• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Centralny Londyn > Śmiertelny Nokturn > Pomnik Czarodzieja Bez Głowy
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
05-31-2025, 22:45

Pomnik Czarodzieja Bez Głowy
Na środku ponurej uliczki wznosi się symboliczny pomnik czarodzieja bez głowy. Wykuty z ciemnego, porowatego kamienia przedstawia postać w długiej, falującej szacie, z uniesionymi rękami, jakby rzucała zaklęcie. Brak głowy nadaje rzeźbie upiorny wygląd, a tutejsi mieszkańcy z roku na rok opowiadają coraz bardziej przerażające historie z nią związane.
Figura podobno upamiętnia czarodzieja, który poświęcił życie na zgłębianie tajemnic czarnej magii. Mówi się, że jego badania doprowadziły do odkrycia potężnych zaklęć torturujących, które do dziś budzą grozę. Rzeźba jest zaniedbana i częściowo porośnięta przez magiczne pnącza. Niektórzy przechodnie przysięgają, że widzieli, jak pomnik porusza się w cieniu, a jego gesty zmieniają się w zależności od fazy księżyca.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Axel Devereaux
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
10-14-2025, 20:33
06.04.1962 r,

Gdyby zobrazować na wykresie zmienność szczęścia Axela, zapewne wyglądałoby to jak nieregularne fale, albo wykresy funkcji matematycznych. Raz spokój i cisza, czasami ponad powierzchnią z dobrym nastrojem na przyszłość a następnie spadek ponad przeciętną, gdzie linia ryłaby głęboko poniżej zera. Wzloty i upadki, raz lepiej, raz gorzej i trudno było dojrzeć na horyzoncie jakiekolwiek zmiany. Devereaux już się zdążył do tego przyzwyczaić i nauczył się odrobinę przezorności, by przy kolejnym niedoborze szczęścia nie zostać znów z niczym. Nie nosił ze soba zbyt wiele gotówki, ani cennych rzeczy. Mial swoje skrytki u bezzębnej baby na kwadracie i nawet ona i jej chytre łapska nie były w stanie odnaleźć kryjówek Axela.
Dziś jednak szczęście mu nie dopisało. Dziś był szósty dzień, a szóstki zawsze przynosiły pecha. Powinien siedzieć w domu i nie wychylać się zza granic własnego pokoiku. Bo tutaj nikt nie przychodził go szukać. Ostatnio skroił jednego z lokalnych opijusów, którzy w Wiwernie często wszczynali burdy, szef powoli mial ich dość, a Axel bardzo szybko znalazł sposób, jak ich skutecznie wywalić z lokalu. Kiedy galeony się kończą, kończy się picie i wtedy nikt nie podskakuje staremu, który nie był chętny do dawania czegokolwiek na krechę.
Podchmielone osiłki były łatwym celem, ale niestety pamiętliwym i niezwykle skrupulatnym. Ktoś im powiedział, a Axel nie zdążył wyzbyć się portfela i kiedy po podzieleniu się łupem z szefem wychodził po swojej zmianie na ulice Nokturnu dorwali go. Jeden wątłej budowy chłopak kontra czterech umięśnionych i spasionych osiłków, wynik był oczywisty i łatwy do przewidzenia. Porwali Axela w jakże przyjacielski uścisk i odprowadzili kawałek od baru, by nikt nie wpadł na pomysł niesienia pomocy chłopaczkowi.
Spacerek doprowadził Axela i czwórkę przyjemniaczków w okolice bezgłowego pomnika, który gdyby tylko mial głowę i wyrzeźbione oczy, to byłby świadkiem brutalnej sceny. Fakt, że okradziony sponsor wieczornej libacji odzyskał część pieniędzy zadziałał jedynie szczątkowo łagodząco na to, jak postanowili ukarać kelnera - złodzieja. Akt przemocy nie był przesadnie rozciągnięty w czasie, Axel już dawno temu nauczył się, że wszelkie formy obrony spotykały się z większą gorliwością ciosów, także rozumiejąc swoje położenie i beznadziejne rokowania na koniec katuszy, nie bronił się wybitnie i reagował przesadnie na zadawane ciosy. Słaniał się już po kilku uderzeniach, a im mniej współpracujący obiekt tym ochota na kolejne ciosy przechodziła szybciej.
Strach zaciskał się ciasnym pierścieniem na wnętrznościach Axela, bal się najbardziej tego, że cos mu połamią, co dla niego byłoby najgorszym scenariuszem, bo nie stać go było na fachowa pomoc. A co to za tancerz z połamanymi nogami? Za tydzień było kolejne przesłuchanie, musiał być cały.
Kilka ciosów w twarz upstrzyło jego oblicze krwawa ścieżka pod nosem, druga smuga krwi miała swoje źródło na brwi a opuchlizna objęła cale oko, tworząc karykaturalny twór w postaci nabrzmiałych powiek. Wyglądał okropnie, jakby go zdeformowało i tak tez się w tej chwili czul. Sińce wykwitały na brzuchu i plecach chłopaka, a on po odejściu niebezpieczeństwa dopiero po chwili postanowił się pozbierać i tam, gdzie go porzucono, tam siedział głęboko oddychając. To szok i ból otaczały jego umysł, świat odrobine wirował mu przed oczami. Postanowił dać sobie kilka chwil, by dojść do siebie i powoli zwlec się w stronę swojej bezpiecznej przystani na strychu jednej z kamienic Nokturnu.
Nikt nie zwracał na chłopaka uwagi, ludzie omijali go nie patrząc na niego, a on nikogo nie zaczepiał. To był Nokturn, tutaj po zmierzchu lepiej odwrócić wzrok i nie angażować się, iść przed siebie i zająć się swoimi sprawami. Bo jeszcze się okaże, że czyjś problem nagle urośnie i przejdzie na kolejna osobę.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Wulfric Fawley
Czarodzieje
Wiek
34
Zawód
pracownik MM
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
błękitna
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
10
15
6
Brak karty postaci
11-12-2025, 22:42
Od czterech noc Wulfrica budził ten sam, pełzający płytko pod skórą, przerażająco podobny do siebie w swej bezkompromisowej grozie niepokój. Prześlizgiwał się przez uśpione uliczki umysłu niczym trucizna sączona w żyły snu. Każdego ranka, zanim jeszcze miasto okrywała blade światłość jutrzni, zanim pierwsze, nieśmiałe przebłyski świtu przebudziły powidoki nocy, dręczony trwogą, która poruszała najwrażliwsze struny serca, podnosił się z posłania; cicho, ostrożnie, jakby bał się, że sam krok obudzi coś, co nadal uśpione czaiło się w mroku jego własnej dusz. I za każdym razem niesiony tym wewnętrznym, wnikającym w każdy segment ciała niepokojem, przechodził przez czerń korytarza i zaglądał do pokoju swojej córki, zastając zawsze to samo - puste łóżko i cisza przeszyte skowytem milczącego strachu. I oto, kiedy świadomość ogarniała go zimnym, nieprzyjemnym dreszczem wymuszającym na niego niekontrolowane drżenie, strach przybierał fizyczną formę dłoni zaciskając się boleśnie na gardle , tłumiąc wszelki szept, każdą myśl, która mogłaby przynieść ukojenie.
Zawsze wtedy, gdy przychodziła do niego wizja, tak wiernie oddająca sen z drugiego dnia kwietnia, że czasem gubił się, co jest fikcją a co rzeczywistości. W jego ramionach istota – połamana, nieludzka, śliska, jakby co dopiero wyjęte z wód płodowych, o ciele wykrzywionym w spazmach bólu, lecz oczach niezmiernie czułych – oczach, które, wbrew wszystkiemu, tliły się blaskiem ciepła. Czuł, że ją kochał, miłością niepojętą, rozdzierającą, niezrozumiałą dla niego samego: chociaż próbował zdławić w sobie żal, płakał, całując jej zdeformowane czoło.
Tej nocy też nie spał najlepiej. Czuł wiszące nad nim widmo żalu, przez które ledwo zmrużył oczy. Wyszedł z domu przed czasem, intensywnie myśląc o tym, ze w końcu powinien się w końcu zacząć wywiązać ze swoich ojcowskiego obowiązku, którego tak długo odraczał, przekładając w czasie. Wiedział, ze Eleonora u swoich dziadków była bezpieczna. Wiedział też, że pod dachem domu, gdzie dorastała jej matka, niczego jej nie brakowało, lecz nadal - z tyłu głowy - słyszał echo słów Apollonie, skutecznie próbującej przemówić mu do sumienia, a nawet tej ukrytej głęboko pod fałdami skóry empatii, którą zatracił, obserwując jak trumna, w której zamknięto ciało Millicent znika kilka metrów pod ziemią.
Wzdrygnął się, czując na odsłoniętej szyi kąsający powiew chłodnego powietrza. Im częściej tonął w sidłach podobnych refleksji, tym chętniej zanurzał się w pracy. Spędzał w nią każdą chwilę, jakby nie liczyło się nic innego, jakby ją poślubił zaraz po tym, jak obrączka, która nadal połyskiwała na palcu serdecznym jego prawej ręki, przestała cokolwiek znaczyć. Włożywszy dłonie do kieszeni, rozejrzał się po najbliższej okolicy, po czym zanurzył się w zakamarkach nokturnowskiej alei. Rzadko tu zaglądał. Prawie wcale, ale dzisiaj czuł, że musi spotkać się z mężczyzną, któremu od dwóch miesięcy odmawiał spotkania. Twierdził, że coś wie, coś istotnego, coś, czego nie może trzymać jak sekret pod językiem. Wulfric nie zawierzył jego słowom, ale i tak, w otoczeniu półmroku, zagłębiał się coraz bardziej w dzielnice, która zawsze pozostawiła po sobie złe wrażenie i nieprzyjemne mrowienie na karku.
Zatrzymał się tylko na chwile, by zajrzeć w trzewia pozbawionej okien kamienicy, lecz wówczas ujrzał coś, co sprawiło, że ten sam znajomy żal ścisnął go za serce. Młodzieniec, cały we krwi, z zdeformowaną twarzą. Powidoki snu zakradły się tego jego myśli. Podszedł do niego w dwóch krokach, w trzech uderzeniach serca podjął spontaniczną, tak niepodobną do niego decyzje.
- Potrzebujesz pomocy? - pytanie wyrwało się z kartelu krtani, zanim przemyślał swoje intencje. W innych okolicznościach, gdyby nie ten sen, ten widok nie zagrałby na strunach jego wrażliwości, ale teraz potrzeba, by służyć mu pomocną dłonią, rosła w nim jak gula w przełyku.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Axel Devereaux
Czarodzieje
Wiek
25
Zawód
Tancerz, Złodziej, Kelner w Białej Wiwer
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
kawaler
Uroki
Czarna Magia
10
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
11
12
16
Brak karty postaci
11-13-2025, 10:19
Adrenalina powoli zanikała w krwioobiegu Axela. Jeszcze kilka chwil temu niewiele czuł, system obronny organizmu oszukiwał mózg, by od nadmiaru sygnałów ze strony układu nerwowego nie przeciążył się. Mijały minuty, od kiedy został sam pod bezgłowym pomnikiem. Powoli wszystko do niego docierało, otumaniało i zdawał sobie coraz bardziej sprawę z tego, jak mocno oberwał. Ból rozlewał się po całym ciele, ręce drżały, a wizja była tak niewyraźna i zamglona, że trudno było mu rozpoznać otoczenie. A ta świadomość nie przynosiła pozytywnych odczuć, bo będzie potrzebował kilku dnia na staniecie na nogi, na pokonanie słabości i o tyle dniówek będzie w plecy. Szlag by to...
Nokturn nie zepsuł Axela do szczętu, tliły się w nim jeszcze wzniosłe, moralne odruchy i niestety płacił za to najgorszą cenę, zbyt często, zbyt dotkliwie. Nie został wychowany w wierze w sprawiedliwość, acz nigdy do okrucieństwa nie został przyuczony. Nigdy jego hobby nie stanowiło wyrywanie skrzydełek muchom, czy maltretowanie szczeniaków i kociaków. Wiedział doskonale, że kradzież była nieporządna, łamała zasady. Póki nie został złapany za rękę, mogło mu to ujść na sucho, chyba ze okradziony doskonale wiedział, czyja ręka sięgnęła po jego rzecz. I tym razem nie udało mu się uniknąć konsekwencji.
Zimny wiatr owiał skulonego Alexa wywołując w nim dreszcze, jeszcze trochę tak posiedzi i pożałuję tego dnia jeszcze bardziej. Smak krwi rozpływał się w ustach powoli wywołując w nim mdlące uczucie w przełyku. Musiał się zebrać w sobie, zmusić obite mięśnie do działania. To nie była nowość, wiele razy czuł podobny dyskomfort, kiedy zakwasy i zbyt mocne napięcia mięśni mu dokuczały. Dziękował losowi w duchu, że nie doszło do żadnego złamania. Ze wszystkim sobie poradzi, tylko nie ze złamanymi gnatami, na eliksir musiałby wydać sporo i to byłby najmniejszy wydatek, o ile kości by się nie przesunęły.
Wokół ludzie przechodzili udając, że go nie widzą, zajęci swoimi sprawami. Na Nokturnie lepiej było nie interesować się niedolą innych, nigdy nie miało się pewności, czy obraz nędzy i rozpaczy nie był sprawiedliwie wymierzona karą, czy raczej po prostu pechem. Jednak w pewnej chwili ktoś zboczył ze swojej ścieżki. Poruszenie tej jednej osoby sprawiło, że Axel uniósł głowę i uchylił spuchnięta powiekę. Dostrzegł mężczyznę, wysokiego, postawniejszego niż sam Axel, na jego twarzy malowało się przejęcie. Spojrzenie poniżej wygiętych w luk brwi nie kryło w sobie obrzydzenia, które wydawałoby się naturalnym w obliczu tak paskudnego widoku. Krew i spuchnięte elementy twarzy chłopaka nie odstręczały nieznajomego, a wręcz przeciwnie, wywołały w nim chęć pomocy.
Axel był gotów wziąć to za omamy, w końcu oberwał w głowę dość mocno ale postać trwała tuż obok uparcie a po chwili pojawiły się słowa. Miły glos wybrzmiał z troską. Młodzieniec w tej chwili nie był pewny, czy to jawa, czy majaki. Bo jeśli to nie był obraz jego podświadomości, to musiał to być ktoś, kto łasił się na to, co mogło zaoferować jego ciało, gotów sprzedać je w kawałkach. Był młody, silny i zdrowy, doskonale wiedział, że nawet jego uzębienie stanowi nie lada rarytas pośród krętych zaułków Nokturnu.
Ale nawet nie miał wystarczajaco sił, by spróbować ucieczki. Strach rozlał się po plecach młodego tancerza, sprawiając że przez chwilę trudno było mu złapać oddech. Adrenalina uderzyła do głowy, dając ułudę sił. Zerwał się z zimnych stopni podwyższenia, na którym stał pomnik. To raptowne działanie sprawiło, że ciało chłopaka zadrżało i straciło siły, poczuł jakby w cos uderzył, jakby jego ciało ciągnęło w dół. Axel chciał zaprzeczyć, odprawić nieznajomego, by szukał szczęścia gdzie indziej, lecz z jego ust nie wydobyło się nic poza cichym westchnieniem. Stracił równowagę, stopy okazały się być miernym oparciem, a zdradliwe kolana nie dźwigały jego ciała tak jak powinny i osunął się w kierunki Wulfrica.
W gasnących myślach Axela pojawiła się krótka myśl, że to już koniec, już po nim. Pewnie już się nigdy nie obudzi, a jeśli tak, to w ciasnej, dusznej piwnicy, gdzie skorumpowany chirurg wycinał to, co akurat na czarnym rynku miało dobrą cenę. Gorszym scenariuszem było tylko znalezienie się w jednym z podlejszych burdeli, gdzie klienci brali co chcieli i nigdy nie płacili temu, kto ich zadowolił.
Lecz czy to teraz było ważne? Chyba nie, ciemność rozpraszała strach i tłoczące się myśli. Aż nie pozostało już nic, cisza i spokój.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:01 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.