnie nieodszyfrowane. Oczekiwała, wierząc, że przesłany instruktaż dostatecznie wskazywał położenie mauzoleum. On nie powinien mieć żadnej wątpliwości. On przychodził na jej wezwanie, aby wszystkie je rozwiać. To, co czaiło się w podziemiach, wykraczało poza standardy zwyczajowych znalezisk – choć Irina doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że stare mogiły kryją jeszcze setki tajemnic. Renowacje stanowiły zatem zajęcie znacznie ciekawsze od nowoczesnych pogrzebowych rytuałów. Mimo iż znane jej były praktyki dawnych obrządków, tutaj zdecydowanie potrzebny był ekspert z większą wiedzą.
Grób rodziny Goyle prezentował się całkiem okazale, choć wcale nie był najbardziej imponującym cmentarnym monumentem, jaki przyszło jej odnawiać. Kamienna konstrukcja zasługiwała jednak na dłuższą kontemplację. Gdy zaś jej ludzie skończą pracę nad jej odświeżeniem, stanie się znakomitym punktem na mapie tego cmentarza. Nie zatrudniała byle kogo, nie satysfakcjonowały jej więc byle jakie efekty. Z zadań wywiązywała się perfekcyjnie i tego samego oczekiwała od innych. Bywała może surowa, bywała bezkompromisowa, lecz realizowała plan od początku do końca porządnie. Obrany lata temu system działał dobrze, a wszelkie nieprzewidziane kwestie nigdy nie spotykały się z jej ignorancją. Dlatego właśnie doszło do tego spotkania, dlatego nie zignorowała zastanego stanu podziemnej komnaty. Dlatego na niego czekała, by już za chwilę poprowadzić go grobowym korytarzem wprost do serca tej zagadki.
W tym czasie kilkoro jej ludzi wykonywało inne prace. Z zewnątrz mauzoleum było już właściwie skończone. W środku wciąż wymagało przynajmniej tygodnia delikatnych czynności. Ilość zdobień i detali wskazywała, że w tamtych czasach rodzina posiadała naprawdę imponujący majątek i zdecydowanie wymagała wyjątkowo szczegółowego podejścia do sprawy. A fakt odkrycia niepokojącej komnaty bez wątpienia spowolnił cały proces. Na jak długo? I jak poważne okazać się miało tamto znalezisko? Tych odpowiedzi dopiero miał poszukać naukowiec.
– Panie Crouch – przemówiła, wypatrując wreszcie pożądanej sylwetki w gęstwinie wystających nagrobków. Jej głos wędrował w parze ze znanym mu już nastrojem ukazanym w korespondencji. Powaga i stanowczość od samego początku i do samego końca. – Witamy w Londynie. Pozostaje wdzięczna, że zechciał pan się tutaj zjawić i wesprzeć naszą… sprawę – powitała go, gdy tylko odbiła się od muru. Przeszła te kilka kroków w jego stronę. Mogłaby zapytać o trudy podróży, mogłaby czarować go sympatycznym wstępem, ale wolała podejście rzeczowe i skupienie na celu. A cel wyrastał z ziemi tuż przed nim, zapraszając w nieprzeniknione korytarze zmarłych. Te szlaki znała doskonale i spodziewała się, że i dla niego te okoliczności nie stanowiły zupełnie nowego wyzwania. – Zapraszam tędy. Uwaga, korytarz będzie dość niski. – Choć nietrudno było przeoczyć grobowiec, jej dłoń i tak płynnie narysowała w powietrzu pożądany kierunek. Mieszanina drobnego piasku i kamieni zachrzęściła pod podeszwami. Zanim jednak weszli do środka, zatrzymała się i obróciła ku niemu twarz. – Pierwszego czarodzieja pochowano tutaj nieco ponad dwieście lat temu. To miejsce spoczynku kilku pokoleń. To niezwykle misterny grobowiec, pod ziemią znajduje się pięć pomieszczeń. Projekt dość imponujący, bez wątpienia z rozmachem. Na obydwu kondygnacjach natrafiliśmy na mnóstwo runicznych symboli i malarstwa. W tej jednej komnacie nie było trumny. Ta jedna komnata została dodatkowo wzmocniona i zapieczętowana. Domyślam się, że pan jako znakomity znawca widział i słyszał już wiele. Nie zaskoczy pana zatem, że wewnątrz śmierć nie pławi się w ciszy, że pozostawiono tutaj głosy. I pułapki, ale te natenczas zostały zneutralizowane. Chodźmy. Powinien pan ujrzeć to na własne oczy – zakończyła swój wstęp i jej pantofel wreszcie przekroczył bramy. Poprowadziła mężczyznę schodami w dół, w międzyczasie wzniecając świetlisty czar, bez którego pochłonęłaby ich jakże zwodnicza ciemność. Tunel okazał się wąski i niski, każdy nacisk stopy na kamienistym podłożu prowokował echo, a z tła dźwięków dało się wyłowić coś więcej – niepokojące szumy i zgrzyty, czasami wrażenie ludzkiej mowy, które nasilało się wraz z kolejnym krokiem. – Potrzebuje Pan zobaczyć wszystko, czy poprowadzić Pana bezpośrednio do tamtego pomieszczenia? – zapytała, robiąc krótki przystanek. Jej własne słowa ulokowały się na granicy szeptu. To było miejsce święte, miejsce wymagające szacunku. Zaś oni byli tutaj gośćmi. Ufała, że profesjonalista nie potrzebował żadnej instrukcji, by jego czyny pozostały w zgodzie z porządkiem tej przestrzeni.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Zacharias Crouch
Czarodzieje
Wiek
36
Zawód
pracownik naukowy Evershire College
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
17
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
14
12
6
Brak karty postaci
09-10-2025, 11:40
Zmuszająca do refleksji sceneria roztoczyła w jego umyśle wizję zakorzenioną w przeszłości, której unikał na co dzień; wspomnienie kuzyna, którego śmierć wpłynęła na to jak postanowił kształtować swoje życie, zawsze wzbudzało w nim tęsknotę i przypominało, jak bardzo ulotnym zdawała się być pewność jutra. Nie pożegnali się nigdy, pozostawili niedokończone rozmowy oczekujące kolejnego spotkania, które musiało przecież nastąpić. Tak wtedy sądził, zamykając za sobą drzwi pokoju Melchiora z powodu jakże błahego – zapomniał o książce, którą pozostawił na ławce w ogrodzie. Miał wrócić jeszcze, spotkał jednak matkę i nigdy później nie miał okazji usłyszeć przyjacielskiego głosu. W pierwszych miesiącach miał pokusę, by zrzucić na siebie pełnię winy. Dopiero po wielu latach doszedł do wniosku, że taka jest w istocie natura człowieka: rzadko pamięta o tym, że nic nie jest dane raz na zawsze i że pewność bywa złudna.
Na nic zdać się mogły obecnie jego wątpliwości, wspomnienie dźwięczało chwilę, z czasem jego odgłos słabł, bo przecież nie było to miejsce ani moment na podróż w głąb spraw nieprzepracowanych po dziś dzień. W marcowej mgle wyostrzała się bowiem bryła mauzoleum, za którą do tej pory podążał. Kobiecy głos wprawiający w drżenie gładkość powietrza, przedostał się szybko do jego uszu, znacząc na jego twarzy delikatny uśmiech. Pomimo rzeczowym tonom, w których na próżno było szukać czegokolwiek co świadczyć by mogło o pragnieniu przybliżenia w relacji. Prosto i stanowczo – nie było mu to obce, co więcej, cenił podejście, które nie grzęzło w zbędnych grach słów i gestów. Lubił widzieć sprawy takimi, jakimi były w rzeczywistości, bez towarzyskiego zakłamania.
— Pani Macnair — odparł krótko i skinął głową na znak powitania. — Decyzja była dość szybka – stwierdził zgodnie z prawdą, bo przecież nie zastanawiał się wiele. Kiedy szło o sprawy mające znaczenie dla jego prac badawczych, skłonny był wiele poświęcić, znieść trud podróży czy żonglowania obowiązkami, których przecież nigdy mu nie brakowało.
Podążył za Iriną, wpierw stawiając kroki dość niepewnie, następnie zyskując więcej stabilności; ta jednak nie miała okazji się rozwinąć, bo jego towarzyszka zatrzymała się w pewnej chwili, chcąc objaśnić z czym będą mieli do czynienia. Zatrzymał się gwałtownie, wyrywając głowę z wizji snutej własną wyobraźnią. Było to coś być może nieco nietaktownego, zapewne świadczącego o specyfice jego natury, jednak naturalne wyrywanie się ku wiedzy nigdy nie było czymś, co zwykł temperować.
Wysłuchał słów Macnair z należytym skupieniem, zastanawiał się przez moment czy wcześniej miał do czynienia z czymś podobnym, choć w części aspektów. Jego praca obecnie bazowała na przeprowadzaniu badań eksperymentalnych na materiale żywym, jeśli można było tak to ująć; starożytne runy, pełne mocy zapisy i tajemnicze pomieszczenia mające swe zaczepienie w badaniu przeszłości, plasowały się gdzieś dalej, sięgając swym źródłem początków jego kariery lecz nigdy nie porzucił pasji na dobre uważając, że to może przybliżyć go do kolejnych niezwykle cennych wniosków. Łączenie różnych dziedzin i szerokie ujęcie badań dawało jedynie pełniejszy obraz natury opracowywanych zagadnień.
— Można tak to ująć, choć im więcej człowiek widzi, tym bardziej zdaje sobie sprawę, że to ledwie ułamek tego, co kryje świat. — Przestąpił o krok, kiedy jego towarzyszka postanowiła wreszcie zagłębić się w ciemności mauzoleum. Był ekspertem, ale lata praktyki nauczyły go odpowiedniej pokory i choć był pewny swego, zdawał się być człowiekiem nader skromnym i powściągliwym w opowiadaniu o swoich dokonaniach. — Sądzę, że choć pobieżne przestudiowanie tego, co odkryliście oprócz rzeczonej sali, będzie pomocne. W tej materii uważam, że nie powinniśmy się spieszyć. Nie kieruje mną pragnienie zwiedzania, choć to zapewne kusząca wizja z racji niezwykłości budowli samej w sobie, a świadomość, że często wskazówki niezbędne do rozwikłania zagadki są skrzętnie ukryte niekoniecznie w samym pobliżu znaleziska. — Z pozostałych zapisów mógł otrzymać obraz tego z czym przyjdzie mu się zmierzyć w najważniejszej z sal. Nie miał wprawdzie co do tego pewności, ale jeśli rodzina czarodziejów miała swój sekret, to spoczywający tu przodkowie stali na jego straży – być może w sposób zupełnie dosłowny.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Irina Macnair
Śmierciożercy
Wspomnienia są jak zwłoki. Po wydobyciu nigdy nie są takie same.
Wiek
45
Zawód
kostucha, matka i rzeźbiarka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
30
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
5
Brak karty postaci
10-05-2025, 10:44
Gdyby decyzja nie była szybka, nie byłoby nas tutaj. Lubiła ludzi gotowych podjąć zadanie prędko, profesjonalnie i z zaangażowaniem godnym powagi należnej tym starym kryptom. Jej klient stawał się poniekąd klientem badacza. Płacił dodatkowo za każdą z niespodzianek – a nie wszystkie nieprzewidziane zdarzenia leżały – co z żalem stwierdzała – w mocy jej osobistej i podległych pracowników. Czasami sięgali po wiedzę i przenikliwość eksperckich oczu. Pan Crouch nie miał jeszcze okazji współpracować z nimi, lecz pragnęła szczerze przekonać się, że obydwie strony pozostaną zadowolone. A ona trwała usatysfakcjonowana, gdy zleceniodawca czuł się w pełni obsłużony. Wiadomo wszak, że nikt z nich z czystej ciekawości nie schodził do trupich komnat i nie gmerał w rysach przeszłości. W każdym z nich czaił się pewien rodzaj głodu: tajemnicy, historii, nauki, a ostatecznie przede wszystkim pieniędzy. Cokolwiek ściągało ich tego dnia na cmentarz, cokolwiek stawało się prawdziwą motywacją – zawsze musiało pamiętać o wielkim szacunku dla śmierci.
Tam go też zabierała, w te czarne odmęty, korytarze pełne pajęczych kurtyn i niewiadomego chrzęstu pod pantoflami. Tam ściany zapłakiwały nieodgadnione sceny z przeszłości, tam magia od setek lat potrafiła kisić się i dojrzewać, by wyrosnąć na potęgę, którą mało kto potrafił przejrzeć. Po przekroczeniu progów w każdym oddechu połykali cząstki znakomitej historii, niewidzialne ślady dziejów i ludzkich dramatów. Dziedzictwa, które po latach żywiej miało odznaczyć się w duszach żyjących. Magii, która pociągała tych, którzy wcale nie chcieli jej odkryć. Doświadczenie uczyło Irinę, że nasączone echami przeszłości pokoje mogły kryć przed nimi niemal wszystko. Dlatego od pierwszego kroku pozostawała czujna i skoncentrowana.
– Może być pan zatem pewien, że nie zabraknie mu nigdy pracy i materiałów do badań, profesorze –
przyznała, nim całkiem zagłębili się w ciemności starego grobowca. Profesorskie biurka uginały się zapewne od tropów, przypuszczeń i dowodów, które potrzebowały tez, wniosków i połatanych dziur w historii. Oni się tym zajmowali, doświadczeni w sprawach obcych pospolitemu czarodziejowi wyciągali z magii niewyjaśnione skrawki, znacząc je mocnym światłem. Mroki nigdy nie lubiły się ze słońcem. Obnażanie z sekretów ograbiało je z destrukcyjnej mocy. Wprowadzenie ich do podziemi każdorazowo wiązało się ryzkiem. Jako wysłanniczka czarnych sztuk pozostawała w pełni świadoma, że nie wszystkim mogła się spodobać ta próba. Lecz ich zamiary nie pozostawały pogardliwe wobec przykurzonych tutaj dziejów.
Gdy odpowiedział, ledwo powstrzymała się przed przewróceniem oczami. Niektórych naukowców uznawała za bajkopisarzy, bowiem unikali sprytnie jednoznacznych teorii czy konkretnego wyrażania opinii. I tym razem marną decyzję przyniosły jego słowa. Oby nie wybrała źle. – Zatem najpierw komnata, później reszta – zdecydowała w półszepcie, by nie budzić niepotrzebnie resztek energii, która tu pozostała. Prowokowanie zmarłych nie sprzyjało dokładnym oględzinom. Warunki w ciasnym i dusznym korytarzu i tak pozostawały niekomfortowe. Nie mogli tkwić pod ziemią w nieskończoność. – Tutaj – zatrzymała się nagle, skręcając ostrożnie w lewo, do rzeczonego pomieszczenia. Iskra z wiedźmiej różdżki rozświetliła cztery kąty, by rozbić mroki i objawić mu rytualny charakter wnętrza. Na ziemi ułożono z kości okrąg opisany wokół runicznymi znakami. Ze środka odchodziły promienie, a każdy z nich zdawał się wskazywać na osadzone na ścianie malowidło. Jedno z wielu obrazów nadszarpniętych przez pełne zapomnienia dziesięciolecia. – To kości czarodziejów – oznajmiła cicho, bo to byli w stanie stwierdzić już wcześniej. – W środku zwierząt – dodała, wskazując na linie składające się na owe promienie. Dziwna konstrukcja mogło już przywodzić mu na myśl jakieś teorie, nie pospieszała, wiedząc, że to wymagało wnikliwego zbadania. W samym środku tego wszystkiego ustawiono również kościsty stos. Między wystającymi ze stożka białymi elementami powtykane były drogocenne minerały: lazuryt, turkus, bursztyn a nawet ametyst. Najbardziej jednak niepokojąca wydawała się powłoka z włosów. To ona, niczym czuła peleryna, przykrywała drogie kamienie, to ona upiornie wyrywała z gardła martwiące westchnienia. Wypchana po brzegi symbolami przestrzeń pociągała każdym kawałkiem. Postanowiła milczeć, by dać profesorowi czas do zapoznania się z tym znaleziskiem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Zacharias Crouch
Czarodzieje
Wiek
36
Zawód
pracownik naukowy Evershire College
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
17
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
14
12
6
Brak karty postaci
10-07-2025, 21:45
Wąska gardziel, która prowadziła ich przez budowlę nie napawała optymizmem, ale czy jakikolwiek grobowiec powinien budzić przyjemne skojarzenia? Zwłaszcza jeśli krył w sobie coś, czego żaden śmiertelnik nie powinien mieć odwagi dotykać? Wiedział, że cokolwiek na nich czeka, trwa tam od tak dawna w stanie nienaruszonym nie bez powodu. Pradawne rytuały miały moc zdolną niszczyć wszystko, co tylko odnajdywały na swej drodze, jeśli jakikolwiek śmiałek chciał po nie sięgnąć. To, iż grupa pracowników Macnair musiała zneutralizować nałożone na grobowiec zaklęcia przywoływało w nim obawy dotyczące tego, na ile w ogóle powinni tam schodzić. Jego natura jednakże dość często wkradała się w granice sacrum, zerkała za kotarę spraw nieprzeznaczonych dla zwykłych czarodziejów. I nie uważał tego za czyn godny potępienia, bowiem rozwiązanie sekretu przybliżało do pełni poznania, a to z perspektywy osoby miłującej badania zdawało się największą nagrodą. Pieniędzy miał aż nadto, dlatego tak przyziemne kwestie zdawały się zupełnie go omijać; od dziecka miał ten komfort, na który nie każdy mógł sobie pozwolić. I zapominał o tym aż nazbyt często. Każdy fachowiec na pewnym etapie swej ścieżki zdawał się wpadać w pułapkę uniemożliwiającą mu zaglądanie w dalsze niż tylko dotyczące swego obszaru zainteresowań rejony. I nie ma w tym nic dziwnego, choć niekiedy podejście takie potrafi być na tyle kłopotliwym, by nawiązywanie dialogu z drugim człowiekiem zdawało się zadaniem karkołomnym.
Odchrząknął lekko, kiedy dotarł do niego szept Iriny. Nie zamierzał się spierać, nie miał wręcz odwagi, by w jakikolwiek sposób zmieniać wolę kobiety prowadzącej go przez mroki rodowej nekropolii znakomitych czarodziejów. Bo z takimi z całą pewnością mieli do czynienia. Nie sposób było odnaleźć tak imponujące znalezisko w przypadkowych katakumbach. Potrzebny był tu rozmysł. Podążyli więc do komnaty frasujacej nie tylko pracowników, ale i samą Macnair.
Czy miał jakieś przeczucia? Nie odważył się jeszcze po nie sięgnąć, natomiast postanowił zwrócić się jeszcze do swojej towarzyszki, by rozwiać resztki wątpliwości i ogarnąć pełen obraz tego, z czym się tu mierzyli.
— Rozumiem, że to być może, nie… na pewno wykracza poza obszar, w którym powinienem się poruszać, lecz kontekst jest równie ważny co samo znalezisko. Czy wie pani coś więcej na temat rodziny zlecającej konserwację? Czym się zajmują, czym zajmowali się ich przodkowie? — Nie sądził, że Macnair ma w zwyczaju sondować swoich klientów lecz pewne rzeczy ciężko przeoczyć. Mogło być również tak, iż ten trop będzie ślepą uliczką, jednak jako profesjonalista czuł się w obowiązku, by sprawdzić każdą opcję.
Z cierpliwością oczekiwał na wprowadzenie, przynajmniej pobieżne w kwestie rzeczy odnalezionych w sali. Kiedy zaklęcie rozświetliło ciemności koloru tak głębokiego, z jakim nigdy wcześniej nie miał do czynienia, otworzył szerzej oczy z niemałym zdumieniem oglądając każdy z elementów układanki. Jego spojrzenie przebiegło po połyskujących grzbietach kości, nabierających makabrycznych wręcz odcieni. I choć widywał w swym życiu wiele, to tak bezpośrednie obcowanie z elementami pozostawionymi przez śmierć, napawało go niepokojem w najczystszej postaci. Nie zdradzał się jednak ze swoimi prywatnymi odczuciami, zanurzając się zaraz w dźwiękach słów wypowiadanych przez Irinę. Notował w pamięci wszystko to, co miała mu do przekazania, chcąc mimo to samodzielnie ocenić wszystko wokół. Rozróżnienie kości nie było trudne, pradawne rytuały od zawsze chętnie lokowały swą moc w szczątkach zwierząt i ludzi. Jakkolwiek nie byłoby to makabryczne.
— Niezwykłe. —Westchnął balansując na granicy zachwytu i zastanowienia, kiedy w pnącej się konstrukcji na samym środku sali dostrzegł połyskujące kamienie.
Intuicyjnie jednak, zamiast skupiać się na tym, co było w centrum, podążył wzrokiem ku obrzeżom: ku runom, a przede wszystkim ku malowidłu, któremu znaczenie nadawały kości promieniście rozchodzące się od wnętrza. Nie przestąpił ani pół kroku dalej, próbując wpierw odkryć sens tego, co najbliżej.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#7
Irina Macnair
Śmierciożercy
Wspomnienia są jak zwłoki. Po wydobyciu nigdy nie są takie same.
Wiek
45
Zawód
kostucha, matka i rzeźbiarka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
30
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
5
Brak karty postaci
10-18-2025, 19:43
Ależ oczywiście, że pan Crouch potrzebował historii, kontekstów i szczegółów wykraczających poza to, co dane mu było obserwować w tych osnutych tajemnicami korytarzach grobowca. Nie dziwiła się zatem jego pytaniom – wręcz się ich spodziewała. Ostatecznie ktoś, kto potrafi odpowiednio połączyć zastane tropy, klucz odnaleźć może bardziej w samych dziejach pochowanych tu czarodziejów, niżeli kilku podrzuconych do komnaty kawałkach kości. W świecie czarodziejów nazwisko Goyle było raczej znane, powtarzalne, niekiedy spotykane w magicznej prasie. Zaś złote litery ponad bramą do tego mauzoleum w oczywisty sposób rozwiewały wątpliwość w zakresie tego, kto tak naprawdę znajdował się w tych kryptach. Była profesjonalistką i wiedziała, o czym można mówić, a co należy mimo wszystko zachować głęboko w odmętach myśli. Jeśli naukowiec miał dogłębnie przyjrzeć się sprawie, bezsprzecznie potrzebował informacji, zanim wyłuskane z kruszących się sklepień muśnięcia przeszłości zadziwią go i zamęczą ilością możliwych wątków. Tak przynajmniej sądziła.
– Wytwórstwem magicznych mebli, panie Crouch. Od wielu pokoleń ich biurka i kredensy z powodzeniem zdobią nasze salony, opracowali sposób na obróbkę drewna z lewitujących drzew. Choć ostatnie dwa dziesięciolecia nie są dla nich sprzyjające, trzeba to szczerze przyznać. Jak mniemam, gdy zauważy pan doskonałość ułożonych w tych komnatach trumien, pojmie pan zdumiewający kunszt tych prac. Zdołali mistrzowsko dobrać drewna, które pozostają niemal nienaruszone, mimo upływających lat. Goyle’om nie można także odmówić doskonałych scenografii teatralnych. Widzi pan, panie Crouch, nasze teatry są przepełnione ich rekwizytami… – kontynuowała, pozwalając sobie na nieco szersze wprowadzenie mężczyzny w krajobraz tej rodziny. Ostatecznie jednak wcale nie byli to jedyni twórcy mebli w Wielkiej Brytanii, Crouch nie musiał podpisywać swych naukowych dysput na mahoniowych blatach sygnowanych tymże nazwiskiem. Tym bardziej że nazwisko to przycichło znacznie, gdy zakończyła się wojna. Gustowne komody poczęły się kruszyć, a rosnąca konkurencja wypchnęła ich szyld z salonów bogatych czarodziejów. Być może dlatego, że młodemu pokoleniu znacznie bliżej było do nieco ekstrawaganckich teatralnych dekoracji. Ta rodzina miewała historie bardzo kontrowersyjne. A w odpowiednich kręgach znane były jej bliskie powiązania z czarną magią, lecz o tym głośno nie zamierzała mówić.
Niezwykłe. Przyglądała się spacerującemu po komnacie mężczyźnie. Był przerażony czy może podniecony zastanym widokiem? Pierwsze przypuszczenie odrzuciła niemal natychmiast, bowiem zbyt wiele razu widziała w życiu ludzi sparaliżowanych strachem – który notabene sama wywoływała – by dokonać tak absurdalnych wniosków. Prędzej przypisałaby jego reakcję pod naukowe zafascynowanie. I tego też się właśnie spodziewała, wprowadzając tutaj człowieka, który znał procesy jej obce i umiał rozszyfrować zagadkę. Tego oczekiwała. A zatem? Czy miał już jakieś wnioski? Podążyła tuż za nim, niosąc światło, które odsłaniało ścieżki wymalowanych na ścianach scen. Oprócz run pojawiało się tam mnóstwo symboli, których Irina nie umiała przyporządkować. Symboli i twarzy, niekiedy całych ciał wygiętych w konkretnej figurze. – Co pan tam widzi, panie Crouch? – spytała wreszcie, przystając po jego lewej stronie. Na pierwszym malowidle postać kobiety miała dziwacznie powykręcane kończyny, wokół których wił się brunatny wąż. Z wyrazu jej twarzy Irina odczytywała cierpienie.
Oczekiwała, że mężczyzna zechce przedstawić swe pierwsze teorie. Że je w ogóle miał. Przeczuwała, że w tym znalezisku kryć się musiało coś więcej niż zwykłe rodzinne tradycje – żaden z żyjących Goyle'ów nie potrafił wyjaśnić tego, co zostało odkryte w tych podziemiach. Być może ta komnata jest dowodem na czyjąś fiksację lub wyjątkowo misternie uszykowany rytuał, jakąś starą magię, po którą dziś już się nie sięga. Obróciła głowę w stronę swego towarzysza.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#8
Zacharias Crouch
Czarodzieje
Wiek
36
Zawód
pracownik naukowy Evershire College
Genetyka
Czystość krwi
jasnowidz
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
12
0
OPCM
Transmutacja
17
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
14
12
6
Brak karty postaci
10-25-2025, 20:46
Tak wiele umykało mu przez rozprawianie o rzeczach niekiedy zupełnie odległych od tego, co działo się wokół. Można było go dość łatwo posądzić o ignorancję choć nie była to wcale zasługa zamierzonych działań. Brak przestrzeni na przyswajanie pewnych bodźców zdawał się być wpisanym w jego naturę – to tylko dzięki temu potrafił skupiać się na sprawach dalece bardziej interesujących go z perspektywy prowadzonych badań. Jeśli potrzebował coś ponad to, pytał. Zawiłe procesy poznawcze pędzące zupełnie niejasnym torem zdawały się nawet z oczywistymi wadami nad wyraz efektywne. Jeśli zaś niedomagały, nie łamał sobie nad tym zbytnio głowy. Już dawno przestał zastanawiać się bowiem nad oceną własnej osoby z perspektywy osób postronnych. I zapewne dlatego też wszelkie wątpliwości, które mogła chować w sobie pani Macnair, na ten moment był dla niego jedynie małą niedogodnością niezdolną w jakikolwiek sposób wpłynąć na sam proces zapoznawania się z niezwykłym znaleziskiem. I to wcale nie przez brak szacunku do cierpliwości i oczekiwań Iriny, a przez poczucie, że doskonale wie co robi i ostatecznie przyniesie efekty, na których kobiecie przecież tak bardzo zależało.
Ze skupieniem wysłuchał słów towarzyszki. Nazwisko Goyle nie było mu obce, ale skłamałby, jeśli teraz rzuciłby stwierdzeniem, iż doskonale zna ich historię oraz profesję, którą się parają. W świecie, gdzie każdy z przedmiotów sygnowany był doskonałymi inicjałami twórców lub ich markami, można było w pewnym momencie się skutecznie pogubić.
Jaki natomiast był związek pomiędzy tworzeniem mebli a tym, co zastano w grobowcu? Obawiał się, że żadne domysły nie doprowadzą go dzisiaj na odpowiednią ścieżkę. Mógł natomiast z powodzeniem zająć się rozszyfrowywaniem owej zagadki. Potrzebował rozpocząć od symboliki malowideł i znaczenia run. Sukcesywne podążanie ku środkowi powinno doprowadzić wreszcie do rozwiązania. Oglądał jeszcze przez moment wszystkie malowidła, a echo głosu Iriny nie od razu do niego trafiło.
Obejrzał się wreszcie przez ramię, by spotkać się z kobiecym spojrzeniem oczekującym odpowiedzi. Potem mimowolnie przystąpił do analizy tego skrawka misternego dzieła, przy którym oczekiwała go Macnair.
— Wąż to niezwykle bogaty w znaczenia symbol. Co jednak istotne, patrząc na przeróżne kultury, bardzo często pojawia się w rytuałach związanych ze śmiercią. Kebechet w postaci węża oczyszczała. Wąż jest istotą zawsze żywą. Wąż to przejście, transformacja. Ale w wielu miejscach strzeże czegoś, co potencjalnie wartościowe. — Kiedy myślał o tym, co spoczywało w centrum sali, był niemalże pewien, że nosi w sobie wiedzę, której znaczenie było tak ważkie, iż postanowiono ją zniewolić i zapieczętować w grobie dzięki rytuałowi. Drogocenne kamienie potrafiły być nośnikami potencjału magicznego. Ktokolwiek tu był, próbował zapewne stworzyć naczynie dla czegoś, co chciał pozostawić dla kogoś w przyszłości. A może… może chciał skazać na zapomnienie? Tego jeszcze nie wiedział, ale ryzyko było przecież wpisane w koszt ich eskapady.
— Kości to potężny nośnik energii. Wróżenie przy ich pomocy nie jest mi obce, natomiast, zdaje mi się, że nie każdy z elementów odprawionego tu rytuału uznalibyśmy dzisiaj za… cóż… Myślę, że rozumie pani, co mam na myśli. — Zawiesił swoje spojrzenie na Irinie, ale tylko na moment, bo dalej zafascynowany znaleziskiem począł bacznie analizować runy rozsiane po pomieszczeniu oraz rysunki postaci w przedziwnych pozach.
— Ansuz, Eihwaz, Pertho. Komunikacja, transformacja, przeznaczenie… los… tajemnica… — Zamyślił się. — Sądzę, że mamy tu zamknięte coś, co może być równoważne z wizją, przepowiednią… Nie wiem, na ile wiarygodną… ale… ale sądzę, że ktoś próbował zapieczętować tu jakąś wiedzę, być może na temat przyszłości. Choć nie dam gwarancji, że przyszłość ta nie przeminęła już… nim ktokolwiek się tu dostał. — Westchnął tylko, potem czytał dalej, bowiem prócz run niosących nadzieję na dokonanie niezwykłego znaleziska było tu sporo budzących wątpliwości. Thurisaz. Nauthis. — Powinien istnieć więc sposób na to, jak dopełnić rytuał, a właściwie jak tchnąć moc w to, co tu pozostawiono, by droga została otwarta — wskazał na całun z włosów i skryte pod nim kamienie. — Pytanie tylko czy to wciąż przedmiot mojego badania i coś czym są zainteresowani państwo Goyle...
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#9
Irina Macnair
Śmierciożercy
Wspomnienia są jak zwłoki. Po wydobyciu nigdy nie są takie same.
Wiek
45
Zawód
kostucha, matka i rzeźbiarka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
30
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
6
5
Brak karty postaci
11-09-2025, 11:41
Wąż. Żywe insygnium wielkiego Salazara Slytherina, ikona sprytu, manifest udręki i trucizny. On i ona patrzyli na wężową rycinę jakże odmiennie. Nie przerwała jednak naukowego wywodu, przyzwyczajona raczej do tego, że perspektywa eksperta bywała i być powinna zdecydowanie szersza od jej osobistych skojarzeń. Strzeże, z pewnością. Powolna przechadzka, ostrożne kroki wokół porzuconych niegdyś elementów tej tajemnicy pozwoliły jej raz jeszcze, po muśnięciu światłem różdżki, ocenić skalę i nietypowość pogrzebanych tu elementów. Układanka stanowiła całość, lecz jej składniki, rozebrane kawałek po kawałku, mogły odsłonić widmo mrocznej zagadki. Proces myślowy w jej wyobrażeniu rozciągał się zaś na dużo dłużej niż jedne oględziny. Oczekiwania miała spore, ceniła wszak konkret i sprawne załatwianie spraw, ale niejednokrotnie zdołała już przekonać się, że zamknięte w nieprzeniknionych ciemnościach grobowców sekrety potrafią miesiącami męczyć umysły tych, którzy zdecydują się rzucić na nie światło. Nie bez przyczyny niektóre historie zatrzaskuje się razem z ciałem w ciasnocie trumny. Lecz żywi są nazbyt ciekawi, by porzucić możliwość ich ujawnienia. Dlatego właśnie się tutaj znaleźli.
Kości nie robiły na niej wrażenia, właściwie to widziała ich już w życiu tak wiele, że przestawały wzbudzać w niej jakiekolwiek odczucia. Cmentarz stanowił miejsce jej pracy, z trupami miała do czynienia każdego dnia. Widywała już różne kombinacje, choć niespecjalnie intrygowała ją jakakolwiek wizja wróżenia z ludzkich szczątków. – A zwierzęta? Czy to nie profanacja, panie Crouch? Mieszać ludzkie kości ze zwierzęcymi. Potrafi pan to wyjaśnić? Gdyby nie fakt, że osobiście byłam obecna przy otwieraniu tych katakumb i zdejmowaniu zabezpieczeń magicznych, pozwoliłabym sobie przyznać… że ktoś zakpił sobie z pochowanych tutaj osób i wtargnął między te korytarze wiele lat po ich śmierci, pozostawiając to wszystko. Jak pan sądzi? – podzieliła się osobistym oskarżeniem. Teorię łatwo było skonstruować, ale trzeba było jeszcze ją potwierdzić i wskazać winnego, aby to wszystko miało jakikolwiek sens. Widywała już akty niepodważanej profanacji. Ten nie byłby pierwszym na tym cmentarzu.
- Przepowiednię złożoną z tych symboli? – zapytała nieco zdziwiona teorią pana Croucha. Nie odrzucała jej, lecz trwała zaintrygowana konstrukcją i możliwością ewentualnego odczytu owej wieszczej melodii przyszłości. – Proszę powiedzieć, panie Crouch, powinniśmy szukać wśród tego wszystkiego jej treści? Ukrytej głęboko pod tym wszystkim czy może złożonej właśnie z tych poszczególnych elementów? Rodzina zechce ją poznać bez względu na to, czy mówimy o minionych latach czy tych, które nadejdą. Ich stanowisko pozostaje jasne – zakomunikowała otwarcie, z powagą i zgodą na kontynuacje owych badań. – Mówimy zatem o rytuale. Dopełnienie obrzędu pozwala poznać przepowiednię? Tak pan sądzi? – W skupieniu zadawała kolejne pytania, domyślając się, że coś takiego mogło wiązać się z potrzebą większej ilości czasu i bardziej szczegółowymi analizami. A może właśnie nie? Pozwalała mu dokładnie wszystkiemu się przyjrzeć, szczegóły mogły być bardzo istotne, a pradawni czarodzieje lubili bardzo sprytnie maskować swe tajemnice – ależ zdołała się o tym już niejednokrotnie przekonać. – Będzie pan potrzebował więcej czasu – stwierdziła, pozostając w pełni przekonana, że sycące odpowiedzi nie wydostaną się z ust naukowca zbyt prędko. Goyle’owie trwali głodni wieści i rozpaczliwie pragnący odsłonić tropy z przeszłości, ale tu, z czym mieli do czynienia w tym mauzoleum, przekraczało granicę nawet magicznej przyziemności. Czy nie tak? Niechaj ją skoryguje, jeśli się myliła.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:02 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.