• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Północny Londyn > Camden Palais
Camden Palais
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-10-2025, 15:00

Camden Palais
Camden Palais to słynna sala koncertowo-taneczna, która przyciąga mieszankę miejscowych i przybyszów spragnionych muzyki, tańca i rozrywki. Wnętrze emanuje lekko dekadenckim klimatem — ciemne ściany, połyskujące kryształowe żyrandole i ciężkie, aksamitne zasłony tworzą teatralną atmosferę. Drewniana podłoga skrzypi pod stopami tańczących podczas gorących potańcówek, a bar kusi szerokim wyborem trunków, od taniego piwa po wykwintne koktajle. Głośne dźwięki rocka i soulu mieszają się z echem rozmów i śmiechu. Na scenie często pojawiają się lokalne zespoły, które rozgrzewają publiczność do czerwoności. Mimo zużytego wystroju, miejsce ma niepowtarzalny urok — noc tutaj staje się areną marzeń, chaosu i ulotnej wolności.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (2): « Wstecz 1 2
Odpowiedz
Odpowiedz
#11
Nathaniel Crouch
Czarodzieje
For a child, the loss of a parent is the loss of memory itself
Wiek
23
Zawód
Student prawa magicznego, lobbysta
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
16
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
8
10
5
Brak karty postaci
10-21-2025, 19:37
Może ich błędem było, że zawsze chcieli więcej.
Byli nienasyceni, spragnieni odwiecznego majestatu wielkości i złota sukcesu. Nie mogli zarazem zdefiniować, kiedy będzie to wystarczające. Zawsze w pogoni, biegu podążania za czymś wspaniałym i lukratywnym. Nie wystarczyłby jej jako osoba, najczęściej był narzędziem do celu. Ona za to była jego buntem, uniesieniem i całkowicie sentymentalnym poczuciem oddania. Czasem patrzył na nią jak na własną Melpomenę, innym razem była mu Medeą.
Prawili obydwoje epopeje o obliczu polityki, tworzyli peany o zdobywaniu władzy. Co by jednak z tą władzą zrobiła? Co chciała zmienić, poprawić, a gdzie to rewolucja prowadziła ją ku przyszłości? Zawsze krzyczeli, że chcieli więcej, ale co sami mogli zaoferować światu? Nie, to była jego podłość i przypadek, nie powinien oskarżać ją o te same przewinienia, które kaleczyły jego osobę.
Pragnął ją i kochał, lecz nigdy nie orzekł postanowienia wieczności z jej osobą. Sądził, że by odmówiła, a może była to jego nadzieja, by ściągnąć z niego odpowiedzialność decyzji. Zdawała się zadowolona z niejednoznaczności ich układu, infantylnej zabawy, która przerywana była jej humoralnymi decyzjami. Wzloty, upadki, kontynuacje i ciągle powtarzające się cykle niezdrowej sinusoidy ich relacji.
– Będziesz musiała o to walczyć – gdyż bogowie łatwo zapominają o swoich dzieciach. Znał to pragnienie, odbijało się echem w jego duszy. Ta żądza, aby odcisnąć swoje piętno na ziemi, zostawić za sobą swoją cząstkę. Przynajmniej odnajdywać się we wspomnieniach ludzi, czasem również w ich sercach. Czasami zdawało mu się, że była dla niego wszystkim, a potem przychodził kolejny list od dziadka, następne wydarzenie polityczne, zaproszenie na wspólną biesiadę. Wtedy stawał się ponownie Nathanielem Crouchem, a nie tylko jej lubym. Nigdy nawet nie śmiał sądzić, że posiadał ją w całości, zawsze udowodniała mu jak łatwo mogła pozbyć się go ze swojego życia. – Mam nadzieje, że będziesz również pamiętać o innych.
Czasem o nim wspomni, przypomni sobie jego istnienie, gdyż droga o której prawi jawi mu się jako samotna wędrówka na szczyt. Jego róża posiadała wykute miejsce w jego pamięci, nadal na jej zawołanie przybiegał, lecz teraz oczekiwał czegoś więcej w zamian za oddanie. Nie mogła mu tego dać, nie chciała – jak zawsze żądna czegoś większego. Dłońmi wykuwał kolejne wspomnienia, harmonie krawędzi jej ciała. Czcił, jakby poznawał na nowo. Rozmazana szminka nadawała jej wulgarnego wyrazu, wręcz była jak profanacja sakralnego dzieła. Wyuzdana i pożądana, pozbawiona swej maski perfekcyjności.
– Kochałem – zatracał się w tej wendecie zwanej miłością, ciągłej bitwie, której koniec oznaczał ich upadek. Nie mogli inaczej istnieć razem, poddanie się oznaczało porażkę. Igrać z własnymi uczuciami i świadomością, bawić się kosztem tego drugiego. Przekraczać granicę, a następnie nosić w sobie winę wywołania bólu. Mogliby tak trwać i może czasem nawet odnajdywać w tym szczęście. Zniszczyliby siebie nawzajem? A może w końcu znudzili obsesyjnym szukaniem wroga w tym drugim? Znienawidziliby siebie, swojego lustrzanego odbicia, która śmiałoby im się w twarz. Mówiliby tym samym językiem okrucieństwa przypudrowanego szczyptą życzliwości.
– Pragnę – dzielił się z nią szczerością, szeptał jej do ucha najczulszą prawdę. Czuł się wręcz nagi w swym nowym okryciu, pokazywał jej całe wnętrze. Była w tym jednak pewna siła, ostateczna akceptacja własnego upojenia idą, którą stanowili. Używali pięknych słów, lecz rzadko pozwalali dialogom zawładnąć sceną. Potrafili wypluwać słowotoki, które nie miały żadnego znaczenia. Teraz mówił mało, lecz każda sylaba była istotna.

Kochał, pragnął, wielbił

Dawno jednak zrozumiał, że niewiele znaczyło to w ogromie jego władczych instynktów. Chłodna kalkulacja, która jasno insynuowała, że Melusine była mu różą, ale mogła być też wrogiem, słabością we własnym szeregach. Nigdy nie wyparłaby się własnych ambicji, zawsze jej własne cele byłyby najważniejsze.
– To jednak nie wystarczy – ostatni szept, a następnie litania pocałunków wzdłuż jej szyi. Pragnęli tak wiele, że obydwoje wymagali od siebie poświęcenia, a żadne z nich nie zwało się altruistą. Zdobywali i brali, jak teraz na parkiecie. Ciało przy ciele, bezwzględnie oddani swym ruchom. Ten moment mógłby trwać wiecznie, upajał się jej obecnością. Nie istniał świat, byli tylko oni. Ostatnie kłamstwo tego wieczoru, a zarazem moment najprawdziwszy ich pojednania.
Była taka piękna, nie mógł przestać na nią patrzeć, dotykać jej i pragnąć. Nie potrafił się powstrzymać, nawet nie miał zamiaru. Oddawał się pożądaniu, jakby chciał zapamiętać ten moment. Wtedy będą zwyczajnie istnieć, nieprawdaż? 

zt x 2 <33
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): « Wstecz 1 2


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 17:52 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.