• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Organizacja > Akta postaci > Zaakceptowane > Czarodzieje > Clarence Sullivan
Clarence Sullivan
Obrazek postaci
Dusza
Personalia rodziców
Ingrid Sullivan, Reuben Sullivan (Cadman)
Aspiracje
Marzy, aby na nowo ułożyć swoje życie; chce odnaleźć w nim sens
Amortencja
Powietrze po burzy, stare księgi, perfumy
Różdżka
11 i trzy czwarte cala, włos z ogona testrala, wierzba; sztywna
Hobby, pasje
Literatura, historia magii, wróżbiarstwo
Bogin
Ciało owinięte szczelnie materiałem
Umysł
Data urodzenia
2 marca 1930 roku
Miejsce urodzenia
Nottingham, Anglia
Miejsce zamieszkania
Edynburg, Szkocja
Język ojczysty
Angielski
Genetyka
Jasnowidz
Ukończona szkoła
Hogwart, Ravenclaw
Zawód
Pisarz i eseista, wolny strzelec
Czystość krwi
Czysta
Status majątkowy
Stabilna sakiewka
Ciało
32
186
77
Wiek
Wzrost
Waga
Zielone
Brązowe
Kolor oczu
Kolor włosów
Budowa ciała
Szczupła
Znaki szczególne
Półdługie oraz często niedbale zaczesane włosy; wymięty w ustach papieros; zgaszone, mętne spojrzenie; cienka, perłowa blizna rozprowadzona po prawym przedramieniu
Preferowany ubiór
Prosta, niewymuszona elegancja; ciągnące się zawieszonym, drgającym lamentem płaszcze; koszule i ciemne swetry; materiałowe spodnie
Zajęty wizerunek
Alexander Kosovan
Obrazek postaci
Posłuchaj mnie teraz, Clarence - to będzie twoja Historia.

Przedziwny z ciebie przypadek. Jesteś człowiekiem, który wciąż pragnie śmierci, przesuwa jej cierpki oddech przez taśmy wrażliwych zmysłów, pochłania jej wartki impuls trzymając go w półksiężycach swoich opuszek palców… Śmierć ciągle jest obok ciebie, podąża wiernie ścieżkami twojego zuchwałego życia, zwinna i nieuchwytna jak szeleszcząca źdźbłami trawy jaszczurka, odbiera ci wielu bliskich, sprawia że dotąd często widziane przez ciebie twarze zaczynają obrastać nagłym, kosmatym kurzem zapomnienia. Śmierć może dotykać wszystkich ale nie dotknie ciebie, nie w tej chwili, nie teraz. Zostałeś przez nią wzgardzony, a przecież tak jej szukałeś, na wiele różnych sposobów, a przecież tak o niej myślisz. Na pewno? Powiedz mi, czy naprawdę, tak w głębi duszy chcesz umrzeć? Możliwe, że w zamian za to zwyczajnie boisz się żyć. Boisz się życia, Clarence. Nigdy nie miałeś siły, nie mogłeś tego udźwignąć.

1930-1940 - dzieciństwo, utrata matki

W momencie, kiedy nadchodzi wiosna, a z twardej, surowej ziemi wychylają się pierwsze, pokryte radością barw podobizny kwiatów, będziesz obchodzić swoje urodziny. Nie myślisz o tym z przejęciem - odkąd sięgasz pamięcią chciałeś po prostu zniknąć, rozproszyć się i wylecieć przez szpary uchylonych okien; w twoich marzeniach ciało, od skóry po stelaż kości robiło się przezroczyste, zniszczone i pozbawione istotności. Dokładnie taki się czułeś, zbędny, całkiem niezgrabny jak niewłaściwy element układanki. Nie byłeś w stanie tego uzasadnić, patrzyłeś w zwierciadło lustra, trzymając się resztek sił by nie przyznać jak bardzo siebie nienawidzisz. Pierwiastek magii ujawnił się w tobie szybko, bo jeszcze w wieku niemowlęcym w postaci kilku unoszących się zabawek. Niańka wstrzymała oddech, biegnąc czym prędzej do rodziców, chcąc dzielić się tą nowiną podbarwioną pigmentem entuzjazmu… nowiną, że nie jesteś zepsuty, przynajmniej nie w takim stopniu, nie jesteś zepsuty, Clarence, to dosyć śmieszne, nie sądzisz? Czasami chciałbyś wyrzucić z siebie tę zdolność, rozedrzeć ją, amputować niczym niechciany źle rozwinięty narząd, być naiwnym mugolem albo chociaż charłakiem. Magia będzie przekleństwem zatrzymanym na barkach, oddechem i chórem szeptów zlepionych ze sobą ciasno na podobieństwo błota w którym zaczynasz grzęznąć, po kolana, po szyję. Wizje, jakich z początku całkowicie nie rozumiesz, o których też nie chcesz mówić, poruszają się sennym korowodem pod kurtynami twoich zaciśniętych powiek, nawiedzają cię podobnie gdy czuwasz, przed twoimi oczami pulsują płótna obrazów, twarze i krajobrazy, krajobrazy i twarze, śmierć i życie, nieszczęścia, zmiany, zmiany i zmiany. Mógłbyś to wszystko zrzucić na wyobraźnię dziecka, choć dobrze wiesz że w ten sposób dziecko nie może śnić o pogrzebie ciotki, którego nawet nikt jeszcze nie ośmielił się planować. Dorastasz w cieniu ambicji który zalega w waszej coraz to bardziej zaniedbanej posiadłości. Sullivanowie są przeklętą rodziną która ma za sobą już dawno czasy świetności, zapewnionej im przez wplecione w ich geny jasnowidzenie. Twoi przodkowie piastowali nawet pozycję Niewymownych. Niestety, razem z biegiem pokoleń jasnowidzenie zaczynało pojawiać się u was coraz rzadziej, a niewłaściwe decyzje zaczynały bezlitośnie uszczuplać wasz majątek. Nadal byliście dumni, dążyliście by zachować czystość krwi w waszym drzewie rodowodu, dlatego właśnie twój ojciec, pochodzący z mniej znaczącej rodziny zgodził się na przyjęcie nazwiska twojej matki. Jesteś jedynym dzieckiem, jedyną marną pociechą ich aranżowanego związku mającego przedłużyć linię Sullivanów. Twoja matka nigdy nie dojrzała do małżeństwa, pozostawiona samotnie nuciła bajkowe pieśni i legendy, bawiła się leniwie skrawkami materiałów sukienek jakie lubiła od zawsze dla siebie kolekcjonować. Miała dziewczęcą twarz oraz długie, pszeniczne włosy opadające na plecy kurtynami słonecznego wodospadu. Mówiono, że jest szalona, jednak sam dużo później zrozumiałeś, że to właśnie u niej po raz pierwszy od dawna objawiła się wasza rodzinna genetyka, nie potrafiła pomimo tego poprawnie jej wykorzystać, nie była w stanie odczytać głosów ani licznych obrazów, przez co nikt nie traktował poważnie jej wypowiedzi uznając je dużo prędzej za majaczone urojenia. Kochała cię bezgranicznie ale nie była w stanie cię wychować, stąd resztki oszczędzonych pieniędzy przeznaczono na przychodzącą do ciebie opiekunkę. Twoja matka zginęła, popełniając samobójstwo. Widziałeś ją w tamtym czasie, w ostatnich chwilach jej życia, kiedy szarpany bezsennością postanowiłeś odwiedzić jej sypialnię. Miałeś wtedy zaledwie siedem lat. Stanęła w oknie, ubrana w koszulę nocną, cienką jak nić ostatnich wychodzących oddechów. Zasłony trzepoczące na wietrze okrywały żałobnym, mlecznym całunem zamarłe przez moment ciało. Krzyczałeś wciąż i krzyczałeś, do tego stopnia aż niemal pękło ci gardło, a krtań nie eksplodowała nowym dotychczas nieznanym bólem. Krzyczałeś. Odwróciła się do ciebie, jeden raz przywołując uśmiech. Ojciec był poza domem, a zanim dziadkowie zbiegli było całkiem za późno. Upadła z piętra zupełnie niefortunnie gruchocząc sobie czaszkę. Do teraz jesteś w stanie przywołać w myślach jej portret, owinięty szczelnie kokonem materiału. Zamiast nowego życia jedynie dotkliwa śmierć, zamiast przemiany pustka, zamiast piękna ponury, rozorany brzydotą pejzaż codzienności. Nigdy nie byłeś blisko ze swoim ojcem, miałeś wrażenie że zawsze cię nienawidził, uważał za owoc błędu. Sądziłeś że w głębi duszy żałował małżeństwa z matką, ulegając namowom swoich bliskich. Spędzałeś więc dużo czasu w towarzystwie babki która przypominała ci bezustannie o dziedzictwie, o bagażu pokoleń jakie były przed tobą, która wpajała ci, mimo twojej niechęci, zasady dobrego wychowania i panujących w wyższych sferach obyczajów, tak, abyś nie przyniósł wstydu podczas formalnych spotkań. Już wtedy czułeś się źle. Niewłaściwie, tak jakbyś był temu winny, każdej z drobnych tragedii, jakbyś musiał przepraszać za to, że aktualnie żyjesz.

1941-1948 - edukacja w Hogwarcie

Tiara Przydziału znalazła dla ciebie miejsce w szeregach Ravenclawu. Do Slytherinu zabrakło ci ambicji, nigdy zresztą nie miałeś szczególnych aspiracji by cokolwiek osiągnąć, twoje sukcesy były o wiele bardziej dziełem serii przypadków niż doskonale ugruntowanym scenariuszem. Miałeś grono przyjaciół, byłeś całkiem lubiany dlatego że potrafiłeś zagrzebać swoje obawy i maskować je, rozśmieszając innych, wkładając szaty prawdziwej duszy towarzystwa. Umiałeś tak dobrze kłamać, że chciałeś okłamać siebie. Miałeś talent do uroków i transmutacji które należały do grona twoich ulubionych lekcji. Niekiedy, jeszcze na pierwszych latach, ryzykowałeś, wdając się w magiczne pojedynki na błoniach czy w szkolnych korytarzach, co często skutkowało odbywanymi przez ciebie szlabanami. Po jednej z takich potyczek nosisz do teraz bliznę. Pochłaniała cię też podobnie istota historii czarodziejów, spędzałeś dużo czasu studiując bieg lat minionych. Zajmowały cię początki samej magii, w tym jej teoria i samo pochodzenie. Na drugim roku przyznałeś się profesor wróżbiarstwa do doświadczanych wizji, byłeś z nią szczery bardziej niż kiedykolwiek w otoczeniu swoich bliskich. Natychmiast, gdy zrozumiała prawdę, objęła cię swoim przewodnictwem, wierzyła że dzięki jej pomocy oraz szerszemu zrozumieniu astronomii, wpływu gwiazdozbiorów oraz technik przewidywania przyszłości będziesz w stanie okiełznać swoją zdolność. Niestety, mogłeś jedynie odkryć że zapalczywa nauka pozwoli ci jedynie zrozumieć oraz zinterpretować charakter doświadczonych przepowiedni, nie będzie w stanie, jak żałośnie uważałeś, ich znacząco wyciszyć. Przeżyłeś wtedy kolejne ze swoich rozczarowań, chociaż do końca, nawet teraz, w dorosłości, starasz się uzupełniać swoją wiedzę. To jednak nic nie odmieni.

1949-1960 - staż w Ministerstwie Magii, rozwój artystycznej kariery

Po ukończeniu szkoły podjąłeś się pracy w obrębie Ministerstwa Magii. Nie spełniała ona zupełnie twoich oczekiwań ale potrzebowałeś, co oczywiste, stałego punktu zarobku. Kiedy byłeś stażystą w Biurze Niewłaściwego Użycia Czarów, twoja rodzina przedstawiła ci kandydatkę na żonę. Od chwili, gdy dowiedzieli się że jesteś jasnowidzem, co opisałeś im w jednym z listów podczas edukacji w Hogwarcie, zaczęli uparcie widzieć w tobie Dziedzica jaki całkiem odmieni losy Sullivanów. Ustąpiłeś im, zaręczając się szybko, chociaż wkrótce odkryłeś jak bardzo jesteś w jej towarzystwie nieszczęśliwy. Próbowała cię poznać ale nie chciałeś przed nią odkryć tajemnic, obnażyć się z wielu brudów. Powiedziałeś jej koniec końców, że kochasz kogoś innego, choć tak naprawdę nie kochałeś nikogo, nawet samego siebie. Urażona i ośmieszona sugestią zuchwałej zdrady skłoniła swojego ojca do zerwania obecnego narzeczeństwa. Patrzyłeś jak wokół ciebie tli się, wiruje chaos, chociaż sam pozostałeś niewzruszony. Nie obchodził cię skandal, w którym bezpowrotnie splamiłeś własny honor, chcąc zwymiotować od słowa reputacja. Reputacja i duma, reputacja, dziedzictwo, czystość krwi… Wszystko to wydawało się takie nieistotne. Chcąc stłamsić przypływy wizji, zacząłeś z uporem pisać. Pisałeś i wciąż pisałeś, zdzierając pleśń swojej duszy i oprawiając ją granatem atramentu. Łudziłeś się, że w ten sposób zdołasz się uwolnić, błagałeś nieznanych bogów by zdjęli z ciebie łańcuchy grzechoczące chichotem przy każdym uskutecznionym ruchu. Nie znosiłeś tej pracy, nie znosiłeś tych ludzi, nie znosiłeś korytarzy Ministerstwa. Piętrzące się dokumenty przypominały cmentarz, w którym chciałeś pogrzebać swoje ciało. Wreszcie, pchnięty jednym impulsem postanowiłeś wysłać do czasopism kilka swoich opowiadań. Zyskałeś tym pierwszy rozgłos, twoje dzieła bardzo dobrze się przyjęły, dając wytchnienie czytelnikom wczepionym w streszczenia wszystkich nadchodzących wydarzeń. Nawiązałeś następnie kontakt z wydawnictwem. Porzuciłeś pracę w Ministerstwie, stając się poczytnym pisarzem w którego opowieściach codzienne, na pozór zwyczajne życie mieszało się z nierozwagą snów, w których twardy realizm wychodził naprzeciwko koszmarom i fanaberiom. W twoich historiach jawa splatała się z fantazjami w nieznanej dotychczas komitywie. Artystyczne salony przyjęły cię z otwartymi ramionami - zatraciłeś się w ich pstrokatym towarzystwie, trwoniąc czas na przyjęciach oraz na słodkim, osiadającym na twoich dłoniach zatraceniu. W momencie, kiedy mówiłeś, miałeś wrodzony urok, od zawsze ludzie wprost naturalnie cię lubili. Umiałeś dobrze ich czytać, odnajdując się pośród gąszczów ich intencji. Pięknie funkcjonowałeś, pięknie, do tego stopnia że nikt najczęściej nie wiedział, co odczuwałeś naprawdę w samotności. Przygotowując się do kolejnych powieści, zgłębiałeś dalej historię cywilizacji oraz bogactwo kultur, także tych starożytnych. Lubiłeś kolekcjonować różne wydania książek przez co zaczynałeś nabierać doświadczenia, które z nich są najbardziej wartościowe. Twoi bliscy nie nakłaniali cię już obecnie na małżeństwo, zupełnie jakby liczyli, że prędzej czy później postanowisz się samodzielnie ustatkować.

1961 - pobyt w szpitalu oraz rekonwalescencja

Miałeś dość swoich wizji. Nie pomagały, nakładane jak plastry, rozpaczliwe działania - nie pomagał śmiech oraz błysk unoszonych kieliszków podczas różnych bankietów, nie pomagały uniesienia w bliskości poznanych osób, nie pomagała twórczość i zbierane pochwały, nie pomogła też wiedza w zakresie astronomii i wróżbiarstwa. Nie mogło cię nic ocalić - pragnąłeś jedynie uciec; nigdy nie zamierzałeś wykorzystywać swojego proroczego daru w celach zarobkowych, dlatego że twoje wizje dotyczyły najczęściej negatywnych wydarzeń, a ty nie chciałeś mówić, nie chciałeś mówić w ten sposób o czyjejś tragedii, śmierci, wylewając bezsilność w kolejnych, napisanych przez siebie akapitach. Byłeś kompletnie chory, byłeś chory przewlekle, pozbawiony perspektyw błogiego wyleczenia. Zacząłeś próbować tłumić szarpnięcia swoich zdolności, używając eliksirów spokoju oraz słodkiego snu. Zrozumiałeś jak bardzo jest to bezużyteczne w momencie, gdy przewidziałeś nieszczęśliwy wypadek swojego bliskiego przyjaciela. Nie wiesz nawet, co tobą kierowało. Zwykły żal czy frustracja? Prosta, dziecięca nierozmyślność a może przejrzysta chęć odebrania sobie życia? Wypiłeś wszystkie zapasy swoich mikstur, chwytałeś jedną za drugą. W mieszkaniu znalazł cię ojciec, zdjęty niepokojem że od dłuższego czasu nie było z tobą kontaktu. Spędziłeś kilka tygodni w Szpitalu Świętego Munga na leczeniu i jeszcze więcej na nieodzownej rehabilitacji. Otrzymałeś od życia drugą szansę - tylko powiedz, czy będziesz w stanie ją docenić?

1962 - współczesność

Znajdujesz się tutaj, Clarence. Pozornie cichy, bezpieczny, w swoim nowym mieszkaniu które wynająłeś w Edynburgu. Polecił ci je znajomy, argumentując, że powinieneś odpocząć od Londynu, od trzeszczącego krzyku, od zgiełku, od mas oddechów. Uważał, że będzie to dobre miejsce na zbieranie natchnienia. Wyrzuciłeś przed chwilą recepty eliksirów przepisanych ci przez twojego uzdrowiciela. Byłeś nawet wzruszony, kiedy wydawał się o ciebie tak martwić… gdy prosił cię kilka razy, abyś powiedział mu, jak się czujesz. Nie czujesz. Nie czujesz obecnie nic, jesteś pustą skorupą jak muszla bez wnętrza ciała. Pomimo tego masz jedną, niezwykle wyraźną pewność - przypomina światełko, które rozgania mrok. Nie przejmują cię wszystkie rozgrywające się za plecami wydarzenia, nie martwisz się polityką. Chcesz Coś uczynić. Coś, może nawet dobrego - od siebie
tak ładnie, czysto
tak

bezinteresownie.
0
Pozostało PP
mixed
20
Pozostało PM
5
20
0
OPCM
Uroki
Czarna magia
15
0
0
Transmutacja
Magia lecznicza
Eliksiry
5
9
7
Siła
Wytrzymałość
Szybkość
Ścieżka IV — Astronomia i wróżbiarstwo
Astronomia teoretyczna
Astrologia i wpływ gwiazd
Kartomancja i systemy wróżbiarskie
Rytuały księżycowe
Ścieżka VI — Nauka
Znajomość teorii magii
Rozwój teorii magii i krytyczne myślenie
Ścieżka VIII — Historia i kultura magiczna
Historia cywilizacji
Znajomość obyczajów i etykiety
Mitologia i folklor
Analiza i interpretacja starożytnych tekstów
Ścieżka XI — Ekonomia i handel
Rozpoznawanie wartości przedmiotów dotyczących profesji postaci
Ścieżka XVI — Społeczeństwo i wpływy
Urok osobisty
Sztuka kłamstwa i oszustwa
Odczytywanie emocji i czujność
Ścieżka XVII — Artyzm i twórczość
Pisarstwo

drzewko

Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
08-02-2025, 23:05

Witamy na forum Serpens!

Mistrz Gry utworzył dla Ciebie osobisty dział, w którym została umieszczona Twoja skrytka bankowa. Udaj się do niego i opublikuj temat z sowią pocztą oraz umieść tam swój prywatny kuferek. Na start otrzymujesz też od nas skromny prezent – znajdziesz go w swoim ekwipunku.

Możesz już rozpocząć zabawę na forum! Zachęcamy, abyś sprawdził, co Ci się przyśniło, rozeznał się w aktualnych wydarzeniach oraz spytał, kto zaczyna.

Odtąd Twoje słowa, decyzje i sojusze mają znaczenie. Uważaj, komu zaufasz — wężowe języki są zdradliwe. Dobrej zabawy!

Karta zaakceptowana przez: Lucinda Macnair

    Odpowiedz
Odpowiedz
Odpowiedz
#2
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
08-04-2025, 20:13

Clarence Sullivan

Ekwipunek

pozostałe przedmioty spoza automatycznego ekwipunku

darmowa sowa pocztowa

Historia rozwoju

[04.08.2025] zatwierdzenie karty postaci, +1 PP do wytrzymałości
[05.08.2025] Zdobycie trofeum: Pierwszy dzień w Hogwarcie, +20 XP
[21.09.2025] Nagroda za wydarzenie: Człowiek, który został ministrem, +15 XP
    Odpowiedz
Starszy wątek | Nowszy wątek


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:15 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.