• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Szkocja > Hogsmeade i okolice > Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie > Pokój Wspólny Puchonów
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
10-13-2025, 12:35

Pokój Wspólny Puchonów
Położony blisko kuchni, Pokój Wspólny Hufflepuffu wyróżnia się wyjątkową przytulnością. Niskie sklepienia, drewniane belki i jasne barwy tworzą atmosferę ciepła i bezpieczeństwa. Wejście prowadzi przez beczułki, które otwierają się tylko przy właściwym pukaniu. Wewnątrz rozstawione są miękkie fotele, stoły i liczne rośliny doniczkowe, które dodają życia i świeżości. Kominek zawsze emituje delikatne ciepło, a zapach pieczonego chleba często dociera tu z kuchni. To miejsce spokojne, gdzie uczniowie mogą odetchnąć po lekcjach i cieszyć się towarzystwem przyjaciół. Pokój Puchonów odzwierciedla wartości ich domu – lojalność, pracowitość i prostą radość bycia razem.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Sandy Wilkes
Czarodzieje
tell me who I am – do I provoke you with my tone of innocence?
Wiek
21
Zawód
fryzjerka, niania, drobna złodziejka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
0
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
2
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
13
Brak karty postaci
10-29-2025, 19:31
odpowiedź dla daniela

Brązowe oczka, pieguski na bladej twarzy, blond kędziorki, ciemne, krzaczaste brwi; mam trzynaście lat i zbieram ich jak koraliki, z których później zaplotę najładniejszą bransoletkę. Jestem trzecioklasistką i bardzo fascynuje mnie świat chłopięcy, chłopięce zarysy mięśni pod siatką ochraniaczy do gry w Quidditcha. Interesują mnie, naturalnie, podrostki płci męskiej w wieku nieco starszym od mojego, bo uniwersalna zasada tego wszechświata zakłada, że dziewczęta gotowe są dojrzeć zdecydowanie dużo wcześniej niż ich męscy rówieśnicy. Od tego wieku rozglądam się zatem za szósto i siedmio―klasistami, dwukrotnie oko ucieka mi na belfra sztuki warzenia eliksirów, a podczas wiosennej przerwy bardzo często namawiam matkę na wizyty w eleganckiej księgarni na Pokątnej, oficjalnie największej konkurencji Esów i Floresów, bo od kilku miesięcy uczniem antykwariusza jest pan wysoki i przystojny, którego uroda przyćmiewa nawet obrączkę na serdecznym palcu, a światłe słowa bałamucą fantazyjne, nastoletnie myśli na tyle, że nie dostrzegam momentu, w którym szczebiotliwie mówi o swoich dzieciach.
Mam więc swoje miłostki zaklęte szczelnie tylko we wspomnieniach, żyjąc jednak w końcu na jawie, przewieszona przez pewne ramię Daniela, z wzrokiem wbitym w zaczarowany sufit, z serduszkiem dudniącym w piersi jak malutki koliber w klatce. Czuję się tak, jakbym wygrała na loterii.
Hogwart otwierają na nowo dla takich jak my, zawieszonych pomiędzy przyszłością a przeszłością, gotowych celebrować nostalgiczne uniesienia i jednocześnie snuć dalekosiężne plany zatytułowane, prostolinijnie, ale jak uroczo: ślub, dziecko, rodzina, puchaty szczeniak z różową kokardką na przydługim włosiu. Pomiędzy ambitnym obrotem, a ręką Danny'ego typu nisko, gram w pchełki własnymi myślami i chichoczę w duchu.
― To chyba ktoś bardzo niebezpieczny i szanowany ― wzdycham, próbując wyobrazić sobie śnieżnobiałe włosy, śnieżnobiałą brodę i wkomponowany w śnieżnobiały krajobraz topór ubrudzony krwią wrogów. Danny prędzej podałby sobie dłoń z mugolską rodziną królewską; gdyby tylko jakaś sprytna kukułka podrzuciła go wystarczająco szybko, być może teraz piłby herbatkę z mlekiem z koronowaną trzy lata temu Elżunią. Jakże jej zazdrościłam tej gustownej korony na główce. Błyszczała się nawet na nieruchomych zdjęciach.
― Wile są jak syreny, Danny. To paskudne kusicielki ― mamroczę z rozbawieniem. Ponoć rzucają wstrętne klątwy i podpalają rozochocone krocza swoich ofiar, tak mówiła mi Betty, której kuzynka miała szwagierkę z tą rzekomo cudowną linią genetyczną.
Odganiam na bok te myśli, przysuwam się bliżej; błąd, to on przysuwa mnie bliżej, a ja grzecznie korzystam z ukróconej przestrzeni, na moment oddychając ciężkim zapachem perfum, które oblepiły jego koszulę jak sprowadzana z Arabii benzyna.
― Och, Sally, no tak, ależ by była heca... ― gdybyśmy złapali ją w Pokoju Wspólnym, przedstawiłabym jej Danny'ego, a ona szukałaby tylko sposobu by szepnąć mi do ucha, jak bardzo jest przystojny. To naprawdę urocza wizja.
Rozochocona niewinnym seansem wspomnień prę razem z nim przez gąszcz par na parkiecie, przez szeroką klatkę schodową i kolejne zakamarki, które obydwoje trzymamy we własnych klaserkach Hogwart, na dobre i na złe.
― Byłam okrutnie zestresowana w pierwszych tygodniach, gdyby nie Mathilda Rookwood, moja kuzynka, dwa lata starsza, chyba nigdy nie zdecydowałabym się wyjść z Pokoju Wspólnego gdziekolwiek indziej niż na lekcje albo jedzenie ― wzdycham, kiedy wędrujemy korytarzami w dół zamku Wejście jest przez beczki, ale otwierają się tylko, jeśl dobrze się zapuka... ― tłumaczę, nie szczędząc porozumiewawczego ― tego naszego ― spojrzenia przez ramię ― Chyba się stresuję, Danny, to jednocześnie było tak dawno, i tak jakby wczoraj.... Ojej, kiedyś odprowadzał mnie tutaj taki jeden Gryfon, miał orli nos i wielkie ramiona, a później... ― nawijam, plotę, zanurzam się w tym co ładne i miłe, aż wyrasta przed nami ściana z drewnianych beczek ― Chciał całusa za to, że mnie odprowadził. Po pierwszej randce, cwaniak jeden ― nie jestem łatwa, nie całuję się na pierwszej randce. Za to pukanie wychodzi mi rewelacyjnie, bo raz dwa, stuku―puk i bez przeszkód możemy wejść do środka.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#3
Daniel Dodge
Czarodzieje
Daniel, you did it, you made me cry. You spent ten days in bed when I asked you why
Wiek
44
Zawód
Inwestor, Złodziej, Diler, Szmugler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
11
5
Brak karty postaci
11-06-2025, 13:03
— Bardzo niebezpieczny — przytakuję jej skwapliwie, a ręce zatrzymuję niebezpiecznie nisko na dupsku Sandy. Faktura błyszczącej sukni oszukuje moje zmysły: czuję się jak sushi master, który zanim weźmie się za krojenie ryby o trującej głowie przed przystąpieniem do tej sztuki wygładza śliskie łuski wzdłuż całej mięsistej tuszy. — Bardzo szanowany — podkreślam, mocno ściskając jej pośladki. Ponad blond aureolą Sandy puszczam oczko do Morty’ego, lansującego się z damą o nogach do nieba, oboje gramy w nie swojej lidze. Lisek wszedł w kurnik i buszuje: powinniśmy się co najmniej zapoznać. Poznać. Rozpoznać. — Paskudne? Wątpię — najpierw kręcę głową, potem obracam nią, a kiedy przelewa się przez moje ramiona, spoglądam prosto w jej oczy sarenki Bambi. — Przecież właśnie to robisz. Kusisz mnie — wyliczam winy jak starobrytyjski sędzia, brakuje mi tylko srebrnej peruki wysokiej jak druga głowa i drewnianego młoteczka do zatwierdzenia wyroku. Plask: sprzeciw oddalony już oficjalnie, z braku młoteczka i podstawki korzystam z tego, co dała natura, niespecjalnie przejęty przymusowym zastępstwem prawniczych atrybutów. Te miękkie i plastyczne są właściwie przyjemniejsze. — Nawet w tej chwili — krok za krokiem daje mi się prowadzić jak sunia na smyczy, choć podchmielony obfitym wycięciem w dekolcie nie należę do najlepszych tancerzy jakich nosi matka ziemia — jestem pod twoim urokiem — wyznaję gorączkowo, udręczony, usychający z miłości i niedostatku bliskości typu ciało przy ciele. Ona zaraz zachichocze, zaśmieje się, a jej głosik skrystalizuje się do postaci perełek, taka jest słodka i łasa, łasa na k… komplementy, a ja ich nie szczędzę, w końcu są za darmo. — Oszaleję przez ciebie Sandy, przysięgam — mamroczę niewyraźnie, składając głowę w zagłębienie przy jej obojczyku, opryskane pachnidłem tak mocno, że aż czuję w przełyku norweskiego śledzia sprzed paru godzin. Tracę rachubę czasu, gdy tak się kolebiemy, nudno i przyzwoicie, jak podczas pierwszego wolnego, kiedy samo dotknięcie dziewczyny układało się na półeczce ze złotymi pucharami. Znużenie jest paraliżująca, moje stawy drętwieją, to ten stan tuż przed drzemką, gdy ciepełko i złudne bezpieczeństwo oblizują mięśnie, gotowe do popchnięcia podświadomości w oniryczny niebyt, na końcu którego są miękkie całusy i wełniany koc. – Wiesz, co tam u niej słychać? – zagaduję ślisko, im więcej mówi, tym mniej skupia się na obciąganiu sukienki, drobieniu kroczków i moich, może nie do końca ładnych intencjach, obsesyjnie krążących wokół jej piersi zdanych na łaskę grawitacji (kreacja ma odkryte plecy, stanik wyglądałby brzydko). Są duże i dążą ku ziemi - Newton dokonuje naukowego przełomu obserwując jabłka jak jakiś cwel, podczas gdy rzeczowe dowody balansują na wysokości męskich twarzy. Na starość pewnie będzie mieć problemy z kręgosłupem, ale zakładam, że do tego czasu ja już dawno będę stać na kominku tuż obok grającego telewizora głuchy i ślepy na takie drobne niedogodności. – Uczyłaś się pilnie? Zawsze odrabiałaś zadania domowe? – prowadzę niefrasobliwą konwersację tonem dawnego belfra, przerzucając rękę przez jej ramię. – Podpadłaś kiedyś komuś? Przyznaj się, mi przecież możesz powiedzieć – o własnej przeszłości milczę jak zaklęty: Sandy wie to i owo, wie właściwie wszystko z tym że ja nie snuję żadnej opowieści i raczę ją jedynie punktowym planem wydarzeń. Ważna jest przyszłość - przyszłością jest ona, przynajmniej dopóki wciąż nie mogę odkrztusić tej miłości, dławiącej jak kość w gardle. Wyssany szpik i trudności z oddychaniem - palce lizać. Przed beczkami Sandy znowu ma słowotok (ja mam na to radę), ale odgaduje szyfr jak dzielna pierwszoroczna Puchonka. Z mysimi ogonkami, żółtymi kokardkami i czarnym mundurkiem nie różniła się pewnie niczym od stosu słodkich przekąsek wyłożonych na biesiadnych stołach. – Pogoniłaś go? – nie całuje się na pierwszej, ale obciąga na drugiej, no, trzeciej, jeśli zliczę frytki u Jeffa. Krzywa jej moralności podnieca mnie jeszcze bardziej, bo kiedy drzwi się uchylają, ukazując wejście do przytulnej norki, biorę ją na ręce i jak pannę młodą przenoszę przez próg, na miejsce naszego wspólnego spoczynku wybierając malutką, wciśniętą w kąt kanapę, niewidoczną na pierwszy rzut oka. Siedziska są całe dla nas, ale i tak sugestywnie klepię się po kolanach, żeby wskoczyła, umościła się wygodnie i trajkotała dalej, podczas gdy ja zajmę się czymś innym, czymś pożytecznym, czymś milusim, czymś, czego nie daję jej na co dzień. – Gdybym chodził z tobą do szkoły – moja dłoń z jej kolana ląduje niżej i zapuszcza się pod suknię – nie dałbym ci spokoju – akurat, jak nie ta, to następna. Przyjaciółka, partnerka z cieplarni albo arcywróg, w dziewczyńskich szeregach. –Uganiałbym się za tobą tak długo, aż zgodziłabyś się na randkę– szepczę czerstwe teksty, jednocześnie masując jej cipkę. Materiał majtek ociera się o ciało, cienka bawełna przepuszcza wilgoć, w nosie kręci mnie od tej tępej, porannej słodyczy. – I każdy by mi zazdrościł – to kręci nawet mnie, podziw i nagroda, złoty medal, ślicznie błyszcząca figurka za zasługi, osiągnięcia i sukcesy na polu relacji damsko-męskich. Powolutku-powolutku pakuję jej palce do środka, rozgarniając różowe płatki, które na razie tylko sobie wyobrażam. – Powiedz, że to lubisz.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#4
Dewotka
Konta Specjalne
Wiek
83
Zawód
strażniczka moralności
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
wdowa
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
11-06-2025, 14:07
Sandy i Daniel, pochłonięci sprośnymi igraszkami, nie zauważyli, że ktoś im się uważnie przygląda. Skrzaty miały swoje kryjówki i punkty obserwacyjne, zaś w dniu Zjazdu Absolwentów musiały mieć oczy szeroko otwarte dookoła. Albus Dumbledore nakazał im pilnowania porządku i zawiadomienia go, gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli - to miała być jednak ostateczność. Chyba nawet sam dyrektor Hogwartu nie spodziewał się, że zaproszeni goście potraktuję tę niezwykłą okazję do zawierania międzynarodowych przyjaźni i powrotu do lat szkolnych jako sposobność do rozpusty. I to w miejscu, gdzie jedenastoletnie dzieci spędzały czas, leżąc na dywanach, kanapach czy fotelach.
Dewotka, która postanowiła sprawdzić, czy w Pokoju Wspólnym Puchonów dalej panuje nienaganny porządek i nie brakuje cukierków w misie na stoliku kawowym przy kominku, znów przecierała wielkie oczy ze zdziwienia, nie dowierzając temu, co widzi. Pstryknęła palcami, a magiczna siła rozdzieliła Daniela i Sandy, odrzucając ich od siebie. Dewotka skrzeczała zaś w tym samym czasie głośno i dobitnie.
- W Hogwarcie mają miejsce stare czary,
uczniowie o egzaminach miewają senne koszmary,
w Pokoju Wspólnym czas spędzają, gdy dzień jest szary,
a tu stary dziad takie nieczyste ma ZAMIARY!
Toż to córka jego być mogła, jego sprośności bez MIARY!
Dewotka mu myśli i usta oczyści, nic nie obędzie się bez KARY!

Machnęła drobną piąstką w kierunku Daniela, a jego usta wypełniły się pianą z mydła, jakby Dewotka zamierzała mu wyczyścić język i myśli zarazem. Po chwili spojrzała na Sandy z dezaprobatą i wściekłością i znów pstryknęła palcami, a ciało dziewczyny zostało owinięte w pokutny worek po kartoflach, zasłaniający ją od stóp aż po brodę. Miał dziury na ręce i na na stopy, aby mogła stawiać kroki - ale nie za szeroko rozstawiać nogi.
W tle rozległy się kroki. Do Pokoju Wspólnego Puchonów mógł dziś wejść każdy, a Hogwart był pełen gości.

Mistrz Gry wita Daniela i Sandy niezwykle serdecznie - w razie pytań lub wątpliwości zapraszam na priv.Violet Macnair
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#5
Sandy Wilkes
Czarodzieje
tell me who I am – do I provoke you with my tone of innocence?
Wiek
21
Zawód
fryzjerka, niania, drobna złodziejka
Genetyka
Czystość krwi
czarownica
czysta
Sakiewka
Stan cywilny
zakurzona
panna
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
0
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
7
2
Siła
Wyt.
Szybkość
5
7
13
Brak karty postaci
11-07-2025, 13:11
Żoną mam być, ma być ślub, i wesele też; nad listą gości skwapliwie rozmyślam od momentu ukończenia lat czternastu, przeglądam ochoczo każdy napotkany (przypadkiem lub umyślnie) katalog sukien ślubnych, rozczulam się nad koronkami i podniecam smakami weselnych torcików, tartaletek, nóżek w galarecie i stołem wiejskich zakąsek. Na moim palcu wcale nie skrzy się pierścionek – nie ten należyty przynajmniej, jeszcze nie teraz. Ale cierpliwość popłaca, jestem tego niemal pewna, bo kiedy Daniel podnosi mnie wyżej, humor szybuje w górę. Zaraz sięgnie zenitu, taka jestem radosna i roześmiana, policzki mam rumiane, sukienkę nieco pomarszczoną jego zachłannym dotykiem, ale w okowach przytulnego pokoju wspólnego, który skrywa sekrety dziewczęcych serc, jest mi nagle niespodziewanie błogo.
- Sally w zeszłe święta urodziła bliźniaki, super, prawda? – wzdycham przeciągle, z nutą tego przesadnego romantyzmu patrząc na niego o kilka chwil za długo, kiedy tak przenosi mnie przez próg jak panną młodą z modnego żurnala – Uczyłyśmy się razem. Pilnie. Czasami – dodaję rozchichotana, kiedy w końcu stawia mnie na ziemię, a ciepła kolorystyka Hufflepuffu zakleszcza się wokół nas jak świeże, zbite fabrycznie wypełnienie pluszowego misia. Jest miękko i miło, ciepło i przytulnie, a mi wspomnienia zaczynają płatać figle, jeszcze moment, a zasypię go opowiastkami z pierwszego przekroczenia progu Wielkiej Sali, aż po samotną łezkę w oku, kiedy wspólnie z koleżankami krzyczałyśmy wzniosłe Au revoir zamkowi, bo pożegnanie z edukacją trafiło akurat na krótki epizod naszej wielkiej obsesji wobec języka francuskiego. Niewiele słówek faktycznie zapamiętałam.
- J a ?? artykułuję odrobinę teatralnie, kiedy spływamy cicho tym nurtem szkolnej nostalgii na tematy potencjalnych przewinień; byłam przecież doskonałą uczennicą, czasem może nieco rozkojarzoną, innym razem pochłoniętą rysowaniem serduszek na okładkach zeszytów nielubianych przedmiotów – Nie sądzę, Danny, jestem grzeczną dziewczynką. I idąc tym śladem, oczywiście, że pogoniłam chłopca, który pozwalał sobie na za dużo. Wiesz, będąc młodą panną, musisz uważać na reputację. Nawet w szkole – paradoks złośliwości tego świata miał niedługo później zdzielić mnie w twarz; teraz zajęta patrzeniem w jego ciemnozielone, a może ciemnoniebieskie (wciąż nie zdecydowałam, która z tych wyjątkowości przeważa w urodzie jego tęczówek) oczy, decyduję się nie dostrzegać niczego więcej. Do czasu.
Bo teraz łaszę się jak potulny kotek z puchatym ogonkiem, moszczę na jego kolanach i oczekuję pochwały, albo przynajmniej chwili oddechu, kiedy tańce odpływają w naszych, nadal szybkich, oddechach. Chcę pokazać mu wszystko, opowiedzieć jeszcze więcej, chwycić jego dłoń i zaprezentować każdą słodką Sandy, która od zawsze czekała na kogoś takiego, jak on.
- Och, muszę ci o czymś opowiedzieć, to było chyba na czwartym… nie, piątym roku. Tak, bo wiesz… – sunę trajektorią własnych, wybujale naiwnych wyobrażeń, podczas gdy pan Dodge zapędza się w inne rejony; między opowiastką o zaproszeniu na randkę w Hogsmeade a żywnym kibicowaniu na trybunach boiska do Quidditcha, łapię w końcu haust zduszonego powietrza, kiedy jego dłoń dociera do miejsca, które powoduje wykwit rumieńców na moich policzkach.
- Danny, nie tutaj… – mamroczę; mamroczę i się wiercę, jego dłoń schowaną pod materiałem sukni próbując opleść własną i odwlec od pomysłów zwykle zarezerwowanych do naszego przytulnego gniazdka. Ewentualnie tylnego siedzenia Marlenki.
- Przestań, naciągniesz mi sukienkę i… – lśniący, syreni materiał przestaje być nagle problemem; jedyną syreną w pomieszczeniu jest donośny skrzek, długi, przeciągły, chyba układający się w słowa, albo śpiew – nie rejestruję tych kilku chwil, kiedy odsuwamy się od siebie, coś drze się po małej przestrzeni, a mnie nagle zaczyna swędzieć całe ciało.
Kiedy mrugam, rzęsa za rzęsą trzepocze w niezrozumieniu, dostrzegam coś wielkiego, ciężkiego, brązowego i gryzącego. Worek na ziemniaki, węgiel, albo inne paskudztwo obkleja mnie nagle od stóp do głów, utrudniając zerwanie się z siedziska.
- DANNY! – tym razem krzyczę, drę się, ja, we własnej osobie i własnej wściekłości, dostrzegając skrzatkę, a później pianę, która spływa z ust Daniela – Nic ci nie jest?! – kilka mrugnięć później można się zorientować, że to tylko niegroźnie mydło. Dużo większym przerażeniem napawa mnie wielki wór, w który jestem owinięta, kroki i….
Po prostu zaczynam panikować, a w panice chyba płakać, w płaczu szukać kryjówki, szamocząc się jednocześnie z tym paskudztwem oplatającym moje ciało.
- Zdejmij to ze mnie… ZDEJMIJ!!!
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#6
Daniel Dodge
Czarodzieje
Daniel, you did it, you made me cry. You spent ten days in bed when I asked you why
Wiek
44
Zawód
Inwestor, Złodziej, Diler, Szmugler
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
15
0
OPCM
Transmutacja
15
0
Magia Lecznicza
Eliksiry
0
0
Siła
Wyt.
Szybkość
15
11
5
Brak karty postaci
11-08-2025, 20:01
Plan A, plan B, plan C - wszystkie opcje starannie rozpisane kredą na zielonej tablicy prowadzą do celu, w biologicznej terminologii nazywanego punktem G. Pierwszy raz usłyszałem o nim w konserwatywnym Teksasie, w którym gorliwie praktykujący baptyści stanowią znakomitą większość społeczeństwa. Ojcowie prowadzą tam kościoły, a córki zajmują się zbłąkanymi owieczkami i poświęcają swoje nieśmiertelne dusze za stadko pogubionych nieboraków. Głośno krzyczały te pastorowe córki nauczone anatomii od kolegów kształcących się po stanowych uniwersytetach, bo przecież nie w szkółce niedzielnej, gdzie dalej czasami chłostano witką za szepty przy modlitwie - i mnie także natchnęły do eksploracji cudów ludzkiego organizmu. Od guziczka zwanego łechtaczką, po ten ultrawrażliwy obszar kobiecego ciała: tak wygląda mój American Dream i niech mnie dunder świśnie, żadna hossa na giełdzie, cygara importowane z Kuby, Levisy leżące na pupie lepiej niż każde inne spodnie i bekanie po Coca-Coli nie smakuje tak dobrze, jak tajemna wiedza gwałtem wywieziona z Południa. Dziś chcę dać jej trochę tego. Rozpuścić cały jej opór jak musującą tabletkę na wzmocnienie w wysokiej szklance wody - da mi takiego samego kopa jak witaminy i suplementy o sztucznym cytrynowym aromacie.
– Jasne, super. Bliźniaki – przytakuję, dziecio-talk to gigantyczny turn-off, a ona patrzy na mnie wyjątkowo zakochana, przez co prawie potykam się na progu okrąglutkich drzwi z 50-kilogramowym obciążeniem w objęciach. – Pewnie od Gwiazdki się jeszcze porządnie nie wyspała – dodaję asekuracyjnie acz jak na mnie wyjątkowo współczująco, biedna Sally. – Zrzuciła już brzuch? – gruboskórnie badam teren, wiem, że coś jest na rzeczy i że prędzej czy później Sandy zacznie stanowczo domagać się odhaczania kolejnych etapów z listy do zrobienia przed 25 urodzinami. Kilka już wspólnie skreśliliśmy: wschód słońca na klifach Seven Sisters, impreza w akademiku w Oxfordzie, oczywiście na krzywy ryj, weekend w Brighton i noc na plaży, pomadka Revlon… Zostały tam same duże marzenia; Paryż, złoty pierścionek, złote obrączki, złote loczki niemowlaka - a mogłaby doceniać co ma, czyli mnie, pierwszego do zaspokojenia wszystkich jej życzeń, zachcianek i żądz. O ile pokrywają się z moimi.
– No tak, Sandy, masz rację – słodzę jej, aż trzcinowy cukier strzela między moimi zębami. – Co ja sobie w ogóle myślałem? Żadna z ciebie psotnica – podrzucam ją sobie na kolanie, jakbyśmy bawili się w jazdę na koniku. – Twoja jedyna zbrodnia to bycie zbyt uroczą – metaforycznie liżę jej dupę, a jednocześnie intensywnie myślę o Sandy w tym całym szkolnym anturażu. Jak machała nogami, siedząc w klasie transmutacji, niecierpliwiąc się i odliczając ostatnie pięć minut do dzwonka i jak dawała odpisać esej z historii magii mniej rozgarniętym kolegom z klasy, ostrzegając, by zmienili coś w treści, w strachu (niepotrzebnym), że stary Binns połapie się w tym drobnym oszustwie. Ona dalej szczebiocze, ale ja już nie słucham; pojedyncze słowa sięgają mnie jak groch ścianę. Ja - białe udo, ona quidditch, ja - włosy łonowe, ona - coś tam coś tam, ja - czerwone wargi, ona - Hogsmeade. Wierci się na mnie i kokosi, ociera w tę i we wtę, niby protestuje, ale czemu mam jej wierzyć, skoro na moich palcach zatrzymuje się ciągnąca wilgoć, która pachnie homogenizowanym serkiem waniliowym, których zawsze trzymamy na zapas w lodówce. – Daj spokój, wiem, że ci się podoba – nic sobie nie robię z jej paluszków, które usiłują zatrzymać moje, bawimy się jak damy, a jak nie damy, to się nie bawimy.
Łup! Fikolandia się zamyka, nie mam zielonego pojęcia co się dzieje, a przecież tylko mrugam. W jednej chwili Sandy siedzi mi na kolanach i robię jej wytrawną palcówkę, w drugiej znajdujemy się po przeciwnych stronach kanapy, a ja na dodatek niesiony siłą odśrodkową uderzam głową o stojącą w rogu lampę. – Co do  – bełkoczę, rozglądając się zdezorientowany aż dostrzegam starą jak świat skrzatkę domową, która przygląda się nam z iście profesorską dezaprobatą. Dewotka. No to pięknie. Zdążyłem tylko wstać i unieść ręce wysoko, jakbym machał białą flagą, że nie, nie, żadnych złych zamiarów - za późno. Skrzatka jak na komendę zaczyna wrzeszczeć - że niby ja, stary dziad!? Zatyka mnie z oburzenia, Sandy jest czerwona ze wstydu, ja prawie siny z wściekłości, ale nim zdążę wydusić z siebie choć słowo, Dewotka pstryka palcami, a ja toczę z ust pianę. Żywy obraz zarażonego wścieklizną, tylko z posmakiem mydła na języku, wyjątkowy okaz. Z oddali słychać kroki, obok - Sandy wyje wniebogłosy w jakimś worze (co to ma być, legenda o Świętym Aleksym?), a ja krztuszę się bańkami drapiącymi gardło.
– Dewotko – dukam, ocierając z ust pianę, która nie przestaje się toczyć – tyle lat, a ty nic się nie zmieniłaś! – czy kiedyś wsypałem jej, że Hadrian Yaxley i Selene Greengrass uprawiają zapasy w szatni Ślizgonów? Być może. – Nadal na straży porządku. Co ten Dumbledore by bez ciebie począł – zastanawiam się na głos, pomiędzy prychaniem i siąkaniem nosem, do którego podchodzi wciąż napływająca piana. Moja samokontrola wspina się na Giewont, pieprzone skrzaty domowe, chcę rzucać kurwami i gdyby nie Sandy, rozklejona, Sandy płacząca za swoją śliczną sukienka, rozmawialibyśmy sobie inaczej. – Dewotko, słuchaj, to okropna pomyłka, naprawdę – podchodzę bliżej skrzatki, masując jednocześnie uderzoną głowę, oj, taki jestem pokrzywdzony – zobacz tylko na panienkę, jaka jest przerażona, cała się trzęsie – kłębuszek nędzy i rozpaczy, no aż mną telepie. Powyrywałbym kłaki z uszu tej starej bździnie, ale to trzeba na spokojnie. Za dobrze znam skrzacią magię, by próbować fikać. – Ja naprawdę nie wiem, co we mnie wstąpiło. Ale chyba… chyba że to ten poncz – marszczę brwi, jakbym usiłował sobie coś przypomnieć. – Mówiłem ci Sandy, że był jakiś dziwny, prawda? Kręciły się przy nim dwie Francuzki, chyba wile, a wiesz, Dewotko, co wile robią z mężczyznami, prawda? A co będzie, jeśli ktoś jeszcze się z niego napije?– nie rzucam oskarżeń, bo jedyne, na co teraz mnie stać, to kasłanie mydlinami i ciche sugestie, które z trudem przebijają się przez gęstą falę piany. Ohyda. – Proszę Dewotko, powinnaś to sprawdzić. To byłoby straszne, gdyby ktoś naprawdę się łajdaczył – oświadczam z przejęciem, usiłując odciążyć nasz uczynek, no dobra, mój - jakby nie było, oboje jesteśmy kompletnie ubrani, mój siusiak cały czas grzecznie był schowany w spodniach, a teraz już nawet nie stoi, zdruzgotany skrzekiem skrzatki. – Ja wiem, wiem, to marne usprawiedliwienie, ale jeśli już musisz nas karać, to proszę, oszczędź panienkę – kroki są coraz głośniejsze, ktoś się śmieje, ktoś podśpiewuje, zaraz tu wlezie cała wesoła kompania. Mam duszę na ramieniu, walczę z czasem i skrzatką tak starą, że pewnie jest starsza od piramid w Egipcie - to nie fair. – Ona nie zasłużyła, to wszystko moja wina – zdejmuję marynarkę i nakrywam nią Sandy, chlipiącą cichutko w stroju pokutnicy. Tylko tyle, choć tyle mogę zrobić. Z dobrych wiadomości? Nawet w worku na ziemniaki jest gorąca, hehe.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 16:09 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.