• Witaj nieznajomy! Logowanie Rejestracja
    Zaloguj się
    Login:
    Hasło:
    Nie pamiętam hasła
     
    × Obserwowane
    • Brak :(
    Avatar użytkownika

Serpens > Wielka Brytania > Anglia > Londyn > Centralny Londyn > Podziemia Towarzystwa Królewskiego
Podziemia Towarzystwa Królewskiego
Odpowiedz
Odpowiedz
#1
Mistrz Gry
Konta Specjalne
Co ma być to będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.
Wiek
999
Zawód
Mistrz Gry
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
mugol
Sakiewka
Stan cywilny
bezdenna
wdowiec
Uroki
Czarna Magia
OPCM
Transmutacja
Magia Lecznicza
Eliksiry
Siła
Wyt.
Szybkość
Brak karty postaci
06-10-2025, 14:41

Podziemia Towarzystwa Królewskiego
W podziemiach centralnej stolicy rozciągają się archiwa Towarzystwa Królewskiego — skarbnica wiedzy i historii. Tu, w chłodnych, słabo oświetlonych korytarzach, przechowywane są bezcenne manuskrypty, rzadkie tomy i dokumenty, które pamiętają królów sprzed wielu wieków. Regały z ciemnego drewna sięgają sufitu, uginając się pod ciężarem starych ksiąg i starannie oprawionych pism, a zapach kurzu i pergaminu miesza się z subtelną wonią starego dębu. Pracownicy archiwum poruszają się cicho i działają niezwykle precyzyjnie. Pozostają głęboko świadomi wartości zgromadzonych tam zbiorów.
Miejsce to jest nie tylko magazynem wiedzy, ale i punktem wyjścia dla wielu przełomowych badań. W cieniu tych ścian naukowcy często odkrywają zapomniane idee lub inspiracje, które zmieniają oblicze nauki.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta

Strony (2): « Wstecz 1 2
Odpowiedz
Odpowiedz
#11
Lysander Hatley
Czarodzieje
Marność nad marnościami
Wiek
25
Zawód
twórca magicznych protez w Howell's Hand
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
stabilna
kawaler
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
7
10
Magia Lecznicza
Eliksiry
15
4
Siła
Wyt.
Szybkość
5
10
10
Brak karty postaci
10-16-2025, 22:21
Jak zwykle w takich przypadkach zaczynam zastanawiać się nad właściwym motywem tej rozmowy. Nad tym, dlaczego postanowiła na mnie spojrzeć i dosiąść się do zajmowanego przeze mnie pulpitu. Czy to niewyraźne wspomnienie zakorzenione jeszcze w czasach, kiedy pracowała z mężem, a teraz każda, nawet najdrobniejsza rzecz, która jej o tym przypominała uwierała i nie pozwalała na spokój duszy? Czy to może faktyczna ciekawość, którą podsyciły słowa tych, którym przyszło mówić coś dobrego o Howell’s Hand? Może teraz powinna mi wystarczyć jedynie świadomość, że coś w jej głowie zagrało i skłoniło do tych kilku kroków? Ale czy to wystarczy? Czy to jest coś, co w jakikolwiek sposób mnie zadowala? Zawsze przecież chcę mieć jasność, odmawiając owego luksusu tym, z którymi rozmawiam. Mogę jednak przyznać, że teraz jestem z nią całkiem szczery, lub opieram się na drobnych niedopowiedzeniach. W kwestii zawodowej jestem czysty niby łza, nie sięgam po blef i nie wyceniam swych możliwości wyżej, niż nakazywałby mi rozsądek. Nie oszukuję moich klientów, bo wiem, że tacy prędzej czy później podkopują autorytet, a ponad to, w takich sytuacjach moje działanie rozmija się z pierwotnym powołaniem. Mam pewne głęboko zakorzenione ideały, nie tylko zależy mi na rozgłosie i wielkości.
Podpieram brodę na zwiniętej w pięść ręce i spoglądam na Moirę niezwykle uważnie, kiedy prezentuje mi nieco inną perspektywę.
— Straciłbym więc więcej, niż do tej pory mogłem sądzić? — Mogliśmy pracować razem, mogłem być w zupełnie innym miejscu. Mogłem zupełnie nie potrzebować jej uwagi i obecności. Mogłem… Mogłem wiele, a los okazał się nieco mniej przychylny, choć kiedy ona przedstawia to w ten sposób, wstępuje we mnie nowe ożywienie, które ostatecznie tłamszę, przymykając powieki. MOIRA
Jej reakcja na moje słowa okazuje się uzasadniona i kiedy wspomina o tym, że wie z doświadczenia jak to bywa w świecie nauki i spraw obracających się wokół wyceny elementów niematerialnych, którym czasami ciężko jest przypisać jednoznaczne autorstwo, w jakiś sposób robi mi się jej żal. Jest to jednak ledwie moment, zasadzający się teraz na próbie wejścia w jej skórę, by lepiej wybadać teren. I z tego też, co udało mi się wywnioskować, proste karmienie jej niedoborów uznania nie będzie tu drogą zwycięstwa. Czyżby zdążyła się już tym nasycić, czyżby zachłysnęła się tym, że jest tylko ona i nie ma już jej męża?
— To chyba swoisty rodzaj ryzyka, który jest wpisany w tego typu przedsięwzięcia. Pani ma jednak nazwisko, ja mam tylko to — wskazuję na swe dłonie i głowę, jedyne źródła mego obecnego zarobku i drobnego sukcesu, który osiągnąłem. Wciąż ledwie tlącego się przy żarze, którym ona rozgrzewała środowisko. Nie było w moim stwierdzeniu żadnego nietaktu. Gdyby była na tyle zapalczywa, gdyby chciała się odciąć i nie korzystać już więcej z tego, co przecież wyrwał jej małżonek, to wraz z nim pogrzebałaby i jego nazwisko. Sanderson było natomiast luksusem. — Faktycznie nie wszystko da się podzielić po równo, lecz na pani miejscu taki rodzaj obaw jest… cóż… — wzruszam ramionami. To tak, jakbym miał się właśnie porwać z motyką na słońce. Mi potrzebne były głównie drogi, dzięki którym mogłem się rozwijać. — Zapraszam jednak, moja pracownia jest zawsze dla pani otwarta. Proszę się nie krępować. — kończę. Kiedy tak zerka co jakiś czas na moje dłonie i wreszcie rzuca to gryzące pytanie, śmieję się, w ostatniej chwili przykładając rękę, by stłumić tak niechciany tu odgłos. Nie lubię się narażać w miejscach, do których zamierzam wrócić.
— Myślę, że pani już to wie — odbijam. Ma pewne poszlaki, przypuszczenia, a ja nie zamierzam tego w żaden sposób ukierunkowywać. Jeśli będzie chciała faktycznie poznać prawdę, to zrobi to nawet nie bezpośrednio. — Mogę? — pytam o księgę, którą ode mnie zabrała, a którą potrzebuję ostatecznie przejrzeć. Czas bywa dla mnie cenny i nawet jeśli nic mnie nie goni, to chcę zaznaczyć, że nie będę przeciągał tej chwili w nieskończoność. To ona wtargnęła w moją przestrzeń, ona miała jakieś oczekiwania i nawet, kiedy próbuje odwrócić nieco role, uwypuklając moje palące potrzeby, nie dam jej odczucia ostatecznego triumfu.
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Odpowiedz
Odpowiedz
#12
Moira Sanderson
Akolici
Long in tooth and soul
longing for another win
Wiek
40
Zawód
Naukowczyni, magichirurg
Genetyka
Czystość krwi
czarodziej
półkrwi
Sakiewka
Stan cywilny
pełna
wdowa
Uroki
Czarna Magia
0
0
OPCM
Transmutacja
5
5
Magia Lecznicza
Eliksiry
24
5
Siła
Wyt.
Szybkość
5
5
5
Brak karty postaci
10-18-2025, 18:44
Wzrusza jedynie ramionami na to czy Hatley stracił więcej niż mu się zdawało – Sanderson sama nie zna odpowiedzi na te pytanie i nie umie w głowie skonstruować odpowiednio wymownego równania. Życie jest tylko ciągiem wyborów – matematycznym algorytmem, który z każdą, nawet najmniejszą decyzją rozgałęzia się tylko w drzewo o szerokiej, poskręcanej koronie. Być może Sanderson sama przypisuje Hatley’owi za dużo możliwości – być może niektóre żywota, niczym rośliny posadzone w ciasnych przestrzeniach, muszą mierzyć się ze ścianami ograniczającymi ich wzrost. Niektóre umierają czy pozostają skarlone przez brak dostępu do słońca, niektóre upadają lub zatrzymują się we wzroście przez zbyt płytkie korzenie. Niektóre odżywają dopiero, gdy jakimś cudem uda im się wzrosnąć do odpowiednich rozmiarów i poczuć nieodbite fotony na swoich wygłodniałych pożywki listkach.
Ciekawe jak wielkie znaczenie miałaby w tym ingerencja wprawnego ogrodnika. W głowie mierzy się z myślą, że profesor Sanderson by wiedział. Ale i ona z czasem się dowie. Bo decyzję faktycznie już podjęła – z czasem dojdzie tylko do konkluzji, jak bardzo była ona słuszna.
Gdy wspomina o posiadanym nazwisku, Moira ma ochotę parsknąć, jednak uśmiecha się tylko, unosząc brwi w jawnym rozbawieniu. Nie tym, co posiada on – bowiem to właśnie w jego dłonie i głowę chciałaby… Zainwestować? Nie, ich zdolnościom chciałaby zawierzyć. Bawi ją raczej to, jak nieświadomym ciężaru pozostawionego w spadku nazwiska musiał być Lysander Hatley.
– Aż to, Lysandrze, to nie czas na skromność – poprawia go z zamyśleniem, ale i przewrotną łagodnością, nie kpiną. – W wieku dwudziestu…? – próbuje odszukać w głowie ile lat mógł właściwie mieć, a przez chwilę chyba czeka, aż ten dokończy za nią, ale kalkulacjąc wraca do czasów, kiedy Hatley pozostawał pod krótką opieką jej męża. Wydawało jej się, że miał wtedy tyle lat ile Leonie – siostrzenica, córka Isadory Lupin – najbliższej z najdalszych sióstr. – pięciu lat jesteś w bardzo obiecującym miejscu. To moja opinia – uśmiecha się do niego krótko. Nie czuje, by mówiła coś wbrew sobie albo próbowała przypodobać mu się pustymi pochlebstwami. Ona sama w jego wieku dopiero wychodziła za mąż, dopiero poznawała wpływowych ludzi i dopiero wpadała do kotła naukowego środowiska. Chociaż przybrała już wtedy nazwisko dobrej rodziny – wcale nie miała wiele ponad nie – może ambicje, pojedyncze sukcesy i lotny umysł.
Podsuwa mu przywłaszczoną wcześniej księgę.
– Możesz – odpowiada, nie odnosząc się już do przypuszczeń na temat wartości jego biżuterii, wartości jego osoby czy jego interesu. W żadnym wypadku nie wie, a jedynie przypuszcza. Nie ma pewności, a jedynie poszlaki, plotki, a za jakiś znajdzie chwilę by wyrobić sobie opinię podczas zapowiedzianych odwiedzin.
Póki co dziękuje mu uprzejmym skinieniem głowy, odsuwa się o stół dalej – przenosząc księgi odpowiednim zaklęciem – i przechodzi do swoich zajęć.
W końcu… W końcu oboje przybyli tu w podobnym celu. I było to coś innego od niezobowiązującej rozmowy.

2xzt
    Odpowiedz
  • Odpowiedz na posta
Starszy wątek | Nowszy wątek
Strony (2): « Wstecz 1 2


Skocz do:

Aktualny czas: 11-17-2025, 14:15 Polskie tłumaczenie © 2007-2025 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2025 MyBB Group.