• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Południowy Londyn > Herbaciarnia „Cichy liść”
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-14-2025, 18:01

Herbaciarnia "Cichy liść"
„Cichy liść” to kameralna herbaciarnia ulokowana w urokliwych zakamarkach Clapham. Wnętrze utrzymane jest w ciepłych kolorach — drewniane stoliki, wygodne fotele obite miękką, wielobarwną tkaniną i wzorzyste, kwieciste zasłony na oknach tworzą przytulną atmosferę. Za ladą zawsze unosi się zapach świeżo parzonej herbaty, mieszanej z nutą ziół i domowych ciastek. Właścicielka, pani Margaret, znana jest z uprzejmości i dyskretnej rozmowy, którą chętnie prowadzi z bywalcami, zawsze służąc dobrą radą. „Cichy liść” to lokal, do którego się chętnie wraca.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Colette Rineheart
Czarodzieje
Peindre l'amour, Peindre la vie, Pleurer en couleur
Wiek
31
Zawód
malarka
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
9
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
5
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
8
12
Brak karty postaci
09-13-2025, 12:08
10.03.1962
Zaskakująco dla nich wszystkich dzień Neda skończył się dość szybko – najpewniej kwestia spokojniejszego dnia, chociaż na to nie mogła narzekać, bo ostatnio wydawało się że niemal się mijali podczas gdy jego wieczory były wypełnione. Czasem nawet budziła się w nocy, niemal z zaniepokojeniem szukając czy miejsce w łóżku obok niej nie jest puste. Może i minęło trochę czasu ale dalej się martwiła, czy aby na pewno wszystko było w porządku i czy nie musiała kontaktować się na nowo z Ministerstwem. Zastanawiała się, czy i on się wtedy budził albo kojarzył, jak często wtedy przytulała się do niego, tak jakby nie chciała go wypuścić z objęć. Nigdy o tym nie rozmawiali ale o wielu rzeczach nie udało im się jeszcze porozmawiać, zarówno z jednej jak i drugiej strony.
Potrzebowali jednak normalności codziennego dnia, a normalny dzień oznaczał również to, że w końcu mogli spotkać się na mieście, spędzając ze sobą nieco czasu. Lubiła ich drobne spacery – Ned uwielbiał chodzić po ścieżkach poza miastem ale ona nie była wielką fanką przedzierania się przez brytyjskie chaszcze i zarośla – ale miasto oferowało jakieś rozrywki, postanowiła więc poprosić ich sąsiadkę o pozostanie z Leonem podczas gdy ona przygotowała się na wspólne wyjście do restauracji.
Sięgnęła po czerwoną sukienkę którą Ned uwielbiał, może dlatego że tak ładnie odsłaniała jej nogi i pozwalała na ich podziwianie. Oczywiście ubrała odpowiednią warstwę pończoch – nie miała zamiaru świecić skórą po środku miasta, zwłaszcza przy tej pogodzie – a na wszystko narzuciła czarny płaszcz ze złotymi wyszyciami na okryciu. Po dużej ilości czułości wobec Leona, zapewnieniu, że rodzice wrócą i obietnicy lodów następnego dnia zaprowadziła go do sąsiadki, dziękując jej za pomoc i obiecując przygotowanie malunku dla jej małego brzdąca.
Miała jeszcze chwilę, postanowiła więc skierować się do sklepów, narzekając nieco pod nosem na wybrukowane ulice które zawsze sprawiały jej problem kiedy nosiła obcasy. Tęskniła za prostymi uliczkami Montmartre, gdzie zwłaszcza wieczorami ulice były pełne ludzi którzy wystawiali własne towary, pokazywali najnowsze sztuczki magiczne czy sprzedawali świeżo ugotowane posiłki. Anglia bywała tak spokojna że była niemal pusta, zwłaszcza po tym jak zabrakło jej Barteu. Nie mogła jednak dać się wciągnąć w te wszystkie ponure myśli, zawitała więc na chwilę do sklepu, myśląc raczej nad cudownym wieczorem jaki ich czeka – i może nad paroma uszczypliwościami jeżeli Ned miał się spóźnić.
Na całe szczęście (dla niego ale i dla obojga z nich) zjawili się przed wejściem o niemal tej samej porze i już z daleka mogła dostrzec jego sylwetkę. Z uśmiechem lekko czającym się na ustach podeszła do niego, obejmując go bez skrępowania aby pochylić go nieco w swoją stronę i złożyć na jego ustach pocałunek.
- Witam, przystojny nieznajomy, mam nadzieję, że ma pan dziś chwilę wieczorem? – Zaśmiała się cicho, spoglądając na niego z tymi samymi emocjami, które wyrażały głównie bezgraniczne uczucie. Chciała usłyszeć jak minął mu dzień i chciała, aby Ned mógł odpocząć na chwilę, chociażby nad kubkiem herbaty.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Ned Rineheart
Akolici
Wiek
34
Zawód
auror
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
21
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
10
11
10
Brak karty postaci
09-16-2025, 22:37
Był pewny, że się spóźni. W całym ministerstwie wrzało od przygotowań przed zaprzysiężeniem nowego ministra, a w Biurze Aurorów praca zdawała się nie mieć końca. Wizytował dzisiaj z kolegami po fachu ogrody przy Middle Temple, żeby zapoznać się z planem miejsca oraz rozmieszczeniem strategicznych elementów i zamienić kilka słów z mistrzynią ceremonii, a raczej jej asystentem, bo tylko on znalazł dla nich czas. Szybka wymiana zdań na temat planu wydarzenia musiała im wystarczyć, bowiem młody i nazbyt ambitny czarodziej uznał, że kontrolowanie ustawienia magicznej pieczęci na podeście jest ważniejsze od zadbania o bezpieczeństwo gości. Na szczęście wszyscy wyznaczeni do pracy aurorzy byli wystarczająco doświadczeni, żeby poradzić sobie z tymi zdawkowymi informacjami. Udali się z powrotem do biura, żeby przedyskutować plan działania na kolejny dzień, nawet nie zauważając kiedy zrobiło się tak późno. Ned mógłby przysiąc, że zegar na ścianie zaczął głośniej tykać, próbując zwrócić na siebie uwagę – i całe szczęście, bo inaczej z pewnością nie udałoby mu się przybyć do herbaciarni na czas.
Wbrew pozorom Colette była niezwykle wyrozumiała wobec jego zawodu i wszystkich niedogodności jakie się z nim wiązały, tym bardziej Nedowi zależało, żeby odczuwała te niedogodności jak najrzadziej – szczególnie po tym, co wydarzyło się w zeszłym roku. Wiele słów pozostało od tamtego czasu niewypowiedzianych, ale nie były one potrzebne do wyobrażenia sobie jak musiało jej być ciężko. Od powrotu naprawdę się starał, żeby do ich domu wróciła normalność, a bolesna nieobecność Barry'ego aż tak nie rzucała się w oczy.
Teleportował się w zacisznym rogu ulicy, z dala od wścibskich oczu mugoli. Nie zdążył się przebrać w nic bardziej wyjściowego, szedł więc na spotkanie w swoim codziennym stroju: ciemnych jeansach, czarnej koszuli z brązową kaburą na różdżkę i narzuconej na to skórzanej kurtce, ale może Colette mu to wybaczy w zamian za punktualność. Stanął obok drzwi do lokalu, grzebiąc w przepastnych kieszeniach w poszukiwaniu paczki papierosów. Odznaka, portfel, zmięta chusteczka i kilka luźnych knutów – żadnych innych znalezisk. Przeklął w myślach swoją nieuwagę, chowając się nieco w kołnierzu kurtki, bo na zewnątrz robiło się już chłodno. Coco na szczęście nie kazała długo na siebie czekać, bo już po kilku minutach usłyszał charakterystyczne stukanie obcasów o bruk, a zaraz po nim jego oczom ukazała się dobrze znajoma sylwetka. Zmierzył ją wzrokiem, uśmiechając się przy tym lekko, bo często nakładała tę sukienkę, kiedy chciała go do czegoś namówić – doskonale wiedziała, że ma do niej słabość.
– Czekam na kogoś, ale dla pani mogę zmienić plany – odparł, odwzajemniając pocałunek. – Tu es jolie – pochwalił się swoim (wciąż kiepskim) francuskim, bo wyznaczył sobie w tym roku ambitny cel w końcu się go nauczyć. Po tylu latach związku wreszcie i on poczuł wstyd, że jego francuski ogranicza się do kilku podstawowych zwrotów i jego czteroletni syn już mówi w tym języku lepiej od niego. – Les dames d’abord – dodał, otwierając przed Coco drzwi do środka.
Już od progu owiało go przyjemnie ciepłe powietrze o niezwykle aromatycznym, słodkim zapachu. Dawno tu nie był, ale "Cichy liść" zdawał się w ogóle nie zmieniać, co dla Neda było jedynie zaletą tego miejsca. Zlustrował wnętrze w poszukiwaniu stolika, szybko zauważając wolne miejsce w rogu przy oknie, idealne na dzisiejszy wieczór. Skierował tam Coco, kładąc dłoń na jej talii. Pani Margaret momentalnie pojawiła się obok nich, dyskretnie zostawiając na blacie dwie zdobione książeczki z menu.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Colette Rineheart
Czarodzieje
Peindre l'amour, Peindre la vie, Pleurer en couleur
Wiek
31
Zawód
malarka
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
9
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
5
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
8
12
Brak karty postaci
09-16-2025, 23:33
Nigdy nie miała Nedowi za złe spóźnień, bo wiedziała co nieco o pasji wobec pracy. Czy też może wiedziała, że u niej zamiast pasji pojawiała się obsesja, która sprawiała, że nigdy nie mogła być w pełni zadowolona z tego, co stworzyła. Nawet jeżeli inni podziwiali jej talent, dla niej kolory były mdłe, linie nieodpowiednie, wszystko się gryzło ze sobą, a muzyka odpowiednio dobrana nie pomagała, bo nawet dźwięki nie zawsze przywoływały kolory takie, jakby chciała. Ostatecznie musiała przyjąć do wiadomości, że jej perfekcjonizm sprawi, że nigdy nie będzie zadowolona ze swojej pracy i zawsze wszystko będzie prezentowało się jako niewystarczające. Nie zamierzała jednak przestawać malować, bo perfekcjonizmowi równała się jedynie jej obsesja na punkcie sztuki i tak miało zostać. To wszystko sprawiało, że dopóki mogła czuć jego obecność i wiedzieć, że Ned wróci do domu, czuła się bezpiecznie i nie miała do niego wyrzutów. Leon też był zachwycony, wtulając się w ojca za każdym razem, kiedy ten pojawiał się w drzwiach, zasypując go gradem pytań i prosząc o dodatkowe informacje na temat niebezpiecznych istot. Ostatnią fascynacją Leona było uznawanie, że Ned w pracy bije się ze śmierciotulami i niuchaczami wielkości budynków.
- Bardzo dobrze, obawiam się, że będę musiała pana porwać na cały wieczór. - Przesunęła dłonią po jego twarzy, zahaczając dłonią o jeden z jego loków i uśmiechając się, ostatecznie lekko trącając go palcem w nos. Wiedziała, że pewnie był zmęczony, ale cieszyła się że mimo to znalazł dla niej czas, nie biorąc ich relacji za coś, co było po prostu dane. Ucałowała go jeszcze w kącik ust, dygając lekko kiedy otworzył przed nią drzwi.
- Très bien, dostaje pan punkty za starania! – Nie miała mu nigdy za złe, że nie uczył się francuskiego, chociaż częściej chciałaby móc mówić do niego w swoim ojczystym języku. Widać było jednak starania i starała się w zamian nagradzać je kiedy tylko mogła.
Jej drobne obcasy zastukały o drewnianą podłogę kiedy skierowała się do stolika, uśmiechając się do właścicielki zanim nie sięgnęła po kartę. Wiedziała, co zamówi, więc przejrzenie menu było tylko formalnością, pozwalało jednak na to, aby mogli zająć miejsce i nacieszyć się chwilę swoim towarzystwem – tak jakby nie mieli przed sobą całego wieczora. Zsunęła z ramion płaszcz, pozwalając aby do Neda dotarł lepiej zapach jej perfum, a z torebki wyciągnęła drobne pudełeczko.
- Kupiłam dla ciebie. Drobiazg, ale pomyślałam o tobie. – Czy to był dość sztampowy prezent, patrząc na to, jakiej pracy się podejmował? Na pewno. Ale czy zaszkodzi go mieć? Zdecydowanie nie, więc Colette nie widziała tu problemów ani powodów do wstydu za sprezentowanie czegoś takiego.
- Jak minął dzień? – Ciekawość wzięła górę. Rok temu zadawała to pytanie z napięciem, dziś to już było zwykłe zainteresowanie dniem męża. Sama mogła się pochwalić małą różnorodnością dni, dlatego chętnie słuchała, co on miał do powiedzenia, o ile oczywiście mógł się podzielić. Nigdy nie naciskała, wierząc, że w jego pracy było zdecydowanie parę rzeczy o których wiedzieć nie powinna.
- Leon pyta, czy może mieć urodziny z kolegami oddzielnie, a dodatkowo obiad z rodzicami w innym dniu. Powiedziałam mu, że nie dostanie podwójnych prezentów od nas, ale stwierdził, że dopóki dostanie „lwa” to mu to nie przeszkadza. – Uśmiech znów zatańczył na jej wargach. Nie mogła powiedzieć aby miała coś przeciwko psu w jej mieszkaniu, bo przynajmniej ich syn miałby z kim się bawić, a na pewno zwierzak który dorównałby energii czterolatka pomógł w układaniu Leona do snu. Nie zamierzała jednak rozważać zakupu zwierzaka bez zgody Neda, bo wiedziała że wychowanie psa zależało od wszystkich członków rodziny. Niekoniecznie kierowałaby się w stronę chow chowa, ale inny pies albo psidwak mógłby również przypaść ich synowi do gustu.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Ned Rineheart
Akolici
Wiek
34
Zawód
auror
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
żonaty
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
21
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
10
11
10
Brak karty postaci
09-21-2025, 17:26
Praca z pewnością nie była jego pasją, szczególnie teraz, kiedy posmakował gorzkiej porażki. Traktował ją bardziej jak zadanie do wykonania – ktoś musiał pozbywać się przestępców i czarnoksiężników z tego świata, a on zawsze miał ku temu predyspozycje, a teraz także kompetencje i wieloletnie doświadczenie. Ojciec lubił to porównywać do powołania, co Ned uważał za zbyt górnolotne stwierdzenie, ale być może miał w tym trochę racji. Z pewnością należało być przekonanym o słuszności wykonywanej pracy, bo wymagała dużo wyrzeczeń i poświęceń. Niektórzy wyłamywali się już podczas kursu, pozostali jeszcze na początku kariery. Reszta zazwyczaj trwała do końca, bo im dłużej się w tym babrało, tym ciężej było stamtąd wyjść. Praca Colette była zupełnie inna, raczej skupiała się na walce z samym sobą, i dlatego Ned tak lubił ją obserwować w szale twórczego procesu. Dobierane kolory, powolne ruchy pędzla, a czasem wręcz przeciwnie, szybkie i szarpane – Ned przez lata nauczył się zauważać te drobne różnice i łączyć je z nastrojem Colette. Wydawało mu się, że ostatnio coś było nie tak, ale nie poruszał tego tematu, podejrzewając co lub kto mógł ją tak blokować w pracy. Unikali tego tematu jak ognia, jakby zawarli ze sobą nieme porozumienie, bo przecież żadne słowa nie mogły zmienić przeszłości, nie było też sensu nią żyć. Żyli więc dalej, choć w przypadku Neda ta przeszłość ciągnęła się za nim jak kula u nogi, której nijak nie mógł się pozbyć pomimo wielu prób.
Przewiesił na oparciu krzesła swoją skórzaną kurtkę. Rozpiął też kaburę, by nie czuć się już jak w biurze, nie spodziewał się zresztą w herbaciarni nagłego ataku czarnoksiężników. Przekartkował szybko menu, jak zwykle zachwycając się bogatym wyborem herbat (było ich aż tyle?!), ale dzisiaj wiedział na co ma ochotę, na znajomą klasykę.
– Dla mnie? – Powtórzył wyraźnie zaskoczony, odkładając menu na bok. Odebrał od Colette nieduże pudełeczko, obracając je z ciekawością w dłoniach. – Co to jest? – Zawtórował  kolejnym pytaniem, zastanawiając się czy nie zapomniał o czymś ważnym. Urodziny? Rocznica ślubu? Szybko przewertował w głowie kalendarz, szukając winowajcy tego niespodziewanego podarunku. – Chcesz mi się oświadczyć? – Zażartował, spoglądając na nią z ciekawością.
– Pracowicie, ale dobrze – odparł, być może zbyt beztrosko. Zdecydowanie za często tak reagował na zadawane pytania, ale nie chciał, żeby Colette się o niego martwiła. Wypadek przy pracy – poważny, bolesny, wywracający życie do góry nogami – ale jednorazowy. Nic podobnego już miało się nie wydarzyć. Jeżeli istniała zasada, że każdy czarodziej musi przeżyć swoją tragedię, ta była ich. Teraz mogli żyć spokojnie, nakarmili swoim nieszczęściem zły los. – Mamy dużo pracy przed zaprzysiężeniem nowego ministra – wyjaśnił, wzruszając ramionami, po czym ponownie sięgnął po menu. Może zjadłby jeszcze coś słodkiego? – A tobie? Widzę, że ostatnio męczysz się z jakimś projektem... – odbił piłeczkę, spoglądając na nią znad bogato zdobionej książeczki. Zdradzisz coś więcej czy będziemy dalej lawirować wokół niewygodnych tematów? Wstyd było się przyznać, że wolał tę drugą opcję. Przez ostatni rok stał się mistrzem spychania problemów na dalszy plan. Dalej nie spotkał się z Vincentem, nawet nie powiedział o jego przyjeździe żonie. Nie miała też pojęcia o Akolitach, prawdopodobnie dość istotnym rozdziale w jego życiu. Tajemnice się piętrzyły, ale Ned był pewny, że ma je pod kontrolą.
– Lwa? Chyba żartujesz – prychnął, niby rozbawiony, ale zaniepokojony zarazem. Coco miewała szalone pomysły, wszystko przez to francuskie wychowanie. – Wyjaśniłaś mu, że nie możemy mieć lwa, prawda? – Dopytał na wszelki wypadek, poruszając się niecierpliwie na krześle. – Jak nie to ja to zrobię – dodał, zawsze uważając, że ma więcej odporności na dziecięce wdzięki niż jego żona.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Colette Rineheart
Czarodzieje
Peindre l'amour, Peindre la vie, Pleurer en couleur
Wiek
31
Zawód
malarka
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
zamężna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
9
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
5
0
Siła
Wyt.
Szybkość
5
8
12
Brak karty postaci
09-24-2025, 08:52
Nie umieli porozmawiać o rzeczach, bo żadne z nich nie było przystosowane do takich rozmów. Zarówno Coco jak i Ned wierzyli, że muszą trzymać się dla tej rodziny i nie pokazywać słabości, co znaczyło, że nie zamierzali prezentować żadnych problemów drugiej stronie. Potrzebowali walczyć o utrzymanie normalności, nawet dla samego Leona niż dla nich samych.
- Zrobiłabym to lepiej niż ty – odcięła się na jego żart, chociaż mrugnięciem dała znać, że nie miała na myśli nic złego. Bawiło ją to, jak zaskoczona wtedy była i jak zdenerwowany był wtedy Ned. Na całe szczęście nie zgubił pierścionka po drodze, więc mogła potem wysłać szczęśliwe informacje do rodziny. – To nie to jednak, to…e… - zamachała rękoma, próbując znaleźć właściwe słowo po angielsku, chociaż jedyne jakie jej przychodziło do głowy to po francusku. - …po prostu otwórz opakowanie. – W środku na wełnie leżał miękki, szary kłębuszek, wyglądający niczym dziecięca zabawka, czuć jednak było lekko magię płynącą od niego. 
Uniosła brwi, zarówno na nieco zbyt pozytywne podejście jak i na komentarz pod tytułem nowego Ministra. Czy tutaj przygotowywano się do tego tak uroczyście? Był z tego powodu jakiś duży raban? Wątpiła aby sama miała się na to wybrać, nie chcąc zostawiać Leonarda samego w domu, ponieważ ostatnio często usadzali go po sąsiadach, a poza tym nie widziała zbyt wielkiej szansy na to, żeby jakkolwiek zainteresowała się tym, co się będzie dzieje. Chociaż jeżeli będzie to równie dramatyczne co we Francji, najpewniej będzie tam jedna kłótnia i trzy złamane serca.
- Co konkretnie tam robicie? – Przeczuwała, że prędzej czy później Mundi będzie musiał wrócić do czynnej służby i nie mogła naciskać aby siedział dłużej za biurkiem. Po pierwsze, najczęściej nie była to jego decyzja, po drugie, jego talenty nie mogły się też całkowicie marnować. Jeżeli czuł się gotowy, musiał wrócić i nie było coś, co miała zrobić aby na to wpłynął. Nie wyobrażała sobie, żeby miał zabrać jej farby i odmówić jej malowania. Kiedy zapytał o jej życie, postukała lekko paznokciami, zastanawiając się, na ile mu powiedzieć, co działo się w jej umyśle, ale nie sądziła, że może to jakkolwiek przekazać bez wizyty w Mungu.
- Ja…eh…staram się namalować coś, co chodzi mi po głowie, ale za każdym razem, kiedy mam namalować Barteau… - Miała wrażenie, że nie musiała mu mówić więcej niż to, a przynajmniej nie teraz. Nie była to w pełni prawda, ale nie było to też kłamstwo, po prostu przedstawiła wszystko tak, jak mogła. Na całe szczęście, był jeszcze temat tego nieszczęsnego lwa. 
- Mon chéri, jemu nie chodzi o lwa ale o chow chowa. – Kąciki ust drgnęły, tak jakby zaraz miała się roześmiać ale znajdywała w sobie jeszcze na tyle powagi, żeby nie roześmiać się na całą herbaciarnię. – Takiego psa, bardzo puszystego, który do tego ma fioletowy język. – Obstawiała że Ned mógł się z takim nie spotkać, więc chciała też wyjaśnić mu nieco więcej z tej sytuacji. Uwielbiała jednak lekką panikę jej męża który czuł że musi tłumaczyć ich synowi że lwy nie są legalne do posiadania.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:26 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.