• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Organizacja > Akta postaci > Zaakceptowane > Czarodzieje > Almyra Lillie Warren
Almyra Lillie Warren
Obrazek postaci
Dusza
Personalia rodziców
Phil Warren, Margaret Warren
Aspiracje
Szczęście swoje oraz brata; rozwijanie swoich talentów magicznych i artystycznych.
Amortencja
Lawenda, sosna, mięta i cytrusy.
Różdżka
10 cali, Elastyczna, Figowiec, Ząb Mleczny Wozaka
Hobby, pasje
Muzyka, przebywanie na łonie natury, zwłaszcza spacery po lesie, taniec
Bogin
Martwe, rozkładające się ciało brata, ociekające wodą.
Umysł
Data urodzenia
15.06.1937
Miejsce urodzenia
Anglia, Londyn
Miejsce zamieszkania
Londyn, 20/4 Marlborough Rd
Język ojczysty
angielski
Genetyka
Czarodziej
Ukończona szkoła
Hogwart, Gryffindor
Zawód
Artystka - Pianistka w magicznym teatrze Arkadia
Czystość krwi
Czysta
Status majątkowy
Stabilna sakiewka
Ciało
24
160
45
Wiek
Wzrost
Waga
Brązowe
Blond
Kolor oczu
Kolor włosów
Budowa ciała
Szczupła sylwetka, delikatne kobiece krągłości, wąska talia, wąskie ramiona.
Znaki szczególne
Czujne spojrzenie, czarujący uśmiech, mnóstwo piegów na twarzy. Ledwo widoczne blizny na ciele.
Preferowany ubiór
Spódnice oraz sukienki, najczęściej z długością za kolano/do kolana. Ubiera się dość elegancko, ale stara się, by ubiór nie był sztywny, ceni sobie wygodę. Ubrania są luźne, nieprzylegające do ciała za bardzo.
Zajęty wizerunek
Camille Yolaine
Obrazek postaci

1938 - śmierć rodziców, wczesne dzieciństwo

Odkąd pamiętam, byłam zawsze ja i brat. Rodzice zginęli w pożarze, gdy miałam roczek. My przeżyliśmy – Morgan mnie uratował. Rodziców nie pamiętam – brat nie chciał za bardzo o nich rozmawiać, a ja przestałam pytać, szanując jego decyzję. Może byłoby mu smutno? Może to byli źli ludzie? A może było to dla niego bolesne? Nie znałam powodu i szybko chciałam o nich zapomnieć.
Zwłaszcza że nasze życie nie było usłane różami. Trafiliśmy do bidula. Z początku nie rozumiałam, dlaczego. Nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie – byłam w końcu malutka. Dookoła było sporo dzieci i przez dłuższą chwilę byłam wśród nich najmłodsza. Ale zawsze obok miałam Morgana. Zawsze mnie rozśmieszał, pomagał, gdy czegoś potrzebowałam. Zawsze był.



1940 - obudzenie się magii

Podczas jednej z zabaw na zewnątrz obudziła się we mnie magia. Miałam może trzy latka? Znajdowaliśmy się na zewnątrz, było lato, świeciło słońce. Ganiałam się z bratem po podwórku, w pewnym momencie zahaczając nogą o wystający korzeń i przewróciłam się. Po kilku sekundach wyrosły wokół mnie kwiatki, jakby ziemia dookoła chciała dodać mi otuchy, powiedzieć, że nic się nie stało. Od tamtego momentu wiedziałam, że magia jest we mnie, nie musiałam zazdrościć innym dzieciakom zdolności.



1943-48 - lata bez brata w bidulu

Parę lat później Morgan poszedł do Hogwartu. Nie chciał mnie zostawiać, ale nie było innego rozwiązania. Z początku nie mogłam się z tym pogodzić, wypełniła mnie dziwna pustka. Po czasie jednak ruszyłam się z pokoju. Nie mogłam przecież siedzieć zamknięta przez 5 lat i czekać, aż będę mogła do niego dołączyć. W tym czasie odkryłam magię muzyki. Najpierw było to jedynie plumkanie na klawiszach – w jednej z sal w bidulu stało pianino. Któregoś pięknego dnia przyszła starsza nauczycielka i spędziła z nami dzień, śpiewając piosenki, grając na pianinie i opowiadając o magicznym, artystycznym świecie. Po tym spotkaniu jedna z opiekunek zauważyła mnie przy instrumencie. Zdecydowała się poprosić starszą nauczycielkę, by przychodziła do mnie nieco częściej i uczyła mnie gry na fortepianie. Kochałam te zajęcia, tych kilka godzin w tygodniu, gdy mogłam przenieść się w świat muzyki, inny od tego, w którym żyłam na co dzień.
Przez te wszystkie lata nie miałam problemu z innymi dziećmi. Czasem zdarzyło się, że ktoś coś powiedział, wywiązała się kłótnia czy nawet krótka bójka. Nie lubiłam, gdy inne dzieciaki nękały kogokolwiek – często stawałam w ich obronie. Któregoś razu, jesienią, bawiliśmy się w lesie. Już nie pamiętam dokładnie, dlaczego, ale parę dzieciaków przekonało dwoje młodszych do innej zabawy – kazało im iść w głąb lasu. Dali im zadanie, by nikt ich nie znalazł – było na szczęście dość wcześnie, gdy odkryliśmy ich zniknięcie. Staraliśmy się je znaleźć – żadne z nas nie znało się wtedy na magii. Wyglądało to trochę tak, jakby ta dwójka się zgubiła. Bardzo chciałam je znaleźć i im pomóc. W końcu dojrzałam jedno z nich – uciekające przede mną, pomiędzy drzewami. Szybko pobiegłam w ich stronę. Pech chciał jednak, że po chwili wbiegłam na małe urwisko – stoczyłam się na sam dół. W pierwszym momencie nie wiedziałam, co się stało. Czułam ból w całym ciele. Gdy już się otrząsnęłam z szoku, rozejrzałam się wokół siebie – wpadłam do jakiejś dziury. Było ciemno dookoła, chłodno. Nad sobą słyszałam krzyki. Dzieciaki chciały schodzić na dół, ratować mnie – dla mnie jednak najważniejsze było bezpieczeństwo tamtej dwójki. Krzyczałam, by to nie na mnie się skupili, że ja sobie poradzę. Nie pamiętam, jak długo tam byłam. Bałam się, a jednocześnie nadal ważniejsi dla mnie byli inni. Ja nie chciałam okazywać słabości. Wyciągnęli mnie wieczorem tego samego dnia. Nie pamiętam do końca, co się działo – po tym wydarzeniu zostało mi parę blizn, ale również strach przed ciemnymi, małymi pomieszczeniami. Dwójkę zagubionych dzieci również odnaleziono, przez co kamień spadł mi z serca.
Nie mogę powiedzieć, że byłam jakimś liderem grupy, ale od tamtej sytuacji inne dzieci tak zaczęły mnie traktować. A we mnie jeszcze bardziej rozwijała się troska o nie. Nie mówiłam o tej sytuacji Morganowi, a przynajmniej nie o wszystkim. Nie chciałam go martwić. Zwłaszcza gdy widziałam uśmiech na jego twarzy, kiedy wracał ze szkoły albo czułam jego radość, czytając od niego listy.



1948 - rozpoczęcie nauki w Hogwarcie

W końcu sama trafiłam do Hogwartu. Czułam wewnątrz ekscytację. Kiedy Tiara Przydziału krzyknęła Gryffindor, wewnątrz odetchnęłam. Chciałam właśnie tutaj trafić, do szkarłatu i złota, gdzie mój brat. Dzięki temu mogłam być spokojniejsza, a on mógł mi pomóc w każdej sytuacji.
Nie miałam ciśnienia, by być najlepszą uczennicą. Znając jednak naszą sytuację, starałam się pilnie uczyć. Uwielbiałam zajęcia z transmutacji, i to na nich najbardziej się skupiałam. Z biegiem czasu starałam się również złapać trochę wiedzy z zakresu uzdrowicielstwa – to się zawsze mogło przydać. W wolnych chwilach przez całą szkołę pojawiałam się w Skrzydle Szpitalnym, podpytując pielęgniarkę o różne zagwostki i starając się od niej uczyć, również w zakresie ziołolecznictwa. Byłam też bardzo częstym gościem w sali muzycznej – dużo grałam, tak jak przez parę ostatnich lat tłumaczyła mi moja nauczycielka. Czułam, że z każdym dniem treningu moja gra na fortepianie jest coraz lepsza.
Gdy brat skończył szkołę, znów czekała nas długa rozłąka. Morgan postanowił zaciągnąć się na statek i wyruszyć w podróż, zarobić, byśmy mogli po mojej szkole zamieszkać razem i wspólnie żyć, nie martwiąc się o następny dzień. Podziwiałam go – ale nie zamierzałam pozwolić, by wszystko spadło tylko na jego barki. Dlatego, gdy wracałam na wakacje do ‘domu’, starałam się łapać wszelakich prac. To nie było nic wielkiego – lodziarnia, praca jako kelnerka, czy sprzedawanie i roznoszenie gazet. Zarobione pieniądze w większości odkładałam. Łączyłam to ze szkoleniem umiejętności gry na fortepianie. Chciałam kiedyś zmienić pasję w zawód i zajmować się tym profesjonalnie.



1954 - pierwszy wyjazd do Francji

Tuż przed rozpoczęciem roku w 1953 zapragnęłam spędzić następne wakacje we Francji. Od nauczycielki fortepianu słyszałam wiele o tym kraju. Opowiadała mi o pianistach stamtąd pochodzących i uczących się w tamtejszych szkołach. Chciałam spędzić tam chociaż trochę czasu. W szkole miałam grupkę bliższych znajomych – wśród nich również koleżankę z Francji. Przez cały rok podpytywałam ją o różne rzeczy, o życie w tym kraju, próbowałam również nauczyć się choć trochę języka. Dzięki swoim oszczędnościom i pomocy finansowej brata – udało się! Wakacje w 1954 roku spędziłam we Francji! Z moim łamanym francuskim udało mi się nawet złapać pracę w restauracji To był inny świat – po godzinach poznawałam miasto i starałam się szukać informacji o ewentualnych możliwościach nauki gry na fortepianie. Dodatkowo zakochałam się w tamtejszych terenach zielonych. Nawet przykra pogoda nie zniechęcała mnie do przebywania na zewnątrz. Uwielbiałam chodzić na spacery, spędzać czas między drzewami, wśród zieleni.



1955 - ostatni rok w Hogwarcie

Ostatni rok w Hogwarcie wypełniony był wieloma emocjami, wydarzeniami i był ciężkim rokiem nauki. Cały czas poświęcałam wiele momentów na grę. Dodatkowo zapragnęłam nauczyć się trudnej do przyswojenia sztuki animagii. Wielokrotnie prosiłam nauczyciela transmutacji o pomoc. Dał mi wiele wskazówek, przekazał wiele ważnych aspektów – w jaki sposób opanować tę sztukę, jak trenować, a przede wszystkim jak zacząć. Mimo tego, że kilkukrotnie zaznaczał, że będzie ciężko – nie zniechęciłam się. Chciałam spróbować.



1956-57 - pierwsza poważna praca, animagia

Dwa lata po szkole pracowałam jako kelnerka. Nie była to moja wymarzona praca – pozwalała ona jednak utrzymać się (z pomocą brata, który wciąż przebywał na morzu) i rozwijać dalej moje pasje – fortepian, naukę animagii oraz jeszcze odrobinę szkolić się z zakresu uzdrowicielstwa. Mojej nauczycielce od instrumentu udało się zapisać mnie na dwuletni, zaawansowany kurs gry na fortepianie. Miałam do czego dążyć, miałam swój mały cel w życiu.
Nie chciałam przyznać się bratu do nauki animagii. Nie chciałam dokładać mu zmartwień – w końcu zawsze mogło pójść coś nie tak i konsekwencje mogły być kiepskie. Nauka trwała, a ja wciąż nie potrafiłam się przemienić całkowicie. Po ponad roku moje wewnętrzne zwierzę nawiedziło mnie parę razy we śnie. Nie zliczę, ile razy medytowałam w lesie, ile spacerów odbyłam wśród natury. Nawet w kiepską pogodę pojawiałam się wśród zieleni. Napar z liści mandragory nie był najsmaczniejszy, ale nie przeszkadzało mi to – wiedziałam, że prędzej czy później uda mi się przemienić.
W końcu, po prawie dwóch latach udało się. Zmieniłam się w kota – o jasnobrązowych oczach, podobnych do moich oraz o lekko bursztynowej sierści. Byłam szczęśliwa – początki korzystania z nowej umiejętności były cięższe, niż podejrzewałam. Ale z biegiem czasu nabrałam pewności, trenując i pielęgnując umiejętność animagii. Dopiero, gdy nauczyłam się przemieniać - pochwaliłam się bratu.



1958-1960 - wyjazd do Francji

Gdy brat wrócił z morza do domu, wiedziałam, że coś jest nie w porządku, że coś się stało. Nie chciał jednak mówić za dużo szczegółów. Wiedziałam, że uległ kontuzji i nie mógł już dłużej pracować na morzu. Bolało mnie to, że cierpiał. Udało mu się jednak kupić bar oraz mieszkanie nad nim. Mogliśmy razem zamieszkać!
Nim jednak było to możliwe, wyjechałam do Francji. Brat nie wydawał się zadowolony, nie chciał, byśmy znów się rozstali, chciał mieć mnie przy sobie. Nadal jednak dopingował mnie na każdym kroku i w każdym momencie mojego życia. Wspomógł mnie finansowo i umożliwił mi wyjazd.
Mimo posiadania sporej wiedzy na tematy muzyczne oraz umiejętności gry na fortepianie – dwuletni pobyt we Francji pozwolił mi zakochać się w artystycznym świecie na nowo. Jednocześnie pobierałam nauki i pracowałam, szkoląc język i poznając nowe życie, w większości wśród mugoli. To był piękny czas. Pozwolił mi odświeżyć głowę, spędzić czas sama ze sobą, trenować animagię w pięknych, zielonych rejonach oraz rozwijać się artystycznie. Prócz gry na fortepianie, uczyłam się śpiewu i tańca. Wiedziałam, że w tych odłamach artystycznego świata nie osiągnę niewiadomo czego, ale pomogło mi to udoskonalić swoją grę na fortepianie. Wyciągnąć jeszcze więcej z melodii, bardziej zainteresować słuchaczy swoją grą i czarować dźwiękiem.
Podczas swojego pobytu we Francji starałam się zwracać uwagę na ludzi dookoła. Ponieważ byłam sama, musiałam być ostrożna i czujna - oraz udawać, że jestem zwykłym mugolem. Z czasem zaczęłam coraz lepiej odczytywać emocje innych osób. By chociaż podczas pracy wiedzieć, z kim mogę chwilę porozmawiać, a od kogo lepiej trzymać się z daleka. Lubiłam uśmiechać się do innych, zarażać ich dobrych nastrojem. Nie byłam nachalna - do każdego podchodziłam z szacunkiem. Dzięki temu nie czułam się bardzo samotna - zwłaszcza, gdy w pracy pojawiali się stali klienci, z którymi mogłam zamienić parę zdań i widzieć ich uśmiechniętych i szczęśliwszych.



1961 - teraźniejszość

Do domu wróciłam szczęśliwa i spełniona. To był piękny czas, bardzo dużo zyskałam. Zamieszkałam z bratem nad jego pubem, gdzie co jakiś czas pomagam jako kelnerka, czy umilam pobyt klientom, grając na starym pianinie, stojącym w kącie pubu. Niedawno również udało mi się zacząć pracę jako pianistka w teatrze Arkadia. Chociaż nie zarabiam setek galeonów – jeszcze, bo kto wie, co przyniesie przyszłość? – jestem szczęśliwa. Może odrobinę niepewna najbliższego czasu, biorąc pod uwagę to, co się dzieje w społeczeństwie czarodziejów, ale zamierzam dalej rozwijać się w tych kierunkach, które mnie interesują. No i mam w końcu przy sobie brata. Czego chcieć więcej?

0
Pozostało PP
mixed
0
Pozostało PM
5
0
0
OPCM
Uroki
Czarna magia
21
10
0
Transmutacja
Magia lecznicza
Eliksiry
5
5
15
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Ścieżka II — Magiczne rośliny
Ziołolecznictwo
Ścieżka VII — Magia uzdrawiania
Anatomia, fizjologia i sekcje zwłok
Pierwsza pomoc
Podstawowa opieka medyczna nad pacjentem
Ścieżka IX — Mugoloznawstwo
Historia i kultura mugoli
Ścieżka XIV — Odkrywanie świata
Przystosowanie do obcych kultur
Ścieżka XVI — Społeczeństwo i wpływy
Odczytywanie emocji i czujność
Urok osobisty
Czujność
Sztuka kłamstwa i oszustwa
Ścieżka XVII — Artyzm i twórczość
Instrument - fortepian
Śpiew
Ścieżka XVIII — Sport
Taniec
Ścieżka XX — Poliglotyzm
Język francuski
Ścieżka XXI — Magiczna umiejętność
Animagia

drzewko

Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
10-04-2025, 11:36

Witamy na forum Serpens!

Mistrz Gry utworzył dla Ciebie osobisty dział, w którym została umieszczona Twoja skrytka bankowa. Udaj się do niego i opublikuj temat z sowią pocztą oraz umieść tam swój prywatny kuferek. Na start otrzymujesz też od nas skromny prezent – znajdziesz go w swoim ekwipunku.

Możesz już rozpocząć zabawę na forum! Zachęcamy, abyś sprawdził, co Ci się przyśniło, rozeznał się w aktualnych wydarzeniach oraz spytał, kto zaczyna.

Odtąd Twoje słowa, decyzje i sojusze mają znaczenie. Uważaj, komu zaufasz — wężowe języki są zdradliwe. Dobrej zabawy!

Karta zaakceptowana przez: Violet Macnair

    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
10-04-2025, 13:25

Almyra Warren

Ekwipunek

pozostałe przedmioty spoza automatycznego ekwipunku

darmowa sowa pocztowa

Historia rozwoju

[14.10.2025] zatwierdzenie karty postaci, +1 transmutacja [prezent powitalny]
    Odpowiedz
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:13 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.